Wraz z koleżanką po pierwszym nieudanym seansie odprawiłyśmy drugi, też przy pomocy ouija. Tylko tym razem ona coś dodała na ręcznie robionej tablicy...
Tak jak poprzednio, nic a nic się nie działo. Seans był doprawiony u mnie w pokoju. Nie zaobserwowałam do tej pory żadnych zmian u siebie w domu ani nic. "Zabawę" zakończyłysmy tak jak poprzednio. Podziękowałysmy i pożegnałysmy jakikolwiek przebywając wśród na byt. Powiedziałysmy: żegnaj i że tak powiem zwinęłyśmy interes.
Po wszystkim koleżanka wróciła normalnie do siebie do domu. Przez pierwsze dwa dni nic się nie działo.
Trzeciego dnia zadzwoniła do mnie i pytała się: jak tam ze mną po seansie. Powiedziałam je że jest okej i że ze mną jest tak jak zawsze. Rozłączyła się. Nie wiedziałam czemu więc do niej poszłam. Powiedziała mi że musimy wyjść z jej domu. Poszłysmy do mnie i wtedy mi powiedziała że się boi. Zapytałam się czego ale ona powiedziała że nie wie. Nocowała u mnie dwa dni i jej przeszło. Nic się w moim domu nie działo, a spałysmy w tym samym pokoju co był seans- w moim pokoju. Po tych dwóch dniach wróciła całkowicie spokojna do domu.
Dziś będzie drugi tydzień jak to dalej trwa.
Po powrocie ode mnie ten niepokuj jej wrócił. Inni domownicy nic nie czują więc to tylko tyczy się jej.
Powiedziała mi żeby nie mówiła nikomu z jej i mojej rodziny o seansie. Posłuchałam jej ale teraz po takim czasie nie wiem czy nie zmienię zdania.
Pierwszy tydzień jeszcze jakoś minął ale w drugim to już zaczyna mnie martwić. Teraz ona nie odczuwa już strachu tylko w domu ale wszędzie. Wszędzie się boi i zawsze nie wie dlaczego. Jeszcze w jej pokoju ciągle żarówka się przepala. 2-3 razy dziennie musi ją wymieniać. Ale zawsze w dzień, nigdy w nocy. Z tego powodu jej wujek sprawdził cała sieć elektryczną w domu. O żadnym spięciu nie mam mowy. Wszystko sprawne.
Nie wiem co postanowiło zostać po seansie ale na pewno to nie jest duszek Casper.
Ja wiem że trzeba coś z tym zrobić ale ona teraz nawet nie chce słyszeć o jakiejkolwiek ingerencji. A sama nie wiem gdzie to powinnam zgłosić i komu. No i jeszcze jak wytłumaczyć to rodzicom.
Nie wiem sama czemu to o tym pisze, może ktoś coś będzie wiedział.
Najbardziej dziwi mnie to że to ja... Ja sama się prosiłam o to... To ja chciałam jakiś seans, jakieś emocje, a wypadło na koleżankę. Na niewierzącą w nic, zwykłą dziewczynę. Ale może to jej samej wina. Nie powinna zmieniać nic w tablicy ale dla niej przecież coś takiego jak dusze nie ma prawa bytu więc co to za różnica czy na środku tablicy będzie pieczęć lewiatana czy nie !!!
Nawet nie wiem czy to mogło coś zmienić. Znalazła ją w internecie i nie wiem czy to prawdziwy wzór czy tylko jakiś wymysł.
Ale to ona ją dorysowała i to do niej coś przylgło.
Nie wiem sama co teraz.
Minęły dwa tygodnie i żarówki u niej padają. Nie wiem co będzie dalej, nie wiem do kogo się zwrócić i nie wiem czy się w to mieszać.