autor: odnowa » 01 lis 2017, 16:20
Według mnie, mogę się mylić głębsza medytacja nie do końca oznacza iż jest dłuższa. Chodzi raczej o dotarcie do chwili obecnej, o opadnięcie całego balastu który nosimy w postaci myślenia o przyszłości, przeszłości, autopilota na którym spędzamy cały dzień. Może to zabrzmi śmiesznie ale mi udało się dwukrotnie uchwycić chwilę obecną co było pięknym doświadczeniem ale i zwodniczym, bo medytacja przestawała się liczyć, samo istnienie dawało ogromny pokój i szczęście.
W chwili obecnej praktykuję zwykłą medytację oddechową (uważność oddechu, nie pranajama), z tematem/koanem? "Bóg". Taką mam po prostu wewnętrzną potrzebę.
Kiedyś muszę zabrać się na poważnie za świadome śnienie i zobaczyć jak będzie wyglądała praktyka medytacyjna we śnie. Co do snów, to kilka lat temu miałem sen w którym podbiegło do mnie 10 letnie dziecko po piłkę i powiedziało mantrę Om Ma Ni Pad Me Hum. Niedługo po tym śnie przyjąłem schronienie buddyjskie i otrzymałem imię karmiczne które po przetłumaczeniu oznacza "szczęśliwy". Mimo to na chwilę obecną nieco odchodzę od buddyzmu i kieruję się w stronę źródła/Boga, co nie oznacza iż wracam do kościoła katolickiego. Po prostu nie czuję takiej potrzeby.