W 7 roku życia rozbolała mnie prawa ręka powyżej łokcia.Potworny ból,ręka spuchła niesamowicie. Szpital,przeswietlenie,ropa w ręce i kość jak sito.
Diagnoza,zapalenie kosci. Kosc,a własciwie to co z niej pozostało nie dawała rokowań na przyszłość i lekarze powiedzieli,ze ręke chyba bedzie trzeba odciąć.
Mama sie nie zgodziła.Jakaś mądra lekarka kazała dawać mi duzo galaretek,kiśli [robione z kosci wołowych] i całe tony cielęciny,do tego tabletki z wapnem i po paru miesiącach kosć sie odbudowała.
Niedawno pewna babeczka która potrafi zerknąć w poprzednie wcielenia,powiedziała,ze w którymś tam wcieleniu ktos za kare obciął mi prawą rękę i czy nie mam problemów z ręką w obecnym wcieleniu?
Troszkę byłam w szoku