A ja z drugiej strony kierowany nieco doświadczeniem i kilkudniowymi przemyśleniami napiszę, że jestem przeciwny jakiejś nachalnej reklamie, a za taką mogłoby uchodzić powieszenie banera. Myślę, że są właściwie dwa sposoby na promowanie spirytyzmu:
1) Wyjście z reklamą do wszystkich na zasadzie wieszania banerów gdzie popadnie, rozdawania ulotek, wykupienia reklamy w ogólnopolskiej prasie itp. Myślę, że efekt będzie nikły, bo choć może kilka osób zafrapuje ciekawe hasło, to będzie to za mało, by zainteresować ludzi. Spirytyzm wymaga pewnego wprowadzenia, a takie można uzyskać wyłącznie dzięki nieco dłuższej lekturze, wysłuchaniu wykładu czy konferencji lub rozmowie ze znajomym, który o spirytyzmie ma już jako takie pojęcie
2) Szukanie osób, które spirytyzmem mogą się potencjalnie zainteresować i są na niego otwarte. Gdy tych osób będzie coraz więcej, o spirytyzmie dowie się naprawdę dużo ludzi. Jak widzimy z doświadczenia każdy z nas wspomina o nim wśród rodziny, znajomych, pisze na forum, Facebooku itp. Przesłanie spirytyzmu idzie więc dzięki temu w świat...
Mimo że punkt 1) jest bardzo kuszący, bo daje złudzenie, że jak wywiesimy baner, następnego dnia milion osób stanie się spirytystami, to chyba przyniesie odwrotny skutek. Ludzie potraktują słowo spirytyzm stereotypowo, nagle do działania włączy się kościół, starsze panie przyjdą z pretensjami. Spirytyzm nie musi być na świeczniku. Nie ma takiej potrzeby. Jest prawdą, która prędzej czy później dotrze do ludzi, ale nie ma przy tym pośpiechu. Nie wszyscy są na to gotowi. Trzeba moim zdaniem działać spokojnie i rozważnie metodą małych kroków, bo tylko ona przynosi efekty. Zobaczcie np. naszą stronę na Facebooku. Jak ją zakładałem, myślałem, że będziemy mieć góra 20-30 fanów. Dziś zbliżamy się do 300, co na tak niszowy w sumie portal, jest olbrzymim sukcesem. A będzie nas jeszcze więcej