Co jakiś czas będę wrzucał opowiastki do poduszki
I
Suchy trzask w środku głowy oznajmia zmianę fazy. Chwila koncentracji w celu lepszego dostrojenia
i otwieram swoje niefizyczne oczy. Na końcu łóżka siedzi drobna blondynka.
-Witaj Marlo, skoro tu jesteś to kroi się wycieczka na terytoria systemów przekonań
-jakbyś czytał mi w myślach, dziś pokaże ci piekło, powiedziała to wbijając we mnie ciekawskie spojrzenie,
i mógłbym przyznać ze "rzuciła" to z szelmowskim uśmiechem.
-nie uda ci się mnie nastraszyć, swoja droga jak na taka doświadczoną istotę bywasz złośliwa.
-to się nazywa charakter
-chyba charakterek
"Klik"
-Naprawdę?
Znajdujemy się w prostokątnym pudle, ma kształt sześcianu który zrobiony jest z czegoś w rodzaju
"białego szkła". To winda, a wiec oznacza to ze dziś zejdziemy niżej niż zwykle, patrząc na Marlę
wciąż czuje ten szelmowski uśmiech. Zaczynam wyczuwać sygnał, jest slaby jakby przykryty gruba warstwa zniekształceń.
Z przestrzeni wylania się wielka czarna kostka, pokryta dziwnymi znakami. Dokujemy. W środku wcale nie lepiej,
jest ciemno, przy podłodze unosi się tylko lekki zarys światła. To wygląda jak labirynt, a ja
wciąż mam problem z uzyskaniem połączenia. Za dużo tu strachu, zaczynam czuć się przytłoczony.
Postaram się zanurkować jak najgłębiej, mój czas jest mocno ograniczony.
-Kim jesteś? Ciebie na pewno tez porwali!
-jestem tu z własnej woli, dlaczego cię nie widzę?
-ja ciebie widzę. jesteś jednym z nich! Mroczny cień, czasem widzę jak tędy przemykacie
-z nich?
-Obcy. Kosmici, oni tak naprawdę rządzą wszystkim, i porywają tych który coś wiedza. Dużo się tym interesowałem
-ale jak do tego doszło? I co to jest?
-przecież wiesz, jesteś jednym z nich. Wracałem samochodem do domu, i to stało się
tak nagle. Zobaczyłem szybko zbliżające się światło, a potem czas jakby się zatrzymał, poczułem ze coś ściąga mnie
do góry, i znalazłem się tutaj. Czytałem o tym, to zawsze tak się odbywa. To typowa abdukcja. A teraz odejdź! Dajcie mi spokój! Porwaliście mnie i trzymacie ja zwierze, ale ja się nie dam! Nigdzie z nikim nie pójdę, będziecie musieli mnie wziąć siłą.
Strach zaczyna "rezonować", czuję się jakbym był sto metrów pod wodą, zaczyna mnie odcinać. I nagle czuję światło. To Marla postanowiła mnie wyciągnąć. Ponieśliśmy porażkę.
-myślę że bym jeszcze wytrzymał
-myślę że twoja wola walki nie poparta rozsądkiem wpędzi cie jeszcze nie raz w kłopoty
-nigdy się nie poddawaj, ale dziękuję że to ty tu jesteś szefem
-tak i chyba dam ci wolne, musisz popracować nad podróżowaniem
-czyli Albert?
-znów czytasz mi w myślach
"Klik"
Jestem we własnym domu, sam. Za mało sił by się przesunąć, ale wystarczająco by polatać. Skaczę na dach garażu, potem na blok i najwyższy komin w mieście. Teraz po prostu w górę, zaraz będę musiał wracać jednak uwielbiam to uczucie, moje miasto widziane z powietrza wygląda wspaniale, szkoda że człowiek nie potrafi latać, dobrze że mój system nerwowy nie widzi różnicy. Życie. Nie zawsze jest tak jakbyś chciał. Wskaźnik właśnie osiągnął wartość zerową. Wracam, ze słodko-gorzkim smakiem...