Divaldo Pereira Franco jest w tej chwili jednym z najbardziej znanych mówców spirytystycznych na świecie. Na jego wykłady w Brazylii trzeba sobie rezerwować miejsce miesiące wcześniej. Zwiedził on już niemal cały świat opowiadając o Spirytyzmie i swoich doświadczeniach z pracy jako medium.
Zapewne wiele osób mogłoby się zapytać w jaki sposób udało mu się zacząć swoje podróże zagraniczne. Nie był w końcu przecież zbyt zamożny.
Sam Divaldo opowiedział nam w czasie swojej drugiej wizyty w Polsce historię swojej pierwszej podróży zagranicznej, której najciekawsze fragmenty postaram się Wam opowiedzieć.
Divaldo od początku doskonale sobie radził z prowadzeniem wykładów. Stawał się więc coraz bardziej popularnym mówcą spirytystycznym w swoim regionie. Pewnego dnia po jednym z jego wykładów podszedł do niego człowiek, który sądząc po sposobie mówienia, pochodził z Portugalii. Przedstawił się i opowiedział w kilku słowach Divaldo o tym, w jaki sposób trafił z Europy do Ameryki Południowej. W czasie lat spędzonych w Brazylii udało mu się dorobić, więc postanowił wrócić do swojego domu. Powiedział wówczas Divaldo następujące słowa: "Chciałbym zawieźć mojej rodzinie w Portugalii jakiś wyjątkowy prezent. Najpiękniejszą rzeczą, którą dała mi Brazylia, jest Spirytyzm. Jakże jednak miałbym im go przekazać? Gdy tak się zastanawiałem, pomyślałem właśnie o panu i pańskich wykładach. Ponieważ nie mogę przekazać Spirytyzmu moim bliskim, tak jakbym mógł dać im w prezencie klejnoty, czy cenne ubrania, chciałbym zapytać się, czy nie zechciałby pan udać się ze swoimi wykładami całkowicie na mój koszt. Pojechałby pan do Portugalii, ale mógłby pan również wybrać się do innych państw takich jak Hiszpania, czy Francja".
Oczywiście pomysł ten jak najbardziej spodobał się Divaldo, jednakże tego typu wyjazd nie był rzeczą łatwą. Ponieważ Divaldo pracował wówczas zawodowo, musiał najpierw uzyskać zezwolenie od dyrektora firmy, w której był zatrudniony. Miał bowiem być nieobecny w Brazylii przez ponad miesiąc.
Z drżącym sercem stanął przed drzwiami gabinetu dyrektora wiedząc, że od jednej rozmowy zależy tak wiele. Oczywiście przełożony spytał się o to, w jakim celu Divaldo udaje się za granicę i fakt, że jedzie on tam, by prowadzić spirytystyczne wykłady, przyjął to dość sceptycznie. Powiedział wówczas: "Drogi Divaldo. Jestem ateistą i nie wierzę w życie pozagrobowe. Ponieważ jesteś znanym mówcą i nie raz opowiadałeś już o Spirytyzmie, pragnę ci zaproponować, co następuje. Dam ci godzinę. Jeżeli w czasie jej trwania przekonasz mnie do swojego spojrzenia na świat, dostaniesz urlop. Jeżeli ci się to nie uda, będziesz musiał zostać w Brazylii".
Divaldo oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, jak trudne to wyzwanie, jednakże ponieważ zależało od niego tak wiele, postanowił je podjąć. Przez godzinę mówił o Spirytyzmie, o wszystkim tym, o czym czytał i słuchał przez lata. Mówił o swoich doświadczeniach, o Bogu, o życiu i śmierci. Gdy zakończył swoją opowieść w oczach dyrektora dostrzegł łzy. Divaldo usłyszał chwilę potem: "Możesz jechać" i rozpoczął pierwszą z wielkich podróży.
Najciekawszym chyba fragmentem jego wyprawy do Europy, była wizyta w Hiszpanii. W Portugalii wszystko przebiegło sprawnie, gdyż biznesmen organizujący jego podróż zadbał o każdy szczegół. Gdy jednak pod koniec pobytu w tym kraju powiedział do Divaldo: "Teraz możesz jechać dalej. Dam ci pieniądze, byś kontynuował swoją podróż po innych krajach", medium poczuł się dość niepewnie. Kolejnym miejscem, do którego miał się wybrać, była Hiszpania, ale przecież nie znał tam zupełnie nikogo. Jakże miałby więc zorganizować jakiekolwiek wykłady.
Z pomocą przyszła mu jego duchowa opiekunka Joanna de Angelis. Powiedziała mu, by zaufał Duchom Wyższym, które na pewno znajdą rozwiązanie i ruszył w podróż. Tak też Divaldo zrobił, jednakże gdy wysiadł z pociągu na stacji w Madrycie zwątpienie powróciło. Wówczas jednak pojawił się koło niego nieznany mu Duch i podał mu imię i nazwisko jakiejś osoby i adres, pod który miał się udać. Tam miał znaleźć pomoc. Oczywiście Divaldo nie do końca był przekonany, czy jest w tym jakiś sens, ale nie pozostało mu nic innego, jak posłuchać nieznajomego z zaświatów.
Jeszcze tego samego dnia zapukał do drzwi mieszkania, w którym miał znaleźć pomoc. Otworzyła mu sympatyczna kobieta. Divaldo powiedział jej więc: "Wiem, że może to brzmi niewiarygodnie, ale przybyłem do Madrytu, by przeprowadzić wykłady spirytystyczne. Gdy wysiadłem z pociągu, pewien duch powiedział mi, że tu znajdę pomoc". Zapewne większość z nas, słysząc podobne słowa, pomyślałoby, że osoba, która stoi za drzwiami bredzi. Niemal każdy zamknąłby drzwi... Jednak nie ta kobieta. Wzruszona powiedziała, że sama pracuje nad tym, by zorganizować ruch spirytystyczny w Madrycie. Jeszcze tego samego dnia zaprosiła do swojego domu pozostałe osoby ze swojej niewielkiej grupy i Divaldo mógł przeprowadzić swój pierwszy wykład w Hiszpanii...
Ta niesamowita opowieść pokazuje jedną wspaniałą rzecz... Gdy w coś mocno wierzymy i mówimy o tym z przekonaniem, jesteśmy w stanie zrealizować wielkie rzeczy. Dobre Duchy nas wspierają w naszych trudach i gdy trzeba, wyciągnął do nas swoją pomocną dłoń.
Pozdrawiam ciepło