Uwazam ze trzeba od czegos zaczac, malymi krokami, nie zmuszajac sie za bardzo ale tez nie siedzac i patrzac w sufit ukladac sobie wszystko w glowie... najgorsze w tym wszystkim jest to ze od problemow po prostu nie da sie uciec, czasem w zyciu spotykaja nas takie lekcje... ze trudno jest nam sobie poradzic, wstac z kolan i isc dalej, ale jak juz to wczesniej ujelam nie bez kozery "lekcje" sa po to by uczyc nas, skad mamy wiedziec co nas czeka pozniej.. a moze jeszcze wiekszy cios? jak inaczej mamy sie do tego przygotowac ? To oczywiscie najczarniejszy scenariusz, jako ze jestem pesymistka zawsze zaczynam od najgorszego.. prawda jest jednak taka ze czekaja nas rowniez mile rzeczy, cudowni ludzie, zapierajace dech w piersiach miejsca ktore byc moze bedzie nam dane zobaczyc... kto wie ?
Polecam wiec Tobie, dobra literature, oddech dla siebie samej i naprawde gleboka refleksje nad zyciem... zaufaj mi, wiem co mowie. Od czegos bowiem trzeba zaczac ! Stawic czola problemom.. udowodnic sobie nade wszystko ale tez innym, ile jestesmy warci i ze nawet najtrudniejsza chwila naszego zycia moze byc dla nas nauka i potrafimy dac rade !
po pierwsze CIEZKA PRACA, DAJAC 100% SIEBIE W KAZDYM GESCIE, KAZDEJ RZECZY KTORA ROBIMY, (dajc drugiemu, nie oczekujac nic w zamian) I PRADOMOWNOSCIA ORAZ ZCZERA EMPATIA. Klucz do sukcesu i bram szczescia... jesli nie tu to w przyszlym zyciu. zyjmy wiec chwila moi drodzy, abysmy kiedys nie wstydzili sie niczego a byli dumni ze swoich czynow i tego co dalismy innym...