Witam wszystkich,
Temat sam mi się nasunął, więc piszę prosto z serca.
Pewnie nie raz ten temat był poruszany na tym forum, ale sama nie rozumiem że nagle poczułam potrzebę pisania.
Dziwne to dla mnie, może wy mi to wytłumaczycie, ale mam wrażenie jakbym wróciła do życia. Do miłosci. Do wszechrzeczy.
Tak jakbym przeszła przemianę, metamorfozę, oczysciła sie.
Wczoraj byłam na różańcu w kościele. Daje mi on radosc. Doszłam do niego w drodze rozwoju. I..., co usłyszałam. Słowa- muszę isc dalej
Poczułam wtedy, że teraz już wiem więcej. Że więcej wierzę już niezłomnie.
Niedowiarkom mogę tylko radzić. Nie mogę zmuszać ani ostrzegać. Takie chyba moje zadanie.
I bycie kimś w rodzaju doradcy jest wpisane w moje życie doczesne.
Rada, miłość radość, żarty i humor ku pokrzepieniu serc, miłosierdzie, prawda, wyzwolenie a nawet walka to tylko kilka z słów, które towarzysza mi w tym wcieleniu.
Wyzwolenie, szacunek, empatia, zrozumienie, wzruszenie, lekarstwo, upadek, etyka, nauka i rozwój.... natura? I wiele wiele innych temu podobnych.
Możliwe że jeszcze przyjdzie mi się zmierzyć z rzeczywistością, ale któż z nas tu obecnych jest ponad to odgrywając jakąś rolę?.
Tylko ten, który nie wierzy.
Uwierzcie, a będzie Wam dane- cisną sie słowa same.
Sama nie rozumiem jeszcze co sie dzieje ze mna ale piszę z potrzeby serca.