Hans Holzer

Miejsce, w którym przeczytać można różne intrygujące opowieści związane ze Spirytyzmem.

Hans Holzer

Postautor: Hansel » 09 sty 2018, 10:01

,,Pięć lat temu zmarł Hans Holzer - kontrowersyjny uczony, specjalista od zjaw, duchów i nawiedzeń. W swoim życiu zetknął się z dziesiątkami takich przypadków, badając m.in. głośną sprawę domu w Amityville. Był też przekonany, że wyjaśnił zagadkę pochodzenia i natury duchów, uznając, że są one niczym ludzie z problemami psychicznymi. Co miał na myśli?

Hans Holzer, który całe życie poświęcił zagadce duchów twierdził, że wie, skąd się one biorą. Ten austriacki historyk i pisarz nauczył się też, jak radzić sobie z ciężkimi przypadkami nawiedzeń. Jako "łowca duchów" przy pomocy mediów spirytystycznych pomagał odprowadzać nękające ludzi byty na "drugą stronę" - do wymiaru, który jest domem duchów…

Jak Hans został łowcą upiorów

Holzer urodził się na początku 1920 r. w Wiedniu, gdzie potem studiował historię i archeologię. Na krótko przed aneksją Austrii przez III Rzeszę (w 1938 r.) jego rodzina wyemigrowała do Nowego Jorku. Na tamtejszym Columbia University kontynuował studia, próbując w międzyczasie sił w showbiznesie jako autor skeczów. Bardziej pociągała go jednak inna tematyka, którą interesował się od dziecka, słuchając "dziwnych opowieści" swego wuja. Były to duchy.

Holzer odwiedzał nawiedzone miejsca, budując własną teorię na temat natury duchów. Jeśli nie mógł zdobyć wiedzy konwencjonalnymi metodami, odwoływał się do mediów spirytystycznych, takich jak Ethel Johnson-Meyers i Sybil Leek, które dzięki paranormalnym zdolnościom komunikowały się z duchami, zyskując informacje, które niejednokrotnie okazywały się trafne (tak przynajmniej twierdził Holzer).

Z biegiem lat zyskał on sławę jako "łowca duchów". Jego zdaniem są one elementem ludzkiej świadomości, który jest w stanie istnieć pomimo śmierci mózgu. Problem pojawia się, kiedy duch znajduje się w stanie zawieszenia między światem żywych a wymiarem, który Holzer nazywał "drugą stroną".

Przypadki, od których przechodzą ciarki

Holzer wyznał, że nie wierzy w duchy, tylko wie, że one istnieją. Zdanie wyrobił sobie zbierając historie o miejscach, w których straszy. Niektóre z tych dramatycznych opowieści opierały się o scenariusz podobny do tego, jaki rozegrał się w nowojorskim budynku, który nazwał on "Domem zła".

W grudniu 1964 r. małżeństwo Keeganów wprowadziło się do wielkiego domu sprzed wojny secesyjnej. Drugą jego część wynajęła kuzynka Rebeki Keegan - Jane i jej rodzina. O tym, że dzieje się tam coś niedobrego kobiety przekonały się dość szybko. Pani Keegan, która była w ciąży z drugim dzieckiem, położyła się spać, słysząc dziwne odgłosy. Jej mąż był wtedy na nocnej zmianie. Zadzwoniła więc po kuzynkę, informując ją, że ktoś prawdopodobnie włamał się do ich domu.

"Kobieta powoli weszła na górę, gdzie wkrótce dołączyła do niej Jane, wchodząc przez drzwi łączące obie części budynku. Wkrótce zauważyły one coś niezwykłego. Otóż ktoś ewidentnie wchodził do góry, a każdy stopień uginał się, jakby naciskał nań ktoś bardzo ciężki. Tyle że nikogo nie było widać…" - pisał Holzer w książce "Duchy".

Stuki i kroki słyszane przez obie rodziny, samoczynne przesuwanie się przedmiotów i inne dziwne incydenty sprawiły, że Jane - nic nikomu nie mówiąc - uciekła stamtąd ze strachu. Keeganowie zostali, jednak na Boże Narodzenie 1966 r. stało się coś, co okazało się dla nich zbyt trudne do zniesienia.

"Oglądali dla relaksu telewizję, kiedy Rebecca kątem oka zauważyła, że ktoś stoi w oknie, tuż za sofą gdzie siedziała jej szwagierka. […] Ta, zaalarmowana, szybko zdążyła rzucić okiem za siebie. Była to twarz czarnego mężczyzny lub Indianina o tak niesamowicie nienawistnym wyrazie, że odebrało im mowę" - wspominał Holzer, dodając, że był to incydent, który przeważył szalę ich strachu.

Keeganowie opuścili wkrótce "Dom zła".

W podobnej sytuacji znalazła się w 1951 r. rodzina Vinerów, która, szukając ustronnego miejsca na uwicie gniazdka, zakupiła stary dom i farmę w North Woodstock (Connecticut). Zaczęło się typowo - od oznak "czyjejś" aktywności w domu. Choć początkowo zrzucano winę na rozeschnięte deski, wiewiórki i stare rury, z czasem sytuacja przerodziła się w wyjątkowo nieciekawą. W domu rozlegały się głośne hałasy, tąpnięcia i odgłosy szybkich kroków. Przewracały się też ciężkie meble, a drzwi otwierały się z hukiem.

Dochodziło również do sytuacji takich jak ta opisana przez Holzera: "Pani Viner remontowała sypialnię na piętrze. […] W pewien ciepły wrześniowy dzień pokój nagle wypełnił przeraźliwy chłód. Kobieta przyśpiewywała sobie, ale przestała, czując jakąś dziwną obecność. ‘Komuś bardzo nie podoba się to, co robię’ - pomyślała. Niespodziewanie poczuła, jakby przeszła przez nią potężna ‘fala nienawiści’. Wiedziała, że musi się odwrócić, by zobaczyć, kto jest w pokoju. W pewnym momencie poczuła na ramieniu lodowaty dotyk. Ktoś starał się przykuć jej uwagę. Dosłownie zamarła. Kiedy zebrała w sobie odwagę i odwróciła się, odczucie zniknęło".

Vinerowie opuścili feralny dom po tym, jak na ścianach w jednym z pomieszczeń odkryli ślady czerwonej substancji. Okazało się, że była to zaschnięta krew…

Holzer twierdził, że jego znajome media spirytystyczne potrafią wejść w kontakt z duchem i pomóc w ustaleniu przyczyny nawiedzenia lub odprowadzeniu go w zaświaty. Zwykle nie było to proste. W przypadku z Somerton na przedmieściach Filadelfii (Pensylwania), w starym domu zakupionym przez Robinsonów regularnie słychać było kroki i szmery. Widywano także cienie. Choć duchy nie wydawały się nastawione do ludzi wrogo, próby wejścia w kontakt z nimi przez Sybil Leek omal nie doprowadziły do opętania jej przez byt z zaświatów.

Równie problematyczny był przypadek Stallingsów z Baltimore (Maryland), którzy w latach 60. zakupili za śmiesznie niską cenę dom, w którym, jak się okazało, przedmioty poruszały się samoistnie, odkręcały się krany, a domownicy czuli na sobie wzrok "niewidzialnej postaci". Wkrótce Nancy, pani domu, zaczęły dręczyć koszmary, w których pojawiała się postać starej szkaradnej kobiety. Po poświęceniu domu i odprawieniu w nim mszy, Stallingsowie zdecydowali się wezwać na pomoc Holzera.

On sam był zdania, że nawiedzone mogą być nie tylko budynki, ale też… ludzie i przedmioty. Te dwa ostatnie przypadki występują wtedy, kiedy bezcielesna świadomość uczepia się kogoś lub czegoś jako "punktu orientacyjnego" w świecie rzeczywistym, do którego już nie należy. Uczony nazywał takie przypadki "zasiedzeniem".

W swoich książkach Holzer opisał dziesiątki podobnych przypadków. Były wśród nich historie bardzo oryginalne, jak np. napastowanie kobiety przez upiora zmarłego kochanka, przypadek nawiedzonego… telewizora, samochodu albo historia o duchu kobiety, który straszył domowników, wyznając medium, że po prostu chce mu się jeść.

Czym zasadniczo są duchy?

"Należy zapomnieć o popularnych przesądach odnośnie duchów - tym, że są przerażające, straszne i niebezpieczne. Nie są one również produktem wyobraźni ani fikcją, choć spotkania z nimi nie mają też charakteru paranormalnego. Stanowią one po prostu element wszechświata, w którym żyjemy, choć większość konwencjonalnych naukowców jeszcze tego nie rozumie" - wyjaśniał Holzer, dodając, że udało mu się zrozumieć mechanizm, w oparciu o który funkcjonują duchy.

"Są to byty" - wyjaśniał - "a w zasadzie przesycone emocjami wspomnienia ludzi, którzy nie byli w stanie dokonać przejścia ze świata fizycznego do domeny duchów lub - jak określał to dr Joseph Rhine z Duke University - świata umysłu. Są one w stanie emocjonalnego szoku wywołanego nagłą śmiercią albo wielkim cierpieniem i nie mogą pojąć, co się z nimi stało".

Zdaniem Holzera klucz do zrozumienia problemu leży w naturze świadomości i rzeczywistości, które obecnie próbuje zgłębiać neurologia i fizyka kwantowa. Ludzkie traumy i silne emocje pozostawiają trwały ślad w czasoprzestrzeni. Osoby z rozwiniętym postrzeganiem pozazmysłowym mogą odebrać to jako serię "kadrów" z przeszłości. To jednak inny typ zjawiska paranormalnego, a nie duchy sensu stricto. Te, zdaniem parapsychologa, są istotami w pełni świadomymi (choć zagubionymi) i szukają kontaktu z ludźmi na różne sposoby.

Zagadce duchów Holzer poświęcił większość ze 138 książek, jakie napisał. Brał także udział w wielu programach telewizyjnych i przez kilka lat wykładał parapsychologię w Nowojorskim Instytucie Technologii. Oczywiście spotykał się też z zarzutami o zbyt swobodne podejście do metody naukowej, dosłowne poleganie na relacjach ludzi, a także zaangażowanie w przypadki, które budziły wątpliwości. Jednym z nich było słynne nawiedzenie z Amityville, które doczekało się kilkunastu ekranizacji, okazując się koniec końców mistyfikacją.

Holzer do końca jednak trwał przy swoich poglądach, twierdząc, że ducha można porównać do człowieka z problemem psychicznym, przerażonego rzeczywistością, której nie rozumie. Wspominaną "drugą stronę" uważał on z kolei za świat podobny do naszego, tyle że eteryczny i gwarantujący większą lekkość bytu. Dodawał też, że problemu duchów stanowczo nie należy rozpatrywać przez pryzmat religii, które nazywał "korporacjami czerpiącymi zyski ze straszenia ludzi piekłem".

O tym, czy jego wyobrażenia pasują do rzeczywistości zaświatów, Holzer przekonał się 26 kwietnia 2009 r. Zmarł mając 89 lat.,,

http://strefatajemnic.onet.pl/duchy/han ... chow/mxylc
Narodzić się, umrzeć, odrodzić ponownie i wciąż się rozwijać - takie jest prawo
Awatar użytkownika
Hansel
 
Posty: 3754
Rejestracja: 13 gru 2014, 17:26

Wróć do Opowieści spirytystyczne

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 12 gości