Czemu cierpimy:(

Jeśli szukasz miejsca, gdzie zamieścić temat niezwiązany ze Spirytyzmem, złożyć życzenia, zamieścić ogłoszenie o sprzedaży "nienawiedzonego" domu to miejsce jest właśnie dla Ciebie.

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: September518 » 08 sie 2011, 18:47

_Kacper pisze:Smuci mnie kiedy znajoma rodzina po utracie dziecka (w wieku bodaj 13 lat) przez kilka miesięcy kiedy już 'się wypłakali', dalej na siłę wywoływali rozpacz, patrząc na mały portret syna...


Cóż to jest "kilka miesięcy"?
Przykre jest stwierdzenie: "na siłę wywoływali rozpacz".

Drogi Kacprze, śmierć dziecka jest żywą raną do końca ziemskich dni rodziców.
Można mówić, że się rozumie rozpacz, ale tak naprawdę, to doświadczenie śmierci własnego dziecka mogą przeżyć jedynie ci rodzice, którzy doznali tej straty.

E.Kubler-Ross wspomina rozmowę z aniołem, którego zapytała "Kim chciałbyś być, gdybyś mógł wybrać wcielenie?". Anioł odpowiedział: "Głodującym afrykańskim dzieckiem, bo nie znam takiego doświadczenia".
September518
 
Posty: 67
Rejestracja: 28 lip 2011, 11:59
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: _Kacper » 08 sie 2011, 23:17

Przyznaję się do błędu, tym bardziej że nie mam 'jeszcze' dzieci. Nie mam pojęcia, co to znaczy stracić dziecko... i domyślam że strata babci czy kolegi nie mają z tym cierpieniem nic wspólnego... Cierpienie to nieodłączna część życia, nic się na to nie poradzi. Trzeba je przyjąć z pokorą i nie upadać pod jego ciężarem. Wiem jak ciężkie może być to brzmię, ale zawsze trzeba mieć wiarę! Na prawdę współczuję wszystkim którzy tego doświadczyli i zrobiłbym wszystko żeby tak nie cierpieli... Z całego serca życzę siły!
Awatar użytkownika
_Kacper
 
Posty: 14
Rejestracja: 04 sie 2011, 19:29

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: atalia » 09 sie 2011, 08:13

:)
atalia
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 3943
Rejestracja: 17 sty 2010, 12:30

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: September518 » 09 sie 2011, 09:46

:)
September518
 
Posty: 67
Rejestracja: 28 lip 2011, 11:59
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: Luperci Faviani » 10 sie 2011, 22:02

atalia pisze:Dlatego też nie ufam psychologom,ktorzy doradzaja innym jak żyć ,a sami mają życie rodzinne w rozsypce i oczekują kolejnego rozwodu... :(

Czy kardiolog musi mieć chorobę serca aby zyskać zaufanie pacjentów?
Luperci Faviani - życie jest niczym, wieczność jest wszystkim.
La certitude est une autre dimension de la croyance.
Awatar użytkownika
Luperci Faviani
 
Posty: 2412
Rejestracja: 22 lip 2008, 16:23
Lokalizacja: Polska

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: atalia » 11 sie 2011, 08:21

Luperci,doskonale wiesz,że to nie jest to samo... 8-)
atalia
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 3943
Rejestracja: 17 sty 2010, 12:30

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: Luperci Faviani » 11 sie 2011, 22:57

Rozwinę myśl.

W mojej rodzinie jest psychiatra, który uchodzi za jednego z najlepszych specjalistów w branży. Przez wiele ostatnich lat pomógł setkom, a może i tysiącom ludzi. Dzięki niemu wielu zapewne nie popełniło samobójstwa, wiele rodzin się nie rozpadło, wiele dzieciaków nie skończyło w kryminałach, ale tan sam lekarz, który uratował życie tak wielu osobom, sam własnego życia przez wiele lat nie potrafił poukładać...

Problemem są pacjenci, którzy nie chcą zaufać lekarzowi, którzy uważają, że wiedzą lepiej... Nie mam zamiaru polemizować, czy ktoś, kto nie stracił własnego dziecka jest w stanie zrozumieć osobę, która taką stratę poniosła - ja nie potrafię. Ale prawda jest taka, że człowieka można wpisać w tabelkę i według rachunku prawdopodobieństwa, jeśli dana terapia pomogła 80% ludzi chorych, to znaczy, że można ją stosować na kolejnych przypadkach, bo i na innych zadziała. I właśnie od tego jet lekarz, aby stosować terapię. Lekarz nie musi rozumieć, lekarz musi wiedzieć co pomaga... Dlatego kardiolog nie musi mieć choroby serca aby móc leczyć, a psychiatra nie musi stracić własnego dziecka, aby pomóc ludziom, którzy tych dzieci już nie mają. No, a stare przysłowie, że "szewc chodzi bez butów" też nie spadło z nieba :)
Luperci Faviani - życie jest niczym, wieczność jest wszystkim.
La certitude est une autre dimension de la croyance.
Awatar użytkownika
Luperci Faviani
 
Posty: 2412
Rejestracja: 22 lip 2008, 16:23
Lokalizacja: Polska

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: atalia » 12 sie 2011, 12:28

Serdecznie pozdrawiam tego wspaniałego psychiatrę-nie wątpie,ze jest on dobrym człowiekiem i wybitnym fachowcem,jednak na temat odczuć po stracie dziecka wolałabym się juz nie wypowiadać-jest to tak coś całkowicie odmiennego od innych uczuć,że trudno jest tę emocję opisać słowami,może wiec powiem tak-na podziałce rozpaczy brakuje skali...na pewno tak wspaniali lekarze jak Elizabeth Kuebler-Ross,na co dzien pracujacy z nieuleczalni chorymi dziećmi ,znaja temat od podszewki,ja jednak spotkałam sie z takim stekiem banałów ze strony psychologów,że az przykro mi o tym mówić.
Najlepszą psychoterapią w takim przypadku według mnie jest lektura ksiażek spirytystycznych,ale moze nie wszyscy tak uwazają -cóż, mają prawo do votum separatum.
atalia
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 3943
Rejestracja: 17 sty 2010, 12:30

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: September518 » 12 sie 2011, 14:31

Cierpimy, żeby się czegoś nauczyć.
Doświadczenie śmierci dziecka spowodowało, że nie boję się śmierci, a nawet na nią czekam. I to nie jest narzekanie. Narzekanie jest ustawianiem się w roli ofiary.
Jednym z sekretów życia jest umrzeć, nim się umrze i dowiedzieć się, że śmierć tak naprawdę nie istnieje.
Jednocześnie, skoro jeszcze żyję, szukam własnej misji (zadań) do wypełnienia (odrobienia). Staram się być lepszym człowiekiem.
Jednym z moich autorytetów od wypowiadania się na temat bólu jest Eckhart Tolle, który stwierdza, że wszystkie emocje sprowadzają się do bólu. Im człowiek mniej obecny, tym silniejsze emocje. Dobrze jest daną emocję obserwować i pozwalać jej po prostu być, wtedy nie jesteśmy już emocją, ale obserwatorem (obecnością; istnieniem; czystą świadomością).
Łatwo napisać, trudniej wykonać.
September518
 
Posty: 67
Rejestracja: 28 lip 2011, 11:59
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czemu cierpimy:(

Postautor: atalia » 12 sie 2011, 16:03

Wspaniała postawa,którą dzielę...Mnie jednak takie emocjonalne wyjałowienie,czy też separowanie sie od emocji nie najlepiej sie kojarzy-czy ludzie w ten sposób nie stają się myslacymi cyborgami?Wiadomo,ze uczucia takie jak ból i cierpienie są narzedziami oczyszczenia na drodze rozwoju duchowego..
atalia
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 3943
Rejestracja: 17 sty 2010, 12:30

Poprzednia

Wróć do Różne różności

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości