Zacznę od tego, że bardzo się cieszę, iż udało się Błękitną Wyspę wydać już na czas Kongresu - dzięki temu mogłem ją od razu kupić i przeczytać. Lektura jest tym bardziej fascynująca jeśli zna się Nasz Dom. Osobiście przyznam, że o wiele bliższy jest mi świat do którego trafił William Stead niż Andre Luiz No ale jak już było na wykładach mówione - taki świat, jakie duchy go zamieszkujące. Żałuję jedynie, że książka jest taka krótka, ale fakt ten wystarczająco autor uzasadnił we wstępie.
Zastanawia mnie pewna kwestia poruszona w BW, a mianowicie sport. Duchy mogą oddawać się tym czynnościom, co na Ziemi w tym i trenować sport. Ale skoro na BW nie odczuwa się zmęczenia, to na jakiej zasadzie działa ten trening? Zmęczenie informuje nas o wytrzymałości ciała, o jego aktualnym stanie i możliwościach. Jeśli sport byłby sportem siłowym to jak taki duch... rzeźbiłby sylwetkę? Zapewne to już zagłębianie się w szczegóły, ale przyzwyczajony jestem, że w spirytyzmie mimo wszystko całość układa się w całkowicie logiczne treści, a czasami przez takie szczegóły coś mi zgrzyta.
Dodam jeszcze, że po cichu liczę, iż w planach wydawnictwa na kolejne lata zostanie uwzględnione więcej tego typu literatury
A jak inni przyjęli Błękitną Wyspę?