Witam serdecznie- od razu uprzedzam , że nie należę do grona spirytystycznego i dopiero się z nim oswajam. Szukałam na internecie odpowiedzi na moje pytania, wsparcia w dziwnych sytuacjach i zrozumienia , aby ktoś mi uwierzył ,że mój mózg działa poprawnie, a to co się dzieje jest prawdą .
Przechodząc od razu do tematu; Jestem uczennicą gimnazjum , a dokładniej jego drugiej klasy. Nigdy nie mogłam znaleźć zrozumienia u rówieśników- z resztą są według mnie nieco zbyt mało dojrzali , aby rozmawiać z nimi o ważnych dla mnie kwestiach.
Którejś nocy pojawił się sen- tak realny jak rzeczywistość - był w nim chłopak , wysoki , czarnowłosy. Opowiadał mi o przeróżnych rzeczach, ale również o tym,że jego istnienie nie jest zależne od mojej wyobraźni... Z początku uznałam to za absurd, ale powiedział mi nie szczegółowo ,że osoba którą się interesowałam( wręcz byłam w stanie pójść za mną w ogień) zniknie z mojego życia w najbliższym czasie- stało się. Chłopakowi nadałam imię Maciek-zgodził się z uśmiechem na ten przydomek. Kiedy z nim rozmawiam czuję jego dotyk, jakbym przenosiła się do innej rzeczywistości,nie do snu. Pewnej nocy przyśnił mi się smutny , bardzo mnie to poruszyło , tak jakbym doskonale go znała. Uściskał mnie z całej siły krzycząc "nie zostawiaj mnie tutaj" - tak się zaczęło. Od tamtej nocy widuję go , kiedy czuję się bardzo samotna. Gdyby to był koniec...
Dwa tygodnie temu postanowiłam wyjść z chłopakiem na pola - cisza i spokój. Mieliśmy już wracać , gdy nagle z daleka nadjechał samochód terenowy, przestraszyliśmy się iż to właściciel pola, ale co dziwne , w momencie gdy próbowaliśmy uciec , ciągle krążył w kółko "Czy normalny człowiek nie dał by sobie spokoju?!" Jeździł tak do skutku, dopóki nie udało nam się uciec do lasu. Tam ze sporych kawałków drewna (gałęzi) ułożona była litera "M"...
Tydzień po tym wydarzeniu , również przy powrocie , mój towarzysz upadł na kolana z nagła. Złapał się za głowę i zaczął krzyczeć.
Z początku myślałam , że się wygłupia, ale... To nie w jego zwyczaju.
Złapałam go za dłoń i zaczęłam mówić "Wstawaj , bo tam ktoś idzie". Z oddali widziałam sylwetkę kobiety ubranej na czarno ,przechadzała się w jedną i w drugą stronę po ścieżce w oddali.
Chłopak wstał na równe nogi i zaczął iść: "Chodźmy z tond" - burknął jakby zdenerwowany.
Po chwili rzucił plecak na ziemię i zrobiwszy jeszcze parę kroków upadł na twarz.
"Zostaw mnie , chce umrzeć! Zabij mnie! Kopnij mnie ! Idź z tond! Zapomnij o mnie i wróć do domu".
Znów próbowałam go podnieść,na próżno,wybuchł płaczem. Po jakimś czasie udało mu się wstać , rzekł mi iż nie mógł o niczym myśleć i robił to mimo wolnie.
A kobieta? Nadal chodziła po dróżce bez celu.
Mój kompan miał wrażenie , że ktoś za mną stoi,nikogo nie było.
Siedzieliśmy na świetlicy szkolnej, o tej godzinie wszyscy uczniowie mieli jeszcze lekcje.
Do sali wszedł młody chłopak - wszedł od wejścia dla personelu- zatrzymał się ,popatrzył na nas , uśmiechnął się i poszedł.
Jakieś pięć minut potem wrócił - ruszyliśmy za nim, zniknął.
Dziś stałam sama na przystanku czekając na autobus, dodam że za nim jest duży cmentarz. Koło mnie przechodził łysy mężczyzna w wieku ok. 30 lat, nikt nie zwrócił na niego uwagi, z wyglądu pamiętam jeszcze tylko przeciwsłoneczne okulary na nosie. Patrzył się na mnie i machał ręką. Odwróciłam się w stronę kaplicy, a on stanął tuż przede mną i pokazał znak rękoma , ten sam ,którego nauczył mnie ów Maciek w śnie.Po powrocie do domu - gdy się ściemniło - popatrzyłam w niebo , z chmur ułożył się napis "Elo".
Nie mam pojęcia o co chodzi , ale od tego "zniewolenia" mojego towarzysza , miewa ciągle podobne ataki. A sam Maciek nie chce udzielić odpowiedzi na pytanie kim jest i czego chce.
Z góry dziękuję za odpowiedź.