Ryszard pisze:To proste, Mama zmarła a lekarze nadal żyją, pielęgniarki także, żyją bo ... i tutaj mam dylemat, dlaczego ?
Bałem się wiezienia , bo przecież to nie grzech wymierzyć sprawiedliwość , życie za życie. Przecież będą zabijali kolejnych ludzi (starszych) Polska jak Holandia, tylko tam zabijają z premedytacją, a u nas prostą nieudolnością oraz zaniechaniem.
Wiecie co powiedział do mnie ordynator z innego oddziału, "zawsze mówię młodszym kolegom , że się opłaca leczyć" ale to oddział intensywnej terapii, stworzony przez niego, oczko w głowie , wbrew naszej polityce.
Mama leżała w UCK , w sali monitorowanej przez pielęgniarki siedzące przy pasjansie.
Leki musiałem kupić bo tak dobrych nie mają, nie dałem im ulotek, gdy wróciłem na drugi dzień byłem przerażony , nie umieli podać leków ani jak dawkować, była zmiana i nowi nic nie wiedzieli, jednak jeszcze był czas by Mamę zabrać spowrotem do domu ... dlaczego nadal ufałem lekarzom, nie wiem.
Trzeciego dnia Mama już nie żyła, zaczekała aż przyjdę, posadziłem, pokazałem co przyniosłem nagle Mama krzyknęła "UMIERAM"
i umarła. Reanimacja około 20 minutowa w prymitywny sposób , nawet nie mieli defibrylatora tylko pompkę i miażdżyli klatkę.
Czuję się współwinny !!!!!!!
Wyrzucam sobie że zawołałem pogotowie, bałem się , czy to dziwne ?
Dla wielu zapewne tak , są tacy którzy dla własnej wygody oddają swoich rodziców albo rodzice dzieci do tzw domów opieki, by tam umierali samotnie i w poniżeniu ...
WIdziałem wiele śmierci , mam nadzieję, że pytając nie starałeś się mnie obrazić
Dodam jeszcze , kiedyś wierzyłem w Boga, dusze, inny świat, inne wymiary ...
Zobaczyłem jasny cel zycia człowieka, prokreacja, każde życie, każde istnienie ma tylko ten jeden cel.
Jako naczelni zawłaszczamy świat, jest nas coraz więcej, chcemy jesc a nie byc zjadani.
Emocje są tu naturalne, ale myślę, że zanadto wpływają na Twój osąd sytuacji. Zauważ, że świat, który wcześniej oceniałeś jako sensowny i posiadający metafizyczną głębię, po doświadczeniu tej śmierci stał się dla Ciebie bezsensowny i pozbawiony innych celów niż biologiczne. Ale przecież świat się nie zmienił w międzyczasie i był taki sam przed śmiercią Twojej mamy i pozostał taki sam później.
Anegdotka z muchą ciekawa, ale stara się wytworzyć wrażenie, że jesteśmy niczym. Otóż cały szkopuł w tym, że człowiek jest bytem samoświadomym, wyjątkowym w przyrodzie, jego umysł jest "nie z tego świata" - dosłownie i w przenośni. I to akurat nie jest kwestią wiary, ale zwykłej autorefleksji...