Artykuł Anny Mikołejko pt. Dlaczego zjawa ma „ciało”?

Dyskusje o książkach związanych z tematyką spirytystyczną i dostępnych w Polsce. Recenzje, zapowiedzi, streszczenia książek zagranicznych.

Artykuł Anny Mikołejko pt. Dlaczego zjawa ma „ciało”?

Postautor: cthulhu87 » 23 lis 2008, 14:39

Zamieszczam w całości:), bo nie wiem czy działa link

To jest wersja html pliku http://www.wsd.edu.pl/publikacje/publi3.pdf.
G o o g l e automatycznie generuje wersję html dokumentu podczas indeksowania Sieci.Page 1

Anna Mikołejko

Dlaczego zjawa ma „ciało”?
Spór o istotę materializacji w spirytyzmie przełomu XIX i XX wieku


Zdumiewającym do dziś zjawiskiem wydaje się tempo i siła, z jaką
rozprzestrzeniał się ruch spirytystyczny. Moda na seanse, zapoczątkowana w 1848
roku dziecinną zabawą sióstr Fox, błyskawicznie przedostała się z Ameryki do
Europy i sprawiła, że niemal z dnia na dzień zaczęły pojawiać się setki mediów.
Według szacunkowych danych już w 1851 roku, w samym tylko mieście Nowy
York, pracowało ich ponad sto
1
. Głęboko poruszeni niezwykłymi zjawiskami
obywatele amerykańscy niebawem zażądali od Kongresu powołania specjalnej
komisji uczonych dla zbadania manifestujących się na seansach „objawów”. Ich
petycja zawierała aż czternaście tysięcy podpisów
2
. Za przykładem Ameryki wkrótce
poszły takie kraje, jak Szkocja, Anglia, Niemcy, Francja, a wreszcie i cała Europa.
Dynamikę ruchu skutecznie podsycał fakt, że seanse okazały się nienajgorszym
źródłem utrzymania - w Anglii na przykład zwyczaj nakazywał płacić jedną gwineę
od sesji, a zainteresowanych było sporo. Liczba aktywnych spirytystów angielskich
miała w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX stulecia przekroczyć już
dziesięć tysięcy, a liczbę osób zafascynowanych spirytyzmem oceniono na
dziesięciokrotnie wyższą
3
. W tej sytuacji konieczność zakładania instytutów i
towarzystw mających na celu zbadanie tych - tak bulwersujących opinię publiczną -
fenomenów wydawała się nieunikniona.
Jedną z pierwszych instytucji, które zamierzały prowadzić rzetelne i poważne
studia metapsychiczne, było powołane w 1851 roku w Cambridge Ghost Society –
poprzednik słynnego, działającego od 1882 roku aż do dziś, Society for Psychical
Research. Owo Towarzystwo Badań Psychicznych skupiło najznakomitsze umysły
kilku pokoleń. W jego szeregach znaleźli się William Crookes, William Fletcher
Barrett, Alfred Russell Wallace, Henry Sidgwick, William James, Alfred Tennyson,
John Ruskin, Lewis Carroll, Artur Conan Doyle i wielu innych. Z towarzystwem tym
w późniejszym okresie rywalizował słynny francuski Międzynarodowy Instytut
Badań Metapsychicznych, założony w 1918 roku. Kontynuował on badania
założonego w 1890 roku Institut Général Psychique, który skupiał takie znakomitości
jak Gabriel Tarde, Pierre Janet czy Charles Richet. Podobne placówki powstawały w
wielu krajach Europy, a nawet w Rosji. W 1875 roku utworzono więc tam Komisję
do Badania Zjawisk Mediumistycznych. W jej skład, obok znanych z zainteresowań
spirytystycznych badaczy takich jak Konstantin Aksakow czy Aleksandr Butlerow,
wszedł między innymi Dmitrij Mendelejew. Komisję tę powołało Towarzystwo
1
James Webb, The Occult Underground, Open Court Publishing Company, 1974, s. 15.
2
Ks. Władysław Michał Dębicki, Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion
szczególnych, w: Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym,
Warszawa 1895, s. 181-214.
3
Alan Gault, The Founders of Psychical Research, The Schocken Books, New York 1968, s. 77.Page 2

Fizyków przy Uniwersytecie Petersburskim. Jak niezwykłym powodzeniem cieszyła
się literatura spirytystyczna, świadczyć może też fakt, że w samej tylko Francji
wydano ponad sto tysięcy egzemplarzy - napisanej przez Allana Kardeca w 1857
roku - Księgi duchów
4
, a przecież książkę tę przetłumaczono ponadto na wiele
języków, w tym również na język polski
5
.
Spośród wszystkich fenomenów obserwowanych na seansach spirytystycznych
- świateł, dotyków, woni, odgłosów, aportów, teleportacji itp. - największe emocje
budziły zjawy. One też - ich ilość, stopień materializacji, aktywność - stawały się
główną miarą udanego seansu i głównym argumentem w ogarniającym całą Europę i
Amerykę sporze. Spór ten podzielił oba kontynenty nie tylko na zwolenników i
przeciwników tzw. duchownictwa, ale również na tych, którzy w manifestujących się
na seansach zjawiskach widzieli niezaprzeczalny dowód istnienia świata
nadzmysłowego (a więc zwolenników hipotezy spirytystycznej), i tych, którzy
szukali w nich nie odkrytych jeszcze, lecz naturalnych zdolności ciała i umysłu (czyli
zwolenników hipotezy metapsychicznej). Jedni i drudzy chcieli dowodzić swych
racji na gruncie nauki. Nauka miałaby zatem albo ostatecznie potwierdzić
prawdziwość świata nadprzyrodzonego, albo definitywnie zaprzeczyć jego istnieniu.
Tęsknotę tę widać już u Kardeca (1804-1869), który przy każdej okazji miał
zwyczaj podkreślać, że „spirytyzm będzie naukowy, albo nie będzie go wcale”
6
.
Kardec jednak równocześnie pod szyldem nauki dokonywał swoistej syntezy prawd
religijnych chrześcijaństwa i hinduizmu, którą uwiarygodniać miały „komunikaty” z
zaświatów. Była to więc w istocie próba stworzenia „naukowej” religii - idea, którą
w ostatnim okresie swego życia podniósł (ledwie sześć lat starszy od Kardeca)
Auguste Comte (1798-1857). Jeśli jednak Comte próbował uświęcić historię i kulturę
z ich najbardziej zasłużonymi twórcami, a zarazem symbolami (Platon, Aleksander
Wielki, Kolumb, Mozart, Kopernik itp.), nie wyłączając symbolicznych postaci
mitologii (Prometeusz, Herkules, Orfeusz, Ulisses itp.), Kardec starał się metodami
przyrodoznawstwa dowieść istnienia rzeczywistości nadprzyrodzonej i ją opisać.
Społeczny efekt tych działań przeszedł wszelkie oczekiwania. Skoncentrował też
powszechną uwagę na „ciele” zjawy jako decydującym dowodzie w sporze
pomiędzy zwolennikami hipotezy metapsychicznej i spirytystycznej. Obie strony
zgadzały się bowiem, że materializacje są „najefektowniejszymi zjawiskami
spirytyzmu”
7
i że stanowią „najdoskonalszy wykładnik właściwości medialnych”
8
.
Ostatecznie więc „ciało” zjawy stało się przedmiotem szczególnie burzliwych
dyskusji naukowych, religijnych i światopoglądowych. Ich echo znajduje jeszcze
4
Liczbę te podaje ks. Władysław Michał Dębicki, Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka
znamion szczególnych, w: Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-
filozoficznym, Warszawa 1895, s. 181-214.
5
Allan Kardec, Księga duchów, przeł. Jan Hobot, Hejnał, Wisła 1936.
6
Przemysław Grzybowski, Przedmowa, w: Allan Kardec, Księga duchów, przeł. Przemysław Grzybowski, „KOS”,
Katowice, b.r.w., s. 27.
7
Ks. Władysław Michał Dębicki, Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion
szczególnych, w: Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym,
Warszawa 1895, s. 181-214.
8
Norbert Okołowicz, Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim, Książnica Atlas, Warszawa 1926, s. 452Page 3

dzisiaj odbicie w potocznych wyobrażeniach, w których dość często seanse łączy się
z materializacjami, gdy tymczasem media materializacyjne należały do niesłychanie
rzadkich i przeważnie nie od razu ujawniały pełnię swoich możliwości. W Polsce
najbardziej znane były Stanisława Tomczykówna, z którą eksperymentował Julian
Ochorowicz, Stanisława Popielska, z którą eksperymentował Piotr Lebiedziński, Jan
Guzik, badany w Międzynarodowym Instytucie Badań Metapsychicznych w Paryżu,
i najbardziej niezwykłe polskie medium - Teofil Modrzejewski.
Jeśli prześledzić szczególnie dokładnie udokumentowaną historię seansów z
Teofilem Modrzejewskim
9
, widać, że z upływem czasu na spotkaniach z nim nie
tylko wzrastała liczba materializacji, ale również, że inne „objawy” - jak wówczas
mówiono - zostały im podporządkowane i najczęściej dopełniały jedynie efektu,
jakim były same materializacje. Zjawy stały się w ten sposób bezsprzecznie główną
atrakcją spotkań i eksperymentów, wzmacnianą jedynie przez różnego rodzaju
światła, dźwięki, zapachy, przemieszczenia przedmiotów, zmiany wagi czy
temperatury itp. Badacze tamtych czasów mieli świadomość tej ewolucji, między
innymi Norbert Okołowicz wyraźnie wskazywał na różnicę pomiędzy
materializacjami pierwszego i trzeciego okresu. „Na początku stwierdzano - pisał -
równoczesne występowanie kilku zjaw w zupełnie powiewnej i przenikliwej formie,
obok postaci ciemnych i świadczących o pełnem zmaterializowaniu. Widziano luźne
i jakby oderwane materializacje głów, twarzy, rąk i nóg ludzkich, oraz niekompletne
lub też luźne, rozmaitego rodzaju, akcesoria ubrań, występujące obok zjaw pełnych,
oświetlających się ekranem. Widywano, na tle dużych ekranów świetlnych, jakieś
niepełne i oderwane części postaci ludzkich, obok zupełnie zmaterializowanych.
Stwierdzano równoczesne występowanie kilku zjaw, nie zawsze w harmonijnej akcji,
lecz często nie mogących dojść do porozumienia między sobą i dających nieraz
wyraz swojemu niezadowoleniu z obecności innych zjaw”
10
.
W ostatnim natomiast okresie zjawy zaczynają, według słów Okołowicza,
„trwać coraz dłużej, zatracać cechy fragmentaryczne i tem samem nadawać się coraz
lepiej do obserwacji [...]. Kształtowanie się i różnicowanie indywidualności u zjaw
postaci ludzkich staje się coraz wyraźniejsze”
11
.
Taką ewolucję zaobserwować można nie tylko na seansach poszczególnych
mediów, ale także w całym ruchu, poczynając od pierwszego zaprotokołowanego
seansu, jaki odbył się w Krakowie w roku 1853
12
. Podczas tego spotkania bowiem
zaobserwować można było jedynie dwukrotne przesunięcie stołu ruchem wirowym z
zachodu na wschód, a następnie jego uszkodzenie, ale i tego było dosyć, by wywołać
trwającą pół roku debatę na łamach krakowskiego „Czasu”.
Większość relacji z początków drugiej połowy XIX wieku opisuje takie
właśnie ruchy przedmiotów, uszkodzenia, stukania, światła itp. O materializacjach
9
Teofil Modrzejewski był bardzo dokładnie badany w latach 1918-1926. Najpełniejszą dokumentację tych badań
zawiera książka Norberta Okołowicza, Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim, Książnica Atlas,
Warszawa 1926.
10
Tamże, s. 453.
11
Tamże, s. 454.
12
W seansie wzięli udział profesorowie Fierich, Czyrniański i Kuczyński, a relację z niego opublikował krakowski
„Czas”.Page 4

zjaw zaczęto mówić właściwie dopiero w latach siedemdziesiątych XIX wieku.
Niewątpliwie przyczyniły się do tego fotografie wykonane w latach 1872-1873 przez
Beattie'go i doktora Thompsona. Co ciekawe, eksperymentowali oni z medium
mówiącym, a nie materializacyjnym. Medium to jednak twierdziło, że widuje
podczas seansów jakieś mgliste zarysy, które przypominają kształty ludzkie, a
których nikt poza nim nie widzi.
Odtąd doniesienia o materializacjach zaczynają się mnożyć. Sławę zdobywa
zwłaszcza widmo Araba, które miało zwyczaj ukazywać się w towarzystwie pięknej
kobiety. Obie zjawy oświetlały się przy tym światłem wydobywającym się z ich
rąk
13
. Robiło to tak niezwykłe wrażenie, że zjawy te uwiecznił na swoim obrazie
James Tissot. Ich blask ostatecznie jednak zaćmiła zjawa Katie King
14
, której
fotografie w tysiącach egzemplarzy obiegły świat. Mimo coraz liczniejszych
doniesień o tych i innych nie mniej efektownych materializacjach, jeszcze w 1895
roku ks. Władysław Michał Dębicki wymienia dwie tylko kategorie zjawisk
pojawiających się na seansach: komunikacje
15
i objawy „materialnej natury”, takie
jak „podnoszenie stołów, aporty, granie na instrumentach, ukazywanie się rąk i nóg
tajemniczych, rozdzieranie firanek itp.”. O materializacjach wspomina wprawdzie,
uważa je jednak za mało wiarygodne
16
.
Materializacje z reguły wywoływały wyjątkowo silny opór sceptyków, nie
stanowił on jednak żadnej bariery – przeciwnie, zdawał się skupiać całą uwagę
właśnie na zjawach. Niebawem zresztą zaczęto je różnicować. Za najdoskonalsze
uchodziły tzw. czarne zjawy, nazywane również zjawami ciemnymi. Były to zjawy
w pełni zmaterializowane, nieprzezroczyste i tak podobno realne, że nawet w dotyku
miały przypominać żywe istoty. Zjawy te zdawały się oddychać, można było wyczuć
ich „puls”, usłyszeć bicie ich „serca”, poczuć ciepło ich „ciała” i bijącą od nich woń.
Można też było je zobaczyć (mimo mroku, jaki zazwyczaj panował podczas
seansów), ponieważ wiele z nich oświetlało się specjalnie w tym celu
przygotowanymi fosforyzującymi ekranami. Uczestnicy seansów za najdoskonalsze
uważali jednak te z nich, które oświetlały się same. Przebieg takiej właśnie
materializacji dobrze oddaje fragment protokołu z seansu, jaki odbył się 6 czerwca
1923 roku w Warszawie: „Po chwili, w odległości około metra od uczestników [...]
ukazały się raptem i równocześnie dwa światła, przewyższające siłą świetlną i
rozmiarem wszystkie inne widziane na tym seansie. Światła te wielkości i kształtu
13
Obie zjawy ukazywały się na seansach z medium Eglintonem (zob. Ludwik Szczepański, Okultyzm. Fakty i
złudzenia, t. 2, Spirytyzm współczesny, Kraków 1937, s. 88).
14
Zjawę tę wywoływała Florence Cook (1856-1904), z którą eksperymentował sir William Crookes (1832-1919),
odkrywca pierwiastka chemicznego tal i wynalazca radiometru, członek Królewskiej Akademii Nauk w Londynie.
William Crookes eksperymentował także z Homem, Sladem i innymi mediami.
15
Chodziło tu o przekazywanie informacji poprzez wskazanie odpowiednich liter (np. obsadką pióra czy ostrym kątem
ekierki) na przygotowanych wcześniej przez uczestników seansu kartonach. W modzie były też specjalne plansze z
literami, cyframi, a nawet często używanymi słowami – na przykład „tak” lub „nie”. Jednak najprostszy sposób polegał
na wymienianiu liter przez uczestników seansu. Właściwe litery miały być sygnalizowane stuknięciem. Czasem też
pojawiały się komunikaty pisane niewidzialną ręką.
16
Ks. Władysław Michał Dębicki, Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion
szczególnych, w: Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym,
Warszawa 1895, s. 181-214.Page 5

dużej dłoni ludzkiej emanowały bardzo wielką ilość dymów świetlanych, które
wspólnie ze światłem rozjaśniły środek pokoju, uczyniły widocznych najbliższych
uczestników oraz w następstwie tego i samą zjawę, którą okazała się postać jakiegoś
starszego mężczyzny o wybitnym typie wschodnim, białej obfitej szacie okrywającej
też głowę i jakby przepływającej przez ręce obnażone aż do łokci. Postać ta miała
długą, lecz bardzo cienką brodę kasztanowatego koloru, spadającą na piersi w dwóch
kręconych i cienkich kosmykach. Rzadkie zaś i nie zrośnięte pod nosem wąsy,
łamiące się pod kątem prostym na policzkach, wkręcały się w brodę, robiącą
wrażenie starannie utrzymanej. Twarz smagła i ascetyczna, oczy ciemne,
przenikliwe, osadzone pod krzaczastemi i silnie zarysowanemi brwiami.[...]Postać ta,
wysunąwszy przed siebie obie dłonie palcami do góry, zaczęła emanować z nich
wielkie ilości fosforyzujących dymów, przyczem składała dłonie razem, pocierała o
siebie, potem wznosiła do góry i znów wyciągała przed siebie. Obecni zdumieni
wyrazistością i bogactwem zjawiska zamilkli, śledząc w milczeniu coraz to
wyraźniej rysującą się postać w obłokach świetlanych dymów”
17
.
O wrażeniu, jakie na uczestnikach seansów wywoływały podobne zjawiska,
protokóły na ogół milczały. Odsłania je jednak relacja cenionego wówczas
publicysty Wojciecha Stpiczyńskiego. Pisał on: „Trzeba by sięgnąć do bogactwa
literackiego kunsztu, by oddać emocje przeżyte przez nas w następnych chwilach.
Najskrajniejszy sceptycyzm w odniesieniu do zjawisk spirytystycznych, którego
przedstawicieli nie brak na pewno wśród uczestników seansów, [...] a do których po
części sam się zaliczam - nie mogą oprzeć się ekspresji zjawiska”
18
.
W rzeczy samej zjawiska te u schyłku XIX i na początku XX wieku
fascynowały wszystkie grupy społeczne - aż po najwybitniejsze umysły epoki.
Śledzili je też artyści, szukając w nich natchnienia dla swych dzieł i teorii
estetycznych. W Polsce interesowali się nimi na przykład Stanisław Ignacy
Witkiewicz, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Antoni Lange, Stefan Grabiński,
Władysław Stanisław Reymont i wielu innych. Nie mniejsze zainteresowanie budziły
one wśród polityków – również tych z najwyższych szczebli, a więc marszałka
Józefa Piłsudskiego, Karola Górskiego (naczelnika Biura Prezydialnego w
Ministerstwie Spraw Wewnętrznych), Bronisława Sobolewskiego (ministra
sprawiedliwości) czy Jana Jermołowicza, komisarza rządu. Trudno się temu dziwić,
skoro w badanie zjawisk mediumicznych zaangażowane były światowe autorytety
naukowe, takie jak William James, Charles Richet, Henri Bergson, Olivier Lodge,
Julian Ochorowicz, Cesare Lombroso, Alfred Russell Wallace, William Crookes,
Aleksander Aksakow, Camille Flammarion, Maria Curie-Skłodowska i wielu innych.
Był wśród nich również Fryderyk Engels, który przeprowadzał eksperymenty z
dwunastoletnim chłopcem, podatnym na hipnozę. Dziecko nie wykazało jednak
żadnych zdolności mediumicznych, a negatywny wynik tych badań wzmocnił
jedynie sceptycyzm Engelsa i uprawomocnił go do wygłaszania dość kąśliwych
17
Norbert Okołowicz, Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim, Książnica Atlas, Warszawa 1926, s. 124,
125; seans ten odbył się w gabinecie medium - Teofila Modrzejewskiego, a uczestniczyli w nim Zygmunt Mostowski,
Janina Czuprykowska, Wojciech Stpiczyński, Jan Modrzejewski, Karol Sypniewski i Norbert Okołowicz.
18
Tamże, s. 134.Page 6

uwag na temat całego ruchu, w szczególności na temat zmaterializowanych zjaw:
„Jakże ciekawa musi być fizjologia tych ciał duchowych!” - pisał. „Oddychają one,
mają puls, a zatem posiadają płuca, serce i układ krążenia, są przeto i w pozostałe
narządy ciała wyposażone co najmniej równie dobrze jak my, zwykli śmiertelnicy.
Do oddychania bowiem niezbędne są przecież węglowodany, które spalają się w
płucach, a dostarczane mogą być tylko z zewnątrz. Duch musi więc mieć żołądek,
jelita i wszystko, co z tym się łączy”
19
.
Podobne uwagi nie studziły jednak zapału entuzjastów. Pod koniec XIX wieku
zwolenników „duchownictwa” szacowano już bowiem na około 15 milionów ludzi, a
w Międzynarodowym Kongresie Spirytystycznym, jaki odbył się we wrześniu 1889
roku w Paryżu, udział wzięło około pół tysiąca osób, wśród których było aż 93
reprezentantów prasy
20
.
Logika wywodu Engelsa musiała być zresztą z gruntu obca badaczom zjawisk
metapsychicznych. Oni bowiem zamierzali poprzez obserwacje i eksperymenty
ustalać nieznane prawidłowości, on natomiast wpisywał w doskonale znane
prawidłowości wybrane fenomeny. Według zainteresowanych materializacjami
badaczy, zewnętrzne podobieństwo ciała zjawy do ciała ludzkiego nie musiało więc
pociągać za sobą podobieństwa organów wewnętrznych ani nie oznaczało
identyczności procesów fizjologicznych. Było jedynie pewną prawidłowością, która
wraz z innymi prawidłowościami tworzyła sobie tylko właściwe wzory. Dlatego
starannie analizowano okoliczności, w jakich zjawy się ukazują i znikają, ich
zachowanie, sposoby oświetlania itp.
„Gdy seans był m n i e j u d a n y [podkr. - A.M.] - pisał Okołowicz - ilość
ciemnych zjaw ograniczała się do jednej, robiącej wrażenie, iż z trudem odrywa się
od medium, z trudem posuwa, w ogóle z trudem wykonywa czynności”
21
. Natomiast
podczas „udanych” seansów zjawy - niczym ludzie - chodziły po pokoju, otwierały
szuflady i szafy, grzebały w nich, szeleściły papierami, pisały ręcznie i na maszynie,
przyglądały się uczestnikom lub innym zjawom czy też innym objawom, przeglądały
książki i obrazki, bębniły palcami. Jedne wyglądały na zajęte własnymi sprawami,
czasami nawet wręcz obsesyjnie powtarzały te same czynności - ciągały po podłodze
jakieś pudełka, bębniły itp. Inne zdawały się zainteresowane seansem, przyglądały
się uczestnikom, próbowały nawiązać z nimi kontakt (zjawa lekarza
średniowiecznego), wykonywały drobne polecenia.
Na tym jednak kończyły się podobieństwa z ciałami ludzkimi. Ciała zjaw
zdawały się bowiem potwierdzać doskonałość ducha poprzez takie cechy, których
ludzkie ciała nie miały. Potrafiły zatem dzielić się na dwie, trzy, a czasami i więcej
postaci - co prawda, wówczas tylko jedna z nich była wyraźna, a pozostałe
wydawały się mniej materialne. Zjawy robiły też wrażenie, jakby ciemności nie
19
Fryderyk Engels, Przyrodoznawstwo w świecie duchów, w: Karol Marks, Fryderyk Engels, O religii, przeł. J.
Maliniak, S. Filmus i in., Książka i Wiedza, Warszawa 1962, s. 174.
20
Ks. Władysław Michał Dębicki, Koniec wieku XIX-go pod względem umysłowym. Charakterystyka znamion
szczególnych, w: Wielkie bankructwo umysłowe. Rzecz o nowoczesnym skrajnym sceptycyzmie naukowo-filozoficznym,
Warszawa 1895, s. 181-214.
21
Norbert Okołowicz, Wspomnienia z seansów z medium Frankiem Kluskim, Książnica Atlas, Warszawa 1926, s. 461.Page 7

przeszkadzały im w widzeniu, przeglądały bowiem papiery, karty pocztowe czy
fotografie, a nawet pisały ręcznie lub na maszynie w pokoju oświetlonym jedynie
słabym światłem czerwonej lub niebieskiej lampki, jaką zazwyczaj zapalano podczas
seansu. Zjawy potrafiły też wyczuwać nastroje i stan fizyczny uczestników, a nawet
odczytywać ich myśli. Tę ostatnią właściwość wykazywać miały przede wszystkim
zjawy oświetlające się własnym światłem
22
.
Jednak najbardziej uderzającą cechą ciała zjaw była ich elastyczność.
Wielokrotnie więc opisywano zjawy, które wydłużały kończyny lub zmieniały
własną powierzchowność, nadając sobie kształty lub rysy raz jednej, raz drugiej
osoby, czasami zdecydowanie różniącej się wiekiem czy płcią. Na seansach z
Teofilem Modrzejewskim zaobserwowano na przykład zjawę, która wyglądała tak,
jakby dwie lub trzy osoby wypełniały równocześnie ten sam kształt. Jej twarz
oscylowała między „wyraźnie męską, nie tracąc jednak pewnych cech i akcesoriów
kobiety i na odwrót”
23
. Były też zjawy odznaczające się niebywałą siłą fizyczną, jak
chociażby zjawa tzw. człowieka pierwotnego, który potrafił podnieść ciężką kanapę
bez widocznego wysiłku. Wiele zjaw potrafiło też bez jakichkolwiek problemów
przenikać przez meble czy nawet ludzi, unikając tym samym trudu ich okrążania.
Obserwowano również, co prawda rzadko, zjawy o wielkości mniejszej lub większej
niż naturalna. Ta elastyczność, to pokazywanie się znikąd i nagłe znikanie stawiało
oczywiście pytanie o właściwości ciała zjawy i o to, skąd się ono bierze.
Światowy rozgłos zyskał sobie zatem Piotr Lebiedziński (1860-1934), który
jako pierwszy, za zgodą medium Stanisławy Popielskiej, pobrał 20 lutego 1916 roku
próbkę ektoplazmy. Lebiedziński próbkę tę oddał do zbadania Wacławowi
Dąbrowskiemu. Analiza została wykonana w Pracowni Bakteriologicznej Muzeum
Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie. Równocześnie część próbki wysłano do
Monachium, gdzie przebadał ją Albert von Schrenck-Notzing (1862-1929). Próbka ta
zawierała białka, kropelki tłuszczu, leukocyty, komórki nabłonkowe i
mikroorganizmy pochodzące z jamy ustnej medium. Jej skład stał się dowodem
potwierdzającym hipotezę, że zjawy „pożyczają” sobie niejako materię tworzącą ich
ciała zarówno od ludzi biorących udział w seansach, jak i od przedmiotów
znajdujących się w pobliżu. Hipotezę tę miało też potwierdzać skrajne wyczerpanie
mediów po seansach oraz szybkie zużywanie się ubrań osób często seansujących. W
tym kontekście zwracano również uwagę na szmery i szelesty przypominające tarcie,
jakie słyszano zazwyczaj przed ukazaniem się widziadeł. Stali bywalcy spotkań
mówili wówczas, że zjawy się ubierają.
Analiza Lebiedzińskiego, w połączeniu ze wspomnianymi zjawiskami,
posłużyła ostatecznie za dowód, że istota żyjąca nie jest „zespołem komórek,
albowiem przedstawia się przede wszystkim jako psycho-dynamizm”, którego ciało,
a więc właśnie zespół komórek, może podlegać operacjom umysłu. Na ten pogląd
złożyły się przede wszystkim wysunięta przez Juliana Ochorowicza teoria ideoplastii
i oparta na niej teoria psychodynamizmu Gustawa Geleya (1868-1924), lekarza i
22
Tamże, s. 495.
23
Było to na seansach 19 października i 19 listopada 1921 roku (zob. tamże, s. 83).Page 8

pierwszego dyrektora Instytutu Metapsychicznego w Paryżu, urzeczonego skądinąd
filozofią Schopenhauera. W ślad za nimi wielu badaczy tamtej epoki zaczęło
zakładać, że idea czy też wyobrażenie może modelować żywą materię. W ten sposób
ciało zjawy stawało się świadectwem woli i siły duchowej człowieka zdolnej
przemienić świat.
O tym, jak głęboki był rezonans tej idei, mówi między innymi powieść
Antoniego Langego Miranda (1924), w której pojawia się koncepcja „wyzwolenia
astralnego” poprzez pełną materializację ducha i - zarazem - całkowitą
dematerializację ciała. Zmaterializowany duch okazuje się tam nowym,
doskonalszym człowiekiem. Ma tylko jedną wadę - istnieje zbyt krótko. Ocalenie
przynosi jednak Nirwidium, najbardziej elementarna cząstka materii, która nie tylko
„utrwala” byty astralne, ale również pozwala zapanować nad naturą wyłącznie przy
pomocy sił duchowych. Maszyny stają się więc niepotrzebne. Zdolność
materializacji zwiastuje natomiast przemianę wewnętrzną i zewnętrzną, przed jaką
stoi ludzkość. Lange pisze wprost, że swoją wizję uważa za „antycypację rzeczy,
które będą”
24
i że „w Mirandzie znajdują się przeczucia nieokreślonych dziś jeszcze
prawd naukowych”
25
. Tę nadzieję wzmacnia w nim odkrycie protonu, który
wprawdzie „nie jest tym samym, co Nirwidium, ale jest - jak stwierdza - bardzo
bliskie jego istoty”
26
. Ciało zjawy staje się więc ostatecznie materialnym gwarantem
idei renovatio w skali, jeśli nie kosmicznej, to z pewnością ludzkiej.
Tekst ukazał się w książce: Ucieleśnienia. Ciało w zwierciadle współczesnej
humanistyki. Myśl – praktyka – reprezentacja, prac. zbior. pod red. Anny
Wieczorkiewicz i Joanny Bator, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 2007
24
Antoni Lange, Miranda, Warszawa 1987, s. 8
25
Tamże, s. 7
26
Tamże
"Widziałem słynne grody starożytności, spoczywające pod całunem piasku lub kamienia, jak Kartagina, miasta greckie na Sycylii, równinę Rzymu z rozwartymi grobami i śpiące pod popiołem Wezuwiusza snem wieków dwudziestu cmentarze." L. Denis
http://www.ksiazki-spirytystyczne.pl
Awatar użytkownika
cthulhu87
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 4282
Rejestracja: 19 lip 2008, 12:44

Wróć do Literatura spirytystyczna

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości