Obserwator pisze:Empatia ateistów to minimalizowanie cierpienia - bo oni też go unikają .
Ale chyba nie wszystkim można wrzucać do jednego worka np taki Friedrich Nietzsche on z jednej strony nienawidził Chześcijaństwa a zdrugiei postać Jezusa go fascynowała ,
,Ostatni Chrześcijanin umarł na krzyżu.,,
,,Bóg chrześcijański jest tak absurdalnym Bogiem, że powinien zostać zniesiony nawet jeśli istnieje.,,
,,W niebie brak wszystkich interesujących ludzi.,,
„Ewangelia” umarła na krzyżu,,
poza tym on wierzył w pewien rodzaj nieśmiertelnośc bo skoro wszechświat istnieje wiecznie i nie posiada swojego stwórcy to znaczy że wystko co może się wydazyć musi się wydarzyć nawet to że powstanie w nim tak niezwykła istota jaką jest człowiek oraz to że zupełnie identyczny urodzi się kiedyś jeszcze raz i przeżyje jeszcze raz dokładnie takie samo życie... To by zresztą potwierdzało że Bóg nigdy nikogo nie zsyła do Piekła tylko to najwyżej człowiek sam je sobie organizuje.
Ze mną to było raczej tak że ja miałem nadzieję że Bóg istnieje dlatego zarówno ludzie ktorzy byli tak na 100% przekonani że Bóg istnieje albo że nie budzili we mnie niepokój. Dlatego właśnie pokochałem Spirytyzm bo on w nic nie każe Ślepo wierzyć.
Przez Katolickiego Boga poczułem się odrurzuciny bo on premiuje fanatyków gotowych na jego rozkaż zabić tak jak Abracham własnego syna. Gdybym ja gdybym usłyszał głos w głowi który każe mi kogoś zabić to poszedł bym raczej do psychiatry.