Na Kongresie ktoś dość zgrabnie i krótko ujął, iż wszystko zależy od intencji, a na dodatek różnimy się od psa postrzeganiem.
Sam zawsze uważałem podobnie, ale pozwolę sobie to opisać po swojemu, jak to kiedyś sobie wytłumaczyłem.
//może wyjątek zrobię i... streszczę się
Czy dobrem jest życie?
Tak, bowiem w życie tchnięta jest dusza po to, by się uczyć, a skoro życie nie jest bezcelowe i wiedzie nas ku dobru, to jako-takie również jest dobre (bolesne również jest dobre, bowiem ten ból jest nam potrzebny do oczyszczenia, do prób... w rezultacie życie jako- takie jest zawsze dobre, niezależnie od tego jak istota żywa je odczuwa). Życie to dar, świadectwo miłosierdzia Boga, który daje możliwość poprawy.
Czy człowiek może żyć nie jedząc?
Nie
Czy może nie zabijać, a jednocześnie jeść?
Nie, nawet w padlinie i kompostowniku jest życie, które zostanie strawione, jeśli znajdzie się w naszym żołądku.
Suma summarum:
-życie jest dobrem, jest darem od Boga
-nie można żyć nie jedząc, toteż by utrzymać szansę na poprawę swoich win z poprzednich wcieleń musimy jeść.
-nie mamy możliwości jeść jednocześnie nie zabijając innych organizmów żywych, takie jest prawo natury
Musimy się więc zastanowić nad kilkoma możliwymi drogami ("wiadomo, że tak nie będzie, ale wariaty trzeba przećwiczyć"
).
a) zabijamy się nim po raz pierwszy weźmiemy do ust kęs czegokolwiek (włącznie z mlekiem matki, bowiem znajduje się tam siara, która zabija szkodliwe mikroorganizmy w naszym organizmie). W rezultacie otrzymaliśmy od Boga dar, którego najlepszym możliwym przyjęciem będzie odrzucenie w postaci śmierci głodowej (bo czy wolno będzie nam skrócić sobie cierpienia inaczej?)
b) przyjmujemy, że opcja a) jest bzdurą
(skrycie się Wam przyznam, że troszkę tak uważam ) i paradoksem; szukamy najlepszej ścieżki w zabijaniu innych organizmów, bowiem bez wątpienia i tak można grzeszyć
No to teraz: kogo zabijać by "nie być mordercą" (nie dosłowie... wiadomo o co chodzi).
Zabijamy by przeżyć, to już ustaliliśmy. Teraz trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy istotne jest w jakim zdrowiu. Czy "przeżyć dobrze i bez grzechu" do znaczy ledwo przeżyć 20 lat i nie wiedzieć kiedy się umrze na jakąś chorobę, czy też w dobrym zdrowiu? Mieć siłę by zapewnić swojej rodzinie brak cierpienia i to zrobić? Jeśli punkt a) zakładający mimo wszystko życie (krótkie, tylko jedno pokolenie idealnych, ale zawsze) uznaliśmy za błędny, to oczywistym jest, że powinniśmy w imię przyjęcia tego daru- dbać o niego! Skoro musimy dbać, by dobrze nam służył, to wszystko w zasadzie zaczyna być jasne.
Czy nasze organizmy dadzą radę na samej zieleninie? Szanuję bardzo tych, co się tak poświęcają, jednak nawet nasze uzębienie świadczy o tym, że ni cholery. Ja bez wątpienia miesiąca bym nie wyżył bez mięsa w dobrym zdrowiu, szybko bym się zaczął kończyć, a ewenement ze mnie żaden.
Wniosek jest taki, że by przyjąć od Boga ten dar- musimy jeść i rośliny i mięso.
Pytanie kolejne- jak zabijać, by nie czynić tego źle, oraz jakie mięso i rośliny wolno nam jeść.
Skąd te pytania? Ponieważ nie uważam zatłuczenia kijem na śmierć za coś dobrego. Powoduje to cierpienie innej istoty, a tego musimy się strzec, bowiem jest złe! Stąd w ogóle rozróżnienie moralne na jedzenie mięsa i roślin- rośliny zdają się (ale to tylko iluzja, bowiem w rzeczywistości jest inaczej) nic nie czuć i dlatego to wydaje nam się lepsze.
Wiemy jednak, że musimy jeść i to i to, więc trzeba sobie zadać generalne pytanie jakie mięso możemy jeść. Zabijać powinniśmy tylko tyle istot ile musimy, nie więcej (ale i nie mniej, bowiem nie mamy prawa odrzucać daru, to ustalone!). Mamy obowiązek zabijać tak, by ograniczyć ból, który się pojawia w związku z naszym działaniem (czy to cierpienie samej istoty, czy społeczności do której należy).
Dochodzimy w rezultacie do wniosku, że człowieka nie możemy zabijać, by się pożywić, ponieważ jest to jednostka na tyle rozwinięta, iż cierpienie jej i istot świadomych tego wydarzenia będzie zbyt duże. Źródłem jest inteligencja, świadomość... musimy więc szukać dalej i w ten sposób docieramy do kurcząt, świń, krów... im prostsze są naszym zdaniem emocje zwierzęcia, tym mniejsze wyrzuty sumienia mamy w związku z tym, że byśmy się najedli- zwierzę musiało zginąć.
Takie jest moje zdanie i jak zwykle musiało się skończyć elaboratem... nie wytrzymuję już sam ze sobą