Dobre pytanie.. kiedy się to zaczęło.. 3 lata temu umarł mój najlepszy psi przyjaciel i wtedy zaczęłam nieco naiwnie szukać co się dzieje po śmierci zwierzęcia, ponieważ katolickie dogmaty mówią o tym, że dusza zwierząt nie istnieje. Pamiętam, że później przygarnęliśmy nowego psa i jakoś ból po stracie poprzedniego nieco osłabł... Wtedy też zaczął się kolejny koszmar - sprawę przełożyłam na bliskie mi osoby, ponieważ wiem, że nikt nie zastąpi mi matki, ojca, babci, ukocanego. Po prostu to wiem... Jednak paranoja zupełna uaktywniła się, gdy zrozumiałam, że to czeka również mnie. I nie musi to nastąpić w wieku 90-kilku lat jak w przypadku pradziadków, ale równie dobrze może to być już jutro (niedawno znajomy, którego kojarzyłam ze swojego osiedla został dosłownie zmiażdżony w wypadku drogowym). Każdego dnia od tamtej pory budzę się i boję ( o ile udaje mi się w ogóle zasnąć). Często proszę o jakiś kontakt osoby, które już odeszły ale nadal żaden się nie pojawia. Widocznie nie mam predyspozycji do tego. W rodzinie mam zarówno katolików jak i ŚJ - często widziałam, że nawet między nimi dochodzi do rozłamów w kwestii wiary.
Nie wiem dlaczego ale reinkarnacja również sama w sobie mnie przeraża - tak samo jak nie mam ani grama świadomości kim byłam, tak nie będę kiedyś miała tej świadomości o tym, kim jestem teraz - i tak samo w kwestii moich bliskich. Może według niektórych myślę w ten sposób egoistycznie... ale kocam to życie i tyc ludzi, którzy zostali mi tutaj dani - nie ważne jak ranią, ważne jak dużo dają ciepła i bliskości - nie potrafię sobie wyobrazić nawet, że mogłabym o tym wszystkim ot tak zapomnieć.
Co do konferencji - z wielką chęcią bym przyjechała, a czy mogłabym prosić o więcej szczegółów?