Nikitko, w mojej filozofii cierpienie typu uderzenie w palca to tylko ewentualna jedynie wada danego bytu. Ideał nie ma wad dlatego byt doskonały i najwłaściwszy to idee, idealność, dodam skoro już przy tym jesteśmy, że wyzwolony z cienia filozof nie wie czym jest prawda, może jednak uzyskać na akcie pewności ducha to, że ta prawda istnieje i z czym jest związana. Kiedyś to pisałem, że z wolnością, innością, niesamowitością, pięknem, nie mającym nic wspólnego z cieniami miejscem. Bo cień czyli Ziemia kaleczy wygląd nieba przez to, że idee nie dały się uformować z materią w taki sposób, aby odzwierciedliły (czy dla szalonych) - przedłużyły to niebo. Idealny świat może być tylko jeden, ideału nie dzielisz na części, bo się nie da. Przebywając w ideale, bo Bóg nas kocha, a nie trenuje, bo co to byłby za Bóg - przebywając w ideale, wszelkie doświadczanie innych światów (a raczej
niedoskonałych bytów) nie będzie jakimiś tam wiesz nowymi lekcjami, nową misją tylko miejscem, gdzie ludzie i zwierzęta przebywają z jakiejś poważniejszej przyczyny. Kolejna sprawa - Bóg nie tworzy sobie istot*, które mają go gonić, a to sugeruje spirytyzm. Po co ktoś gotowy, czyli Absolut miałby tworzyć rozwijające się w czasie istoty, które mają go gonić, bo on był pierwszy i teraz czeka niecierpliwie. Naprawdę, dalsza analiza tego robiła by się coraz dziwniejsza, więc na tym etapie odpuszczę. Dodam jeszcze ten fakt, że ja nie uznaje stworzonej duszy, lecz odwieczną, w ten sposób właśnie nasz duch jako byt - jest związany z ideałem i przy odłączaniu się ciała staje się nim samym. Starożytny grek tłumaczył, że Ziemię odwiedzamy tylko dla nadania jej sensu, by nie była jałowa, bez życia, bowiem siły twórcze musiały go stworzyć z konieczności i my sami będąc z tą siłą i z tym działaniem związani, odwiedzamy ten byt. Tak właśnie uważam, bo ja nie potrafię i nie chcę nadawać Ziemi większego sensu, ponieważ znam jej wady, jej tyranie, jej niesprawiedliwość i jej milczenie na cierpienie - wiem skąd to się bierze, a nie bierze się na pewno z zasłaniania prawdy, lecz z jej odsłaniania i tym samym ukazuje się to, że Ziemia to wiecznie, niedoskonałe odbicie, które ma istnieć jałowo, bo taka jest natura materii i łączenia jej z czymkolwiek. Dopisywanie i wymuszanie głębszego sensu tutaj jest zbędne i pełni dla mnie bardziej rolę zasłaniania Prawdy. Człowiek, który mówi, że życie jest wspaniałe, że widzi tą przygodę - on się nie myli, bo życie potrafi być ciekawe, ale niech pamięta, że to wszystko to cień, bo ciało to więzienie duszy i dopóki nie nastąpi choćby częściowe wyzwolenie za życia - dopóty nie może i naprawdę nie wypada, aby taki człowiek wszem i wobec głosił, że życie to najwspanialsza rzecz. Zgaszę tą fałszywą emanację tym, że dla drugiego człowieka życie może być koszmarem. Dlatego właśnie uznałem swoimi słowami ten świat za planszę na której możliwe jest wszystko - plansza sobie istnieje zrobiona, bo jest okupiona koniecznością stworzenia, a to co się w niej będzie dziać, zależy od ludzi i sił natury, a te również posiadają wady, natura Ziemi nie jest idealna i każdy, bez wyjątku powinien kiedyś w swoim życiu sam to wyrozumować. Dodaję jeszcze strach przed śmiercią ciała, mimo nieśmiertelności duszy.
*Filozofia w moim ujęciu ma właśnie przede wszystkim odkrywać zamiary i myśli Boga.Piszesz:
Rozumiem Cie ale to jest zbyt abstrakcyjne
To nie jest abstrakcja, żaden prawdziwy filozof nie tworzy filozofii na abstrakcji, bo to bezsens. Pamięć o ideach to realna rzecz, ale dla kogoś kto nigdy nie miał nawet maleńkiego przebłysku o tym będzie to własnie abstrakcja, twór umysłu, kombinowanie filozoficzne. A właśnie w tej platońskiej filozofii to kombinowania jest najmniej, bo sprawa ma się jasno, że człowiek zapomina, chłonąc byt ziemski i stąd jest w niewiedzy i nic nie wie, a przecież uczestniczy w tym wszystkim to powinien coś wiedzieć. I tutaj kłania się znajomość metafizyki (nie wiem w jakim stopniu jest ona u Ciebie rozwinięta). Otóż doświadczenie metafizyczne nie jest niczym co ma związek z odczuwaniem/odbieraniem rzeczywistości ziemskiej. Nic dziwnego więc, że człowiek tak bardzo uznaje byt ziemski za taki realny. Dopiero, gdy ktoś wychodzi z cienia do światła za życia i poznaje jak jest naprawdę, że mylił się cały czas - dopiero wtedy teoria pamięci nabiera kształtu, nie wcześniej.
Informacja: zezwalam na wszelkie kopiowanie mojego tekstu, który jest w pełni, prócz cytatów mojego autorstwa.I jeszcze ostatnie. Piszesz o realnym bólu palca. W tym rozumowaniu oczywiście, lecz w rozumowaniu ducha już nie do końca, a pisząc ściślej - nie to będzie prawdą o jestestwie co złe, lecz to co dobre i tylko dobre. Zatem w kwestii jestestwa ten ból to wręcz niepotrzebny przykład i brak realności w kwestii światło/cień, a w kwestii typowo ziemskiej jest to ''realny cień'', czyli jednak cień, bo w bycie cieni miało to miejsce.
Pzdr. S.D.