Jeśli Adam i Ewa byliby posłuszni Bogu

Czyli odrobina humoru na naszym "poważnym" forum...

Jeśli Adam i Ewa byliby posłuszni Bogu

Postautor: Hansel » 13 paź 2015, 17:30

Narodzić się, umrzeć, odrodzić ponownie i wciąż się rozwijać - takie jest prawo
Awatar użytkownika
Hansel
 
Posty: 3754
Rejestracja: 13 gru 2014, 17:26

Re: Jeśli Adam i Ewa byliby posłuszni Bogu

Postautor: Elfi » 27 paź 2015, 12:58

Proste, doszłoby do przeludnienia, więc Adam został zmuszony do zjedzenia jabłka :)
Awatar użytkownika
Elfi
 
Posty: 53
Rejestracja: 08 paź 2015, 11:26
Lokalizacja: Kraków

Re: Jeśli Adam i Ewa byliby posłuszni Bogu

Postautor: cthulhu87 » 27 paź 2015, 13:25

Albo w ogóle nie mieliby żadnych dzieci, bo zdaje się, że trudy związane z ciążą i porodem to również kara dla Ewy. Chyba że dzieci by się rodziły bez bólu i istniałaby u nich potrzeba posiadania dzieci.
"Widziałem słynne grody starożytności, spoczywające pod całunem piasku lub kamienia, jak Kartagina, miasta greckie na Sycylii, równinę Rzymu z rozwartymi grobami i śpiące pod popiołem Wezuwiusza snem wieków dwudziestu cmentarze." L. Denis
http://www.ksiazki-spirytystyczne.pl
Awatar użytkownika
cthulhu87
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 4282
Rejestracja: 19 lip 2008, 12:44

Re: Jeśli Adam i Ewa byliby posłuszni Bogu

Postautor: Hansel » 13 gru 2015, 23:17

,,100 dowodów na boskie pochodzenie 10 przykazań


Strona pt.: "Mój punkt widzenia" jest zamieszczona w internecie przez młodego człowieka, będącego klasycznym przykładem myślącego i wątpiącego nastolatka. Z podobnymi opiniami można się spotkać bardzo często na co dzień.

Strona niniejsza jest mieszanką oryginalnego tekstu strony, zamieszczonego w całości, z odpowiedziami. Cały artykuł ma na celu pokazanie wątpliwości, które nurtują młodzież, a które rzadko tylko są wyjaśniane. Odpowiedzi są napisane jak najprościej, zwracając uwagę na zachowanie, w miarę możliwości, potocznego języka, naśladującego stylem język autora oryginalnej strony.

Tekst tej strony został przesłany autorowi strony oryginalnej, który prosi o żywą polemikę.


Dziesięć przykazań - dziesięć dowodów na ich nieboskie pochodzenie Bóg to dziwna istota. Najpierw zakazał Adamowi i Ewie zjedzenia rajskiego jabłka. Człowiek okazał się ułomny i uległ Szatanowi, mającemu do dyspozycji TYLKO JEDNĄ pokusę. I co robi 'nieskończenie mądry' Pan? Jest tak naiwny, że zsyła człowieka na ziemię, gdzie są setki pokus.
*Tak naprawdę to na ziemi jest tylko jedna pokusa w wielu odmianach: odejście od Boga - postawienie się na równi z Bogiem (czyż nie wydaje Ci się, że jest to ta sama pokusa, która została podana w raju?).

Sam i poprzez swoich nawiedzonych kapłanów stwarza setki (czasami sprzecznych)
*Podaj przykład choć jednego sprzecznego (dotyczy wiary katolickiej)

zakazów i nakazów, ufając, że człowiek ich nie złamie. A jeśli złamie.
*Pan Bóg wiedział, że człowiek złamie zakazy, dał mu więc możliwość pokuty. Człowiek, gdy złamie zakaz, może się z upadku grzechu podnieść i to jest jedyna rzecz, która go wyzwala. "Wygnanie" z raju nie było wypędzeniem, ale daniem szansy do udźwignięcia ciężaru, jakim jest poznanie dobra i zła.

A jeśli złamie, to ...? Wszystko to, nawet z punktu widzenia 'puchu marnego', jest mało logiczne. Czyż można by wielbić taką istotę? Poniżej pokusiłem się o krótką analizę tego, czy dziesięć przykazań rzeczywiście pochodzi od Boga. Czy może ich autorem jest może człowiek? Czy ich kolejność wynika z ich wagi dla Boga, czy też z istoty wagi dla istnienia i twórcy religii - człowieka? Czy za ich niedopełnienie Bóg mógłby nas ukarać?
*To wprawdzie Bóg karze człowieka, ale dopóki nie zrozumie się tego, co to jest kara i dlaczego nie można mówić o jej przesłaniu. Kara, to znowu danie człowiekowi szansy, aby wybrał Boga. A dlaczego? Ponieważ przez grzech człowiek wybiera zło i bez pomocnej ręki nie wygrzebie się.

Czy jak im się lepiej przyjrzeć, to nie przejawiają cech 'ludzkich'. Pierwsze trzy rzeczywiście są najważniejsze. Kładą fundamenty istnienia religii. Pozostałe zapewniają tylko jej trwanie.
*Raczej trwanie człowieka. Pamiętaj - Przykazania to PREZENT !!!

Wszystkie zaś razem tworzą podstawy dawnego systemu władzy - panowania nad jednostką i społeczeństwem.
*Co rozumiesz przez słowo ''władza''? Totalitaryzm? Autokratyzm? Udowodnij, że religia jest władzą, a dostaniesz NOBLA!!!

1. Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną. Czy może mieć ono jakiekolwiek znaczenie dla Boga - twórcy wszechświata? Dając nam wolną wolę zgodził się, abyśmy wierzyli, w co chcemy. Czy jeśli będę wierzył - przypuśćmy - w dąb "Bartek", to umniejszy to w jakikolwiek sposób boskości Boga?
*boskości Boga to nie umniejszy

Inaczej, czy jako ojciec mogę wymagać od dziecka abym był dla niego autorytetem? Dlatego, że je utrzymuję, zapewniam byt, zbudowałem dom itd? Oczywiście, dobrze gdy będę, ale jeśli nie? To co, ukarać bachora? Spuścić mu lanie? Wygnać z domu?
*Forma uznania, jak mówisz, autorytetu Boga jest stanem, do którego powinniśmy dążyć. UWAGA!! NIE dlatego, że tak trzeba, że tak nam ktoś nakazał, ale dlatego, że to jedyne rozsądne wyjście. Gdy dziecko bierze do ręki zapałki, to rodzic nawet czasem je karze, ale po to, aby wiedziało, że zapałki są złe.

Nie wierzę, by miłosierny Bóg był do tego zdolny. Inaczej sprawa wygląda z punktu widzenia człowieka - twórcy religii. Przykazanie pierwsze jest podstawowym postulatem istnienia religii.
*Może raczej - religia opiera się na tym podstawowym stwierdzeniu, co?!?!?!?!

Jeśli każdy wierzyłby w innego Boga - nie byłoby można stworzyć wspólnoty wiary, a co za tym idzie kościoła.
*Rozumiem, że gdyby każdy w Polsce mówił innym językiem nie można by było stworzyć narodu; gdyby każdy człowiek miał inny wzrost, to nie można by było produkować ubrań... Tak, tylko że to nie człowiek dla religii a religia dla człowieka. W pierwszych wiekach judaizmu (tego opisywanego na początku Biblii w sposób alegoryczny) patriarchowie byli sługami ludu, zawsze ten, kto "tworzył" - przekazywał religię, nauczał o religii, bardzo ciężko pracował dla swojej społeczności.

2. Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno. Zupełnie niezrozumiałe z punktu widzenia Boga?
*Hola, hola, nie tak prędko z tą znajomością tego, co jest z punktu widzenia Boga a co nie.

No bo co z tego, że co drugie zdanie mówię Bóg, Jezus, Maria itp?
*I znowu. "Z punktu widzenia Boga" może i nic, ale gdy wzywamy Jego imienia, deprecjonujemy Jego imię w naszym mniemaniu, zmniejsza się nasz szacunek dla Niego i Jego praw, a co za tym idzie, łatwiej nam zgrzeszyć.

Swoją drogą: kiedy jeszcze jest daremnie a kiedy już nie?
*Wtedy jest daremne, gdy w swoim sercu wiesz, że jest nadaremne.

Czy moje daremnie jest równe z boskim? Czy jak ja myślę, że go nie obrażam, to go rzeczywiście nie obrażam?
*Nie zawsze, ale raczej każdy człowiek ma zdrowe sumienie.

Tak na marginesie (odnośnie tego samego tematu): "to tak samo, jak byśmy mogli obrazić słońce rzucając w nie grochem" (cyt. 'Listy z ziemi' Mark Twain)
*Boga nie obrażamy, Bóg się nie obraża. (Vide wyżej)

Znowu sprawa ma się zupełnie inaczej z punktu widzenia twórcy religii. Wiadomo, że słowo nadużywane traci swój wyraz, swą moc, swoją wyjątkowość. Tak jak nadużywane [k...], 'wartości chrześcijańskie' ( które de facto kiedyś brzmiały bardzo silnie i wyraziście) czy ostatnio zapomniana 'racja stanu'. I o tą wyjątkowość właśnie chodzi. Ktoś, kto tworzy religię, chce, by imię boga budziło respekt, szacunek i kojarzone było z nadanymi mu atrybutami. W przeciwnym razie słowo Bóg będzie pozbawione swej boskości, stanie się słowem pospolitym. Nikt nie będzie wierzył w istotę posiadającą 'zwykłą' nazwę. Nikt nie zadrży i nie przelęknie się boskości Boga. Nie pozwoli to na stworzenie kościoła-wspólnoty.
*Widzisz, coś czujesz, gdzieś dzwoni.

3. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Po co Bogu dzień święty jako taki?
*Po to, aby człowiek, który nie składa się tylko z ciała, mógł nakarmić także duszę.

Tym bardziej, że wszystkie ustalił człowiek.
*To już sprawa wiary, a więc uwierzenia w coś. Tego nikt Ci nie wytłumaczy?

Czy Bogu nie wystarczyłoby gdyby każdy chwalił jego imię i modlił się w dowolny dzień?
*Człowiek powinien chwalić Boga cały czas (dla swojego dobra), ale wtedy mogłoby mu zabraknąć czasu na prace.

Czy rozliczać będzie za ilość dni święconych czy za jakość ich spędzenia?
*Nikt nie będzie nas rozliczać. W dniu Sądu nasze grzechy po prostu nas nie uniosą. To jest właściwość grzechu, wytłumaczona na potrzeby maluczkich w II tysiącleciu przed n. Chr. Możesz zrozumieć to głębiej, to zrozum, że całość przykazań i "nakazów i zakazów" jest tylko uproszczoną formą "leksykonu Zasad Termodynamiki Przestrzeni Niebieskiej". Gdybyś do biednego pasterza w r. 1564 przed n. Chr. powiedział coś takiego, to jedyną odpowiedzią byłby głupi, nierozumny uśmiech.

O tym, że o nas dba i dla Niego ma znaczenie KAŻDY jeden człowiek świadczy fakt, że za KAŻDEGO z nas Jego syn umarł na krzyżu. Gdybyś w swoim poprzednim życiu umarł za kolegę z klatki schodowej, to też by miało znaczenie, czy on dobrze wykorzystuje swoje życie czy nie.

- Inaczej jest z punktu widzenia człowieka. W każdej religii istnieje jakiś obrządek. Nawet u afrykańskich plemion z dzikiego buszu. Czy im też bogowie nakazali święcić dzień święty?
*Zgadza się. Dzień święty jest też po to, aby odpocząć, zapomnieć o materializmie dnia powszedniego w różny sposób. Ludzie wszystkich plemion i ras to czują. Taka jest naturalna kolej rzeczy. Tak trzeba. "Nie można iść pod prąd istnień ludzkich".

- Nie. Po prostu wspólny obrządek tworzy wspólnotę. Wcale nie dlatego, że Bóg prędzej wysłucha modłów 1000 ludzi niż jednego. Jakie to miałoby mieć dla niego znaczenie?
*Zgadza się!!

- Obrządek, tak samo jak Bóg, jest fundamentem religii. Bez rytuału religia nie miałaby prawa bytu. W kilka lat zapomniano by, po co była, jaki cel jej przyświecał, do kogo się modlono itd. To dlatego Jezus ratował te 'owieczki', które się zgubiły. O tych co są w 'stadzie' nie trzeba dbać. Zagubionych trzeba przywrócić wspólnocie. Bo sami mogą na głupie pomysły wpaść i wymyślić sobie innego boga, przestać wierzyć, a co najgorsze siać zamęt w stadzie.
*Zgadza się!!!

- Z zewnątrz jest łatwiej spojrzeć na rzeczywistość.
*W tym wypadku takie spojrzenie jest raczej bardziej jednostronne niż z zewnątrz. To właśnie to samo, co przytrafiło się Adamowi w ogrodzie rajskim i co do dzisiaj się powtarza. Najpierw wąż kusi człowieka, że na zewnątrz będzie mógł zobaczyć więcej, a potem człowiek się urywa z łańcucha i co... i nic... Widzi mniej niż przedtem, bo widzi tylko oczami.

- Oczywiście, druga strona medalu to władza nad ludźmi. Czyż to nie cudowne: zebrać ludzi pod pretekstem modłów do Boga, w którego wierzą i dalej - podczas kazania i odpowiednio formułowanych modlitw - wciskać im do łbów pożądane modele zachowań, racji, prawd itp?
*Tak rzeczywiście dzieje się w niektórych protestanckich kościołach, a już zawsze w sektach. Wiara, to rewelacyjny zarobek. Sekta Moona miała kilkadziesiąt fabryk, sieć hoteli, linie lotnicze, teraz mają nawet fabrykę broni w Korei. Jeśli chodzi o Kościół katolicki, to też było i jest wielu, którzy są chciwi i kupczą różnymi rzeczami - ksiądz tez człowiek, też jest słaby. a może uważasz, że ksiądz to jakiś supermen - sorry, ale nie wyglądasz na takiego, co tak uważa, dlaczego więc nie pozwolisz mu błądzić.

- O celu materialnym (kiedyś danina, obecnie taca) nie wspominam, bo ktoś może powiedzieć, że się czepiam.
*No coments.

- 4. Czcij ojca swego i matkę swoja. Jaki niby miałby w tym interes?
*Znowu tylko o tym interesie. (Czy chodzi Ci o "...Wokulski po śmierci żony dalej kręcił swoim interesem...'')

- Dlaczego Bóg nie sformułował tego przykazania jako: "Szanuj dzieci swoje", bo one Ci będą kiedyś ostoją, bo mają być Twoją radością i przyszłością? Nie byłoby to lepsze?
*Kochany, przeczytaj uważnie Nowy Testament, a także listy św. Pawła. Jest tam w kilku miejscach właściwie słowo w słowo to, co napisałeś!!!

- Nie, On mówi czcij rodziców. Wszystkich, palantów, złodziei, [k...], pijaków i najgorszy przypadek katów rodzin. Czcij, bo Cię przypadkiem spłodzili. Przecież żadne dziecko nie przestaje szanować rodziców samo z siebie. Ono od małego beztrosko ich KOCHA. (Na pewno rodzice pamiętają jak ich dzieci chciały przebywać w ich towarzystwie, jak mimo lania przychodziły się przytulić, jak szczerze żałowały wyrządzonej rodzicom krzywdy itd.)
*Tak!! To WIELKI problem na dzisiaj. Ale raczej należy pomóc go rozwiązać. Pomóc zrobić tak, aby tak nie było w przyszłości. A z drugiej strony, nie można definicji opierać na patologii. Rodzina ...(jak wyżej)... jest rodziną patologiczną, a N!I!E!S!T!E!T!Y! takich jest coraz więcej.

Z drugiej też strony jako jednostka w naturalny sposób dąży do samostanowienia. Dopiero gdy głupi rodzic nie potrafi z dzieckiem postępować - tworzy się konflikt. Bunt przeradza się w agresję, dalej w nienawiść itd.
*Tak!! Dziecko powołane jest do "czczenia" rodziców, ale to na rodzicach często spoczywa wina za jego brak.

Inaczej przedstawia się sprawa z punktu widzenia twórcy kultu. Chcąc zapewnić trwałość religii, nakazuje 'czcić rodziców' czyli przejmować ich wiarę, pokornie chłonąć od nich wiedzę m.in. religijną, poddać się domowym rytuałom (tak na marginesie: na większość nie mamy przecież wpływu. One po prostu są.) W pewnym okresie unikamy tylko tych najbardziej uciążliwych, jak np. wynoszenie śmieci, sprzątanie, wychodzenie do kościoła itp. Jeśli się jednak przemożemy, przestają już być tak stresujące). To, że przy okazji nauczysz się wielu innych i nie zawsze cnotliwych rzeczy jest nieistotne. Ważne, żeby powstało następne pokolenie wiernych praktykujących i wyznających tą samą wiarę. No i co oczywiste - WARTOŚCI. Bo czym skorupka za młodu nasiąknie... Bo rodzina to podstawowa komórka tak społeczna jaki i religijna. Taki pomost pomiędzy pokoleniami.
*Spójrz na to ze strony naprawdę kochającej rodziny.

Cztery powyższe przykazania są podstawą istnienia religii. Poniższe natomiast postulują ład społeczny, sprzyjający rozwojowi i trwaniu religii. Przykazań tych wcale Bóg dawać nie musiał. Każdy zdrowy na umyśle człowiek zapytany o przyczyny konfliktów międzyludzkich odpowiedziałby - w takiej czy innej formie - to samo.
*Tu się mylisz. Znam ludzi, którzy na przykład twierdzą, że przyczyną wszystkich konfliktów na ziemi są... religie i filozofie. Gdy zlikwidujemy religie, zlikwidujemy konflikty.

5. Nie zabijaj. Przykazanie jak najbardziej szlachetne. Chociaż Bóg się przecież zbijaniem nie brzydzi. To On podobno - jak fama biblijna niesie - już kilka razy wykańczał ludzkość a to potopem (znów naiwnie sądząc, że w ten sposób wyleczy następne pokolenia ze skłonności do grzechu. Łatwiej byłoby załatwić Noego też i stworzyć sobie 'nowego' człowieka.), a to ogniem - paląc Sodomę i Gomorę (w tym dzieci od noworodków począwszy a kończąc na takich, co już rzeczywiście mogły).
*Znasz inne przykłady? Takie mniej bajkowe?

Tylko dlatego, że kilka osób bzykało się w niewłaściwy sposób. Widać interesuje go ten temat bardzo. Podobnie jak obecnych kapłanów. No ale przecież, żeby religia mogła trwać, trzeba zapewnić również odpowiednią populację dusz. Trzeba też zadbać o sforę kapłanów. Przede wszystkim zaś należy zadbać o pokój. Wojna powoduje, że ludzie się jednoczą w innym - nieboskim - celu. Sprawia, że zmienia się system wartości i powoduje odrodzenie w nie zawsze pożądany (wszyscy to znamy) sposób. Jedne religie upadają, inne się rodzą. Z punktu widzenia jednostki jest podobnie. Zbrodnia powoduje destrukcję moralną. Zabija w człowieku system wartości i - w przeciwstawieństwie do tego o czym mowa w pkt. 9/10 - nie łatwo takiego odszczepieńca nawrócić.
*TAK!

6. Nie cudzołóż. Dlaczego to niby takie ważne dla Boga? Czy bzykanie czyjejś żony lub męża zakłóca wiarę jednostki w Boga. Przeszkadza w jego miłowaniu?
*Zakłóca równowagę człowieka. To bardzo trudny temat. Trudny nie dlatego, że skomplikowany do wymyślenia, ale dlatego trudny, że dotyka barrrdzo wielu tematów. W wielkim skrócie jest to tak, że człowiek realizuje się przez miłość bliźniego (acha wiem, drażni Cię takie sformułowanie) realizuje się gdy myśli nie o sobie, a o drugim. "Bzykanie" czyjejś żony czy męża jest myśleniem o sobie, nawet wówczas, gdy się to robi z litości dla tej osoby, zakłóca więc równowagę w człowieku. Czy wiesz, jak to jest ze świętością? Człowiek powinien starać się o to, by być świętym. Ale gdybyś się starał tylko o to, byś ty był święty, nie wejdziesz do "nieba". Wejdziesz tam natomiast wtedy, gdy niemalże zapomnisz o tym, że Ty masz być święty, a nie będziesz robił nic innego, tylko pomagał innym zostać świętymi.

Teoretycznie skok w bok powinien być Bogu na rękę. Jeśli oczywiście z tego aktu narodzi się dziecię zapewniające trwanie gatunku. Szczególnie wtedy, gdy w danej parze fagas jest niepłodny.
*To już jest poza dyskusją.

Ale z punktu widzenia religii uleganie instynktom jest niepożądane. Instynkty powodują, że zaczynamy swobodnie myśleć.
*O właśnie. To jest znowu tzw. "zwód węża". Swobodnie myślisz, a w rzeczywistości bardziej ograniczenie niż przedtem.

Dając upust fantazji seksualnej popuśćmy wodze myśli również w innych dziedzinach. Nie zapominajmy, że myślenie i pamięć działają na zasadzie indukcji w pewnych obszarach mózgu. Stad pobudzając jedne ośrodki poruszamy też inne itd.
*masz pole do popisu w małżeństwie. Co znudziło Ci się?, chyba masz tej fantazji za mało!

Twórca religii dość skrupulatnie zadbał o jej trwałość poprzez zapanowanie nad człowiekiem. Sadzę też, że było to bardzo ważne przykazanie w czasach, kiedy syfilis i inne choroby weneryczne były nieuleczalne i dziesiątkowały zarówno wiernych jak i kapłanów.
*Facet, czy Ty zawsze musisz do każdego jedzenia dodawać trochę błotka dla smaku?

7.Nie kradnij. Czy jeśli ktoś będzie kradł, to jego wiara, religia upadnie?
*A słyszałeś kiedyś o sumieniu?

Czy Bogu może to w jakiś sposób zaszkodzić? Umniejszy to Jego boskość? Nie. Dowodem na to jest fakt, że od tysiącleci ludzie grzeszą, a religia nadal istnieje.
*To jest raczej dowód na to, że religia nie opiera się na grzechu albo walce z nim, pomimo tego, że wielu ludziom tak się wydaje.

Istnieją też wierni. Komu więc potrzebne to przykazanie? Ano tym, którym można coś ukraść. Z założenia kradnie się raczej tym, co mają coś do ukradzenia. W obecnych czasach każdemu coś tam można by zwinąć. Ale za czasów Mojżesza byli to prawie tylko władcy i kapłani, którzy od wieków ze sobą współpracowali ( i nie oszukujmy się, współpracują) w dziele sterowania masami ludzi. (Teraz od kontroli nad masami są głównie szybkie i ogólnodostępne media. Kiedyś ich nie było. I tylko układ władza-kościół, który zrzeszał i jednoczył ludzi, zapewniał władzy kontrolę nad społeczeństwem. Zresztą w afrykańskim buszu też o tym wiedzą.) Tak więc przykazanie to jest niczym innym jak ochroną przed rozgrabieniem majątku kościelno-królewskiego. Bo majątek (obecnie pieniądz) dawał władzę, a władzą nikt nie lubi się dzielić.
*Zauważ jacy ludzie są złodziejami. Myślisz, że zawsze tacy byli, nawet jako dzieci w kołysce. Nie. Dla złodzieja świat wartości (może jednak to wyrażenie ma jeszcze jakieś znaczenie) powoli zamiera, staje się szmatką mogącą wchłonąć wszystko. Złodziej z dnia na dzień zdolny jest do gorszych rzeczy. Złodziejstwo, podobnie jak każdy grzech, wciąga jak narkotyk. UZALEŻNIA, powoduje, że łakniesz go coraz więcej i nie możesz się bez niego obejść. Robisz więc wszystko dla zaspokojenia głodu. W końcu umierasz. Marnujesz swoje życie.

8. Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Ponownie - brak związku z Bogiem i wiarą.
*No pewno. Może w twoim rozumieniu nic nie ma związku z Bogiem, bo dla mnie wszystko ma z Nim związek.

Bóg i tak zna prawdę. Dlaczego więc kłamstwo miałoby być grzechem?
*Bo grzech nie dotyka Boga tylko człowieka.

Inaczej jeśli się jest nie Bogiem tylko człowiekiem. Kłamstwo naprawdę może zrobić dużo bałaganu. Dlatego też [wk...] niemiłosiernie. Nikt nie lubi, jak się z niego robi wała.
*"Cokolwiek uczyniłbyś jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie byś uczynił."

A szczególnie kapłani w konfesjonałach. Dobrze jest znać informacje z pierwszej ręki. Łatwo wtedy nimi manipulować, bronić się przed złymi ludźmi, a innych atakować. Doprawdy sprytnie pomyślane. I to sądzę jest prawdą przemyconą w tym przykazaniu. Przecież religii jako takiej również zwisa to, czy będziemy się okłamywać czy nie. Dwa ostatnie są w ogóle utopią. Zarówno z boskiego jak i czysto ludzkiego punktu widzenia.
*Jeśli chodzi o pokutę, to możemy kiedyś porozmawiać o tym, po co ona jest potrzebna.

9. Nie pożądaj żony bliźniego swego. To oznacza, że Bóg jest facetem.
*a może lesbijką?

Tylko jakby nie zdaje sobie sprawy z fizjologii człowieka. Bo na to, czy będę cudzołożył czy też nie - mam wpływ. No chyba, że mi się żona kumpla wciśnie do łóżka i przykuje kajdanami. Ale żądanie, bym panował nad swoja 'kuśką' i myślami, które żyją przecież swoim własnym życiem, to chyba przesada. Tym bardziej, że sam Bóg obdarzył człowieka tymi cechami. Co zrobić, jeśli cudza żona jest młodszą i ładniejszą [d...] niż własna?
*A no ćwiczyć, człowieku, ćwiczyć, abyś potem, gdy będzie trzeba po prostu się nie powiesił.

10. Ani żadnej rzeczy, która jego jest. Czy człowiek, niebędący oczywiście 'tybetańskim lamą', jest w stanie nad tym zapanować. Chyba każdemu z nas się zdarzyło i pewnie nieraz zdarzy pomyśleć o zdobyciu czegoś w sposób nie zawsze do końca uczciwy.
*Zgadza się.

(Oczywiście złośliwi mówią teraz, żebym nie tworzył reguły z własnych słabości.) Czyż jednak zamiar jest winą?
*W pewnym sensie tak, ale z drugiej strony winą też do końca nie musi nawet być czyn, bowiem nikt na ziemi nie jest w stanie powiedzieć, czy czyn został popełniony całkowicie świadomie; nie można też mówić tak naprawdę do końca o potępieniu za czyn. Tylko człowiek w swoim sumieniu to przeczuwa. Może więc grzechem być zamiar, a może grzechem nie być czyn.

Tego Bóg wymyślić nie mógł.
*A skąd Ty wiesz, co On mógł a czego nie?!?!?!

No, ale nic tak dobrze nie wpływa na kontrolę nad człowiekiem jak jego samoumartwienie - sprawienie, żeby czuł się winny. Łatwiej go wtedy 'nauczać' i wskazywać 'właściwe' ścieżki. Oczywiście będzie robił tak samo jak robił, ale już pouczony, natchniony i z mniejszym poczuciem winy. A najważniejsze, że będzie taki sam jak inni, wyznający te same wartości i wiarę. Wiedział o tym twórca religii tak jak potem twórca komunizmu - człowiek.
*hmmmmm


*Twoje poglądy określają Ciebie, jako człowieka myślącego i to bardzo mądrze. Nie jesteś po prostu zjadaczem chleba, szukasz i zadajesz pytania. Na wiele z nich trudno by było odpowiedzieć najmędrszym filozofom czy teologom. Np. o to, czy i kiedy można zabijać i kraść spierają się non stop wyznawcy wszystkich chyba nurtów i ideologii.,,

http://www.okiem.pl/czytelnia/100.htm
Narodzić się, umrzeć, odrodzić ponownie i wciąż się rozwijać - takie jest prawo
Awatar użytkownika
Hansel
 
Posty: 3754
Rejestracja: 13 gru 2014, 17:26


Wróć do Humor

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości