Wiem, że ten temat się powiela. Wiem również iż ten temat ma zakamuflowane idee
(Jeśli coś powielam to proszę o podłączenie do tematu przez Moderatora - bowiem nie wiem gdzie umiejscowić temat).
Otóż żeby wierzyć trzeba woli A chodzi mi o to iż wierząc zupełnie mnie nie obchodzi w co wierzy mój sąsiad. Ja opieram się na wierze która jest we mnie niezależnie od sytuacji przypodobania się innym. Ja pytam w oparciu o chociażby "święto zmarłych/święto wszystkich świętych - w oparciu o wszystko co nadaje bieg naszym czynom - o wszystko
W co tak naprawdę wierzysz
Wierzysz, że Bo Co Ci każe wierzyć w to co robisz
No, bo "chcę pomagać", "chcę być dobry", "chodzę/robię/czynię...bo Bo wierzę, że jest tak a nie inaczej a opieram to o....
Ja tu dostrzegam "chciejstwo" - Ja rozumie "chciejstwo" Ale jak się nie obudziliśmy to trudno to zakwalifikować w prawdę - nasze sny to tylko półprawdy prowadzące nas w nieznane. Nie
Bo na przykład po co chodzę na grób mej rodziny w święto zmarłych Bo wierzę w... A wiarę swą opieram o... A mam swój własny dowód na to w co wierzę w postaci... I to mnie przekonuje.
Więc w co tak naprawdę wierzysz i co Ci każe w oparciu o co w to wierzyć