autor: Xsenia » 21 lip 2022, 21:25
6 maja w domu opieki odszedł mój ojciec. Odszedł o 7:55. Skąd wiem, że dokładnie o tej godzinie? Bo o tej godzinie zegar u mamy (od roku mieszkała sama) pierwszy raz odkąd go mają (od 20 lat) stanął właśnie na tej godzinie. W tym trudnym dniu razem z mamą załatwiłam WSZYSTKO. Akt zgonu, zakup miejsca na cmentarzu, zakład pogrzebowy, mszę i stypę. W domu byłam o 21. Zmęczona, w szoku, ale w przeświadczeniu, że dałam radę.
Z dziwnych rzeczy dotyczących jak świat jest mały:
1. Po wybraniu miejsca na cmentarzu pan, który je nam pokazywał odezwał się do mamy: "Pani mieszka w Czeladzi." Zaznaczę, że cmentarz jest w Sosnowcu.
My zdziwione odpowiedziałyśmy, że tak.
On: "Na ulicy Tej i Tej".
My w większym szoku: "Tak".
On: "Pod numerem Tym."
Tu nas zastopowało i to dosłownie. Okazało się, że pan to sąsiad mamy z bloku obok. Ona go nie kojarzyła wcale.
2.Rozmawialiśmy z menadżerką sali, gdzie miała się odbyć stypa. Po ustaleniu wszystkiego pani zaprosiła byśmy zorganizowali u nich też inne imprezy. Wspomniałam, że mój młodszy za rok skończy 18, więc może 18 u nich zrobimy. Mój mąż podchwycił temat i rzucił, że w sumie to już możemy zamówić termin, bo 15 lipca to akurat sobota. Pani uśmiechnęła się i powiedziała, że jej córka też ma urodziny 15 lipca i też za rok kończy 18 lat. Zaświeciła mi się lampka i zapytałam gdzie chodzi do szkoły. Ona, że liceum im. Szymborskiej. Zdziwiłam się i powiedziałam, że Adam też. Zapytałam do której klasy chodzi. A ona, że wychowawcą jest pan od WFu. No i tu to już się roześmiałam. Okazało się, że nasze dzieci nie dość, że urodziły się dokładnie w tym samym dniu, to jeszcze chodzą do tej samej klasy w tej samej szkole.
Świat jest mały.
A 8 lipca, 2 miesiące i 2 dni po tacie, odszedł mój szwagier. Mąż mojej średniej siostry. Siostra wybrała ten sam cmentarz. I na miejscu okazało się, że miejsce dokładnie na przeciwko taty jest wolne. I leżą teraz naprzeciwko siebie. Wierzę, że tata go zabrał by mu dotrzymywał towarzystwa. Cała rodzina w szoku. Wszyscy współpracownicy (mój szwagier, moja siostra i przez kilka lat mój mąż pracowali w jednej firmie) w szoku. Szwagier miał 62 lata.
Wyznaję zasadę Sokratesa - "wiem, że nic nie wiem".