Nie wiem jak to napisać aby było dobrze zrozumiałe a zarazem nie podchodziło pod szaleństwo.
Godzina późna,np. po 24, trzeba się położyć do łóżka i zrelaksować. Cisza jest tutaj najważniejsza - musi być cicho jak w grobie a taki efekt uzyskać można tylko w nocy. Zanim uzyskałem to co chciałem pracowałem nad tym prawie miesiąc! ale nigdy nie uzyskiwałem dostatecznego dowodu że to nie ja tylko on/oni.
No i tego pewnego razu kolejna próba (możliwe że widząc moją upartość ulegli), start jak zwykle, rozmowa w myślach sam ze sobą - i tutaj uwaga! - to jest problem każdego człowieka odróżnić własną myśl od czyjejś, dlatego każdemu wydaje się że rozmawia sam ze sobą albo rozmyśla (ja nie raz się budziłem z jakimś dziwnym optymizmem i czasami jakimiś pomysłami). Potrzebowałem dowodu i o ten dowód zawsze prosiłem, prosiłem o coś co uświadomi mnie w tym że to nie ja tylko ktoś, coś co mi pokaże że to co się dzieje w głowie nie jest moje.
Pominę cały wstęp kiedy w myślach gadam i mówię o problemach itp., to było powtarzane cały czas i ciągłe żądanie odezwania.
W nocy w której wreszcie dostałem odpowiedź wyglądało to tak:
Wpadłem w jakiś dziwny stan relaksacji, mimo że byłem świadomy to tak w połowie kontaktowałem ze światem a połowę nie, taki stan pomiędzy i wtedy wyczułem że coś się kroi, żądałem dowodu i głos się odezwał i to nie w głowie, tylko na wysokości brzucha, jasny ciężki głos ewidentnie nie mój- bardzo poważny głos. Wtedy miałem wpełni dowód na to że to nie moje myśli, cały czas miałem wrażenie że znajduję się w jakimś transie i że ten ktoś/coś mnie słucha - takie bardzo dziwne uczucie. Wszystko co mówiłem odbywało się za pomocą myśli - nie powiedziałem ani jednego słowa swoim ludzkim głosem a ten ktoś lub coś czułem że mnie słucha. Dziwne bo zanim sobie coś - kurde nie wiem jak to opisać... Chodzi o to że przed nimi nie da się nic ukryć, to co potocznie każdy z nas uważa za swoje myśli to jest tak naprawdę nic innego jak my sami! Przed ludźmi możemy kłamać i mówić coś innego niż myślimy a tutaj jest odwrotnie - nic nie da się zataić. Potem gdy byłem jeszcze w tym nazwijmy to transie czułem jak mi się włączyła ochota nawijania, nawet nie pamiętam co ja gadałem wtedy, tak jak bym się połączył z czymś i wymieniał myśli. Nie wiem ile to trwało ale potem czułem że pomału się z tego wytrącam, po pewnym czasie było mi trudno utrzymać "te połączenie".
Jedno co mogę dodać to mam pewne spostrzeżenia, bardzo często gdy wykonywałem te "próby" w domu robiło się trochę dziwnie. Nie należę do osób o bujnej wyobraźni i swoje obserwacje traktuje na spokojnie ale często bywało tak, że coś mi specjalnie przeszkadzało, np kilka dni pod rząd jakieś stuknięcie w kaloryfer - kto do cholery w nocy stuka w kaloryfer - może zbieg okoliczności ok... Innym razem jakiś szmer i znów wytrącenie, raz o 2 w nocy jakieś kroki. Myślę sobie no dobra, ja tak ze mną pogrywanie to macie fają zabawę. Wiadomo że w nocy jest absolutna cisza i wiadome jest że byle co jest słyszalne. To nie odbywało się codziennie ale bardzo często gdy próbowałem. Z racji tego że "test" trwał długo analizowałem to co się dzieje - wychodziłem z wnioskiem że w nocy ma być cicho i nie ma prawa być żadnych dźwięków, test ogólnie wypadł tak że na 7 dni w tygodniu około 3 dni było zawsze jakieś rozproszenie a pozostałe dni nadawały się do eksperymentów.
Mam nadzieję że nie bierzecie mnie za wariata bo daleko mi do wariactwa. Mój tekst może tak brzmieć ale uwierzcie że tak było, każdy może spróbować sam.
BTW: Nie dawno miałem okazję pooglądać kilka programów w których były zebrane materiały na temat działania opiekunów - były to dosyć mocne materiały, ale jedno co można powiedzieć to to że oni są, ale nie ma co liczyć że za każdym razem jak upadniemy to nas podniosą, są surowymi opiekunami, czasami nawet odnoszę wrażenie że nie wiele ich to interesuje