Wydaje mi się Paul 023, że nie popełniasz błędu i się nie mylisz. Jednak z mojego punktu widzenia, ważniejsza od kadzideł jest modlitwa w intencji dusz przechodzących na inny poziom rzeczywistości i (oby...) świadomości. Jakkolwiek by rozumieć pojęcie modlitwa, u podstaw tego działania powinna leżeć miłość bezwarunkowa, albo przynajmniej życzliwość, szacunek, chęć pomocy nawet, jeżeli tego do końca nie pojmujemy i nie ogarniamy naszymi umysłami. Ludzkie postrzeganie jest naprawdę mocno ograniczone i przyblokowane.
Odezwałam się jednak w temacie dotyczącym Divaldo teraz, bo... nie miałam jakoś odwagi zadać pytania, poruszyć sprawy wcześniej, a należało, bo nic w tym złego przecie.
Sama siebie często nie rozumiem, ale to nic złego przecie, bo też się nieustannie uczę i, mam nadzieję, pomaleńku doskonalę duchowo.
Nie miałam okazji zapytać o to Divaldo, więc swoje pytanie, refleksję może raczej, wrzucam tutaj.
Odnoszę bowiem silne wrażenie, silne odczucie, że Divaldo nie jest tylko medium, nie jest tylko odbiornikiem i przekaźnikiem, ale też nadawcą... Czy ktoś z Was już się zorientował? Czy ktoś z Was jest tego świadomy? Ciekawa też jestem, na ile on sam posiada świadomość swojej mocy, a raczej świadomość mocy własnych myśli. Częstotliwość myśli Divaldo i tego, co pragnie przekazać innym (może czyni to automatycznie, nie wiem), jest w istocie możliwa do odbioru tylko przez podobne częstotliwości. Czy wiecie, o co mi chodzi? Rozmawialiście o tym kiedykolwiek? Wydaje mi się to nie tylko bardzo ciekawe, inspirujące, pomocne, ale i... piękne.
No i taka to refleksja teraz mnie naszła, a także ochota, by się tym z Wami podzielić.
Pozdrawiam serdecznie!:)
m.