Witam,
Tak przeglądam internet i czytam opinie ludzi którzy na własną rękę dla zabawy lub też z powodów poważnych zajmowali się spirytyzmem.
Pomijając wypowiedzi dzieci wielokrotnie albo nawet w 100% przypadków "zabawa" tak kończyła się bardzo źle albo nawet nie ma końca.
Czytam cały czas historie ludzi którzy mieli do czynienia z seansami i może jak do tej pory dwie osoby znają osoby które odniosły jakiś tam sukces w tej materi. Tzn. jedna historia mówi o tym jak babcia pewnej osoby podczas urodzenia spisywała wszystko wierszem na temat tej osoby i jej życia - osoba ta teraz jest w stanie w 100% potwierdzić że wszystko się spełniło, ku zaskoczeniu wszystko było napisane pięknym wierszem.
No ale tak jak piszę są to przypadki jeden na milion gdzie wszystko się udaje, operacja przeprowadzona bezpiecznie.
A reszta przypadków kończy się mniej więcej tak jak wklejony poniżej cytat jednej z osób:
"wiesz ja ostatnio uczestniczyłam w seansie spirytystycznym i powiem Ci , że nie było to przyjemne bo wywołaliśmy jaką astralną larwe i do tej pory prześladuje dom mojej sąsiadki.I gdy zapisywaliśmy litery i przeczytaliśmy je pod koniec to wyszło nam "wszyscy zginiecie' i na drugi dzień mój kolega miał wypadek"
Od opętań, wypadkach, strachu, zaburzeń psychicznych kończąc.
To mnie zastanawia, dlaczego w takiej Brazyli jest tyle wyznawców a w Polsce każdy na temat spirytyzm ucieka, bojąc się tego. Coś w tym jest, czytałem wypowiedzi osób po 40 które mówią o tym że gdyby wiedzieli czym to grozi nigdy by nie próbowali.
Z jednej strony to niezwykłe co potrafią robić osoby które nawiązują kontakty z duchami, z jednej strony otrzymują niezwykłe zdolności a z drugiej strony odpowiedzi oraz pomoc w swoim rozwoju.
A druga strona medalu to większość "amatorów mocnych wrażeń" kończy jak kończy.
Ja pomimo tego że zawsze interesowałem, wierzyłem i teraz nawet wiem o pewnych faktach to nigdy sam nie doświadczyłem niczego niezwykłego oprócz jednego razu, w zasadzie to można powiedzieć o 2 przypadkach a jeszcze jeden to już tylko obserwacja.
Pierwszy przypadek to zapewne można czymś wytłumaczyć (bardzo straszne i nigdy więcej) polegało to na tym:
To było jak miałem może, sam nie wiem nawet ile, ale powiedzmy ze 14 lat. Pewnego dnia po południu nie wiadomo skąd zaczełem czuć, nie wiem jak to nazwać strach, ból jak bym komuś zrobił krzywdę. Po kilku minutach nasilało się to tak, że czułem się jak bym zabił z 100 osób, jakieś wyrzuty, pot, ciągłe myśli aby zrobić komuś krzywdę, bliskim, sobie. Czułem się jak opętany, mimo że zachowywałem świadomość, mogłem dalej robić co chciałem to w głowie cały czas myśli zła i aby zabijać.
Nikomu teog nie mówiłem bałem się jak cholera, o co chodzi, dziecko sobie ogląda telewizję i nagle coś takiego z nie wiadomo skąd i po co?
Zaczełem biegać i wykonywać jakieś czynności fizyczne aby nie myśleć o tym. Czułem jak w środku się bronię przed tym bo nie chce tego robić.
Po tygodni to coś mnie zostawiło, stawiałem tak silny opór, w myślach cały czas powtarzałem precz mi ztąd, unikałem jaki kolwiek niebezpiecznych narzędzi jak noże, ostre rzeczy ponieważ te myśli mi kazały się zabijć albo zrobić sobie krzywdę.
Byłem dzieckiem 14 letnim, może 13 lat, to coś było odemnie silniejsze milion razy ale nie wiem skąd był we mnie jakiś upór stawiać opór, po tygodniu walki prawie nie miałem sił, prawie bym zwariował. Nie wiem czy się wtedy modliłem ale w myślach mówiłem i wołałem o pomoc. Nikomu nic nie mówiłem żeby nie wzieli mnie za wariata. Pod koniec już tak ostro walczyłem, chyba nawet w myślach się po swojemu modliłem, wręcz błagałem i nie pamiętam co się stało ale z dnia na dzień wszystko wróciło do normy.
Pare razy jeszcze to ta myśl wracała co jakiś czas ale wystarczyło bym w myślach powiedział NIE i odpuszczała natychmiast. Pomyślałem sobie że albo się wtedy nie wysypiałem albo nie wiem o co chodzi.
Nie wiem może to dziwna historia można by ja jakość tłumaczyć jako zaburzenia rozwoju mózgu lub coś takiego, lecz coś podobnego kilka lat poźniej przytrafiło się mojej siostrze lecz ona sobie z tym poradziła dużo latwiej...
TO była pierwsza historia która mi się przytrafiła, było to wiele lat temu i już o niej zapomniałem.
Druga historia jest dużo ciekawsza dla mnie i pamiętam ją dokładnie.
Miała miejsce prawie 2 lata temu.
Otóż umarłem na 20 - 30 sekund, wydaje mi się że tyle to czasu zajęło gdyż tak naprawdę nie wiem ile czasu upłyneło.
Położyłem się spać jak zawsze no i sobie śpie - wiadome jest że nie wiem jak długo śpię ponieważ jestem nie świadomy, śpię - w pewnym momencie widzę siebie około 10cm na swoim ciałem. Byłem w totalnym szoku nie wiedziałem co się dzieje, wiedziałem że to ja, mysłałem i byłem sobą, to było dziwne bo momentalnie zaczełem się denerwować ponieważ myślą chciałem poruszyć ręką i nie mogłem nie miałem żadnej władzy na swoim ciałem, w myślach mówię sobie chce wrócić. TAK! ja próbowałem wrócić byłem 10 cm na sobą a nie mogłem nawet drgnąć, krzyczałem i nie wiedziałem co się dzieje. Co z tego skoro nikt mnie nie słyszał i nic nie mogłem zrobić, byłem zawieszony nad sobą, ale w takiej pozycji tak jak bym leżał nad sobą, nie wiem czym byłem ale wydawało mi się jak by bym samą myślą nie materialną, nie czułem żadnej kończyny a więc nie miałem żadnego ciała byłem tylko myślą. i Tą swoją myślą próbowałem ruszać swoim ciałem ale niestety bez skutku.
To, to dopiero pierwsza część historii, na samym początku wogóle nie czułem żadnego strachu tylko dziwienie lekkie dopiero potem spanikowałem gdy zobaczyłem że coś jest nie tak.
Najlepsze dopiero miałem za chwilę. Tak jak napisałem wcześniej byłem nad swoim ciałem i nie wiem w jaki sposób dostrzegłem koło drzwi w moim pokoju małą dziewczynkę, siedziała na podłodze i miała długie czarne włosy, lecz nie widziałem twarzy ponieważ opierała głowę na swoich rękach, była ubrana nie wiem, może to piżama a może jakaś taka dziwna sukienka z innej epoki i była chyba biała, wyglądało to trochę tak jak by spała albo coś, ja nie wiem jak ją widziałem ponieważ nawet nie mogłem się ruszyć. Ale pamiętam co nastąpiło poźniej ona nagle podniosła głowę i na mnie spojrzała ale to spojrzenie nie było jakieś takie miłe, jakieś zło w tym widziałem i momentalnie tak spanikowałem że chciałem uciekać ale nie mogłem się ruszyć, byłem cały czas zawieszony ale tak bardzo chciałem w myślach wrócić, tak bałem się tej istoty że chciałem uciekać, a ona była dalej w tym samym miejscu tylko że już patrzyła na mnie. To dziwne bo gdy ja popatrzyłem na nią to nie patrzyła na mnie dopiero po chwili poniosła głowę tak jak by wiedziała że na nią patrzę i wtedy zobaczyłem ją. Samo to że byłem zajęty patrzeniem na swoje ciało i potem w jakiś sposób nakierowało mnie odrazu w punkt gdzie ona siedziała i w ten sposób ją zobaczyłem.
Wracając... gdy już tak się szamotałem w myślach po pewnej chwili nagle bum spowrotem do ciała, w sekundzie się obudziłem złapałem powietrze tak jak bym się dusił lub nie oddychał, nie mogłem złapać tchu, potem oblałem sie momentalnie. Byłem przestraszony ale jednoznacznie czułem się bezpiecznie bo już nie byłem bez radny, w razie czego mogłem uciekać lub walczyć bo nie byłem sparaliżowany - miałem już swoje ciało. Gdy spojrzałem w miejsce gdzie ją widziałem oczywiście moje oczy nic nie widziały, nikogo tam nie ma, zaczełem nawet machać nogą w tym miejscu no ale oczywiście nic tam nie ma.
Nie mogłem po tym zasnąć, tzn, bałem się, gdy paliłem papierosa w oknie czułem że coś tu jest w tym pokoju.
Ale potem zebrałem się za siebie położyłem się do łóżka i powiedziałem sobie a niech będzie co ma być. Spałem i nic się więcej nie stało. Rano się obudziłem i było jak zawsze już więcej takich przypadków nie miałem.
Moja historia jest o tyle prawdziwa , że nie używam alkocholu gdyż przeważnie mam po nim zle odczucia jak strata czasu, brak kontroli nad sobą. Nie lubię tego stanu.
Nigdy nie pamiętam swoich snów, nigdy ani jednego snu nie pamiętam. Zawsze śpię jak zabity, ciężko mnie obudzić i odrazu jak się obudzę nie pamiętam co się ze mną działo.
A ten jeden przypadek pamiętam tak doskonale że wiem że był prawdziwy. Ja to czuję w środku że to się działo i tak było.