cierpienie a rozwój duchowy

Miejsce, w którym można zadać każde pytanie dotyczące spirytyzmu, świata Duchów, reinkarnacji, sensu życia, praw kierujących naszym światem, Boga.

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: czarnyMag » 20 lut 2018, 11:57

Anka pisze:Rozumiem dokładnie twoja ironię. Kiedy poczujesz sie dobrze sam ze sobą (mam na myśli swój charakter , mysli i czyny) wtedy zaznasz spokoju duszy. Tak rozumiem ze teraz go nie szukasz...
Tylko jak „wycenić” co jest dobre a co złe. Otóż dobro jest za darmo, płynie bezinteresownie.


Anka - duchy wyższe (pomimo swej skromności) wiedzą, że są rozwinięte :!: Ty tego nie czujesz :?:
Nie było bowiem żadnej ironii w stosunku do Ciebie - napisałem dokładnie to w co wierzę :!:
Jesteś dla mnie oświeconym duchem wcielonym który podaje wszystko jasno i zrozumiale (przynajmniej moja część duchowa tak to odbiera) :!: Więc :?: Możemy się nie zgadzać ale ja czerpię zawsze z Ciebie (dosłownie) :!:
"żyj i daj żyć innym"
Awatar użytkownika
czarnyMag
 
Posty: 2854
Rejestracja: 05 gru 2014, 21:22
Lokalizacja: Astral - tu i tam - teraz tu

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: Anka » 20 lut 2018, 12:06

czarnyMag pisze:
Anka pisze:Rozumiem dokładnie twoja ironię. Kiedy poczujesz sie dobrze sam ze sobą (mam na myśli swój charakter , mysli i czyny) wtedy zaznasz spokoju duszy. Tak rozumiem ze teraz go nie szukasz...
Tylko jak „wycenić” co jest dobre a co złe. Otóż dobro jest za darmo, płynie bezinteresownie.


Anka - duchy wyższe (pomimo swej skromności) wiedzą, że są rozwinięte :!: Ty tego nie czujesz :?:
Nie było bowiem żadnej ironii w stosunku do Ciebie - napisałem dokładnie to w co wierzę :!:
Jesteś dla mnie oświeconym duchem wcielonym który podaje wszystko jasno i zrozumiale (przynajmniej moja część duchowa tak to odbiera) :!: Więc :?: Możemy się nie zgadzać ale ja czerpię zawsze z Ciebie (dosłownie) :!:


Pozostaje mi przeprosić
Awatar użytkownika
Anka
 
Posty: 226
Rejestracja: 27 paź 2016, 19:22

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: czarnyMag » 20 lut 2018, 12:08

Anka pisze:
czarnyMag pisze:
Anka pisze:Rozumiem dokładnie twoja ironię. Kiedy poczujesz sie dobrze sam ze sobą (mam na myśli swój charakter , mysli i czyny) wtedy zaznasz spokoju duszy. Tak rozumiem ze teraz go nie szukasz...
Tylko jak „wycenić” co jest dobre a co złe. Otóż dobro jest za darmo, płynie bezinteresownie.


Anka - duchy wyższe (pomimo swej skromności) wiedzą, że są rozwinięte :!: Ty tego nie czujesz :?:
Nie było bowiem żadnej ironii w stosunku do Ciebie - napisałem dokładnie to w co wierzę :!:
Jesteś dla mnie oświeconym duchem wcielonym który podaje wszystko jasno i zrozumiale (przynajmniej moja część duchowa tak to odbiera) :!: Więc :?: Możemy się nie zgadzać ale ja czerpię zawsze z Ciebie (dosłownie) :!:


Pozostaje mi przeprosić


Ale nie ma za co. Po prostu się wypowiadaj - a że wypowiadasz się całą sobą (więc i duchem) - to czysta przyjemność Cię czytać (nawet gdy nie są one po naszej myśli).
"żyj i daj żyć innym"
Awatar użytkownika
czarnyMag
 
Posty: 2854
Rejestracja: 05 gru 2014, 21:22
Lokalizacja: Astral - tu i tam - teraz tu

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: ole » 24 lut 2018, 13:33

Tam gdzie wszystko zawodzi, gdzie czarna d...., ratunkiem pozostaje tylko miłość.
Miłość własna leczy, bez względu na cierpienie jakie się nosi.
Obserwuje taki przypadek połączenia ogromnej miłości z przeogromnym cierpieniem.
Człowiek w sile wieku od dłuższego czasu dosłownie wisi na krzyżu życia. Zdradzany i poniżany
A jednak... kocha ludzi ! I płacze

Niesamowite, jacy wspaniali potrafią być ludzie. Niewielu ich takich jest.
Trzeba mieć szczęście by na nich trafić, ich wyłuskać, bo to najwięksi nauczyciele. Naśladowcy Jezusa

Rozglądajcie się, szukajcie nauczycieli w swoim otoczeniu.
Pomagajcie sobie nawzajem, wspierajcie wzajemnie swojego ducha, bo prawdą jest to co mówi kolega z forum Kris - ludzi żyjących w miłości jest w nikłych procentach populacji, a może nawet w promilach...
Miłość bezwarunkowa oczyszcza serce i umysł, oczyszcza wszystkie czakry pobudza wydzielanie hormonów, a endorfiny zmieniają myślenie.
Czakra serca ogrzewa cały organizm, zasila niższe i wyższe czakry. Wzmacnia rozumienie aspektów miłości bezwarunkowej i współodczuwanie. Świeci pięknym oranżem i potrafi stworzyć wysoko wibracyjną energetyczną kulę, osłonę wokół ciała, która ogranicza dostęp energii cierpienia.
Nie odetnie od doświadczania cierpienia, ale łagodzi skutki jego odczuwania.
Życie staje się lżejsze, nawet to najczarniejsze

Ludzi żyjących w miłości jest bardzo niewiele, ale nie potępiajmy pozostałych gdyż po prostu mają odcięty dostęp do oswiecajacych energii boskich. Tacy się urodzili, to mają do przerobienia.
Kiedyś tez staną się miłością, bo wszyscy w końcu dokonujemy postępu w procesie reinkarnacji.
Trzeba żyć, doświadczać i uczyć się oceniać innych, bez grymasu potępienia.
I stać na straży swojej energii, nie prowokować na ile się da ludzkich diabłów i wampirów energetycznych. Szanować siebie i innych, bo potępianie i osądzanie to droga do nikąd. A może do tzw. piekła.
Naśladujmy Jezusa, a stanie przed nami
Pozdrawiam
ole
 
Posty: 64
Rejestracja: 25 wrz 2015, 11:24

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: Anka » 24 lut 2018, 17:17

ole pisze:Tam gdzie wszystko zawodzi, gdzie czarna d...., ratunkiem pozostaje tylko miłość.
Miłość własna leczy, bez względu na cierpienie jakie się nosi.
Obserwuje taki przypadek połączenia ogromnej miłości z przeogromnym cierpieniem.
Człowiek w sile wieku od dłuższego czasu dosłownie wisi na krzyżu życia. Zdradzany i poniżany
A jednak... kocha ludzi ! I płacze

Niesamowite, jacy wspaniali potrafią być ludzie. Niewielu ich takich jest.
Trzeba mieć szczęście by na nich trafić, ich wyłuskać, bo to najwięksi nauczyciele. Naśladowcy Jezusa

Rozglądajcie się, szukajcie nauczycieli w swoim otoczeniu.
Pomagajcie sobie nawzajem, wspierajcie wzajemnie swojego ducha, bo prawdą jest to co mówi kolega z forum Kris - ludzi żyjących w miłości jest w nikłych procentach populacji, a może nawet w promilach...
Miłość bezwarunkowa oczyszcza serce i umysł, oczyszcza wszystkie czakry pobudza wydzielanie hormonów, a endorfiny zmieniają myślenie.
Czakra serca ogrzewa cały organizm, zasila niższe i wyższe czakry. Wzmacnia rozumienie aspektów miłości bezwarunkowej i współodczuwanie. Świeci pięknym oranżem i potrafi stworzyć wysoko wibracyjną energetyczną kulę, osłonę wokół ciała, która ogranicza dostęp energii cierpienia.
Nie odetnie od doświadczania cierpienia, ale łagodzi skutki jego odczuwania.
Życie staje się lżejsze, nawet to najczarniejsze

Ludzi żyjących w miłości jest bardzo niewiele, ale nie potępiajmy pozostałych gdyż po prostu mają odcięty dostęp do oswiecajacych energii boskich. Tacy się urodzili, to mają do przerobienia.
Kiedyś tez staną się miłością, bo wszyscy w końcu dokonujemy postępu w procesie reinkarnacji.
Trzeba żyć, doświadczać i uczyć się oceniać innych, bez grymasu potępienia.
I stać na straży swojej energii, nie prowokować na ile się da ludzkich diabłów i wampirów energetycznych. Szanować siebie i innych, bo potępianie i osądzanie to droga do nikąd. A może do tzw. piekła.
Naśladujmy Jezusa, a stanie przed nami
Pozdrawiam

Piękne słowa :-)
Temat cierpienia rozszerza sie tez na inne tematy jak „pytanie do innych forumowiczów „ czy jakoś tak.
Ucieszył mnie twoj post. Dziekuje
Awatar użytkownika
Anka
 
Posty: 226
Rejestracja: 27 paź 2016, 19:22

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: danut » 24 lut 2018, 18:10

Aniu, no nie wiem, ale w ostatnich dniach ten temat bardzo "chodzi po ludziach" :D .Widocznie jest bardzo ważny, a to jest moment przebudzenia człowieka, by wreszcie przyjrzał się mu dokładnie. Odchodzimy przy tym od zasady "cierp, pracuj i nie myśl". Szukamy celu i prawdziwych wartości.. Nie tych powtarzanych bezmyślnie i wymuszonych na nas przez hierarchie.
danut
 
Posty: 6655
Rejestracja: 27 paź 2015, 09:27

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: Krzysztoff » 25 lut 2018, 13:13

ole pisze:
Ludzi żyjących w miłości jest bardzo niewiele, ale nie potępiajmy pozostałych gdyż po prostu mają odcięty dostęp do oswiecajacych energii boskich. Tacy się urodzili, to mają do przerobienia.
Kiedyś tez staną się miłością, bo wszyscy w końcu dokonujemy postępu w procesie reinkarnacji.
Trzeba żyć, doświadczać i uczyć się oceniać innych, bez grymasu potępienia.
I stać na straży swojej energii, nie prowokować na ile się da ludzkich diabłów i wampirów energetycznych. Szanować siebie i innych, bo potępianie i osądzanie to droga do nikąd. A może do tzw. piekła.
Naśladujmy Jezusa, a stanie przed nami
Pozdrawiam


Pieknie napisałeś , dziękuję
Krzysztoff
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 2787
Rejestracja: 05 sty 2012, 21:52
Lokalizacja: Wrocław

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: ole » 10 mar 2018, 13:55

Boli mnie dzisiaj noga, bo grałem wczoraj w piłkę w hali sportowej. I to jest cierpienie ;)
Ortopeda mi mówi ze już mi nie wolno, ale ja oddaję się temu bez reszty. Bo to jest miłość !

Czy miłość i cierpienie są nierozłączne ?
Czy istnieje jakaś magiczna granica za którą cierpienie już nie dociera ? Nie mówię o używkach ;)

Uważam ze trzeba żyć pełnią życia, nie chować się przesadnie. By poznawać siebie w doświadczeniu.
Ale trzeba mieć z tylu głowy ze konsekwencje mogą być przeróżne. Zwłaszcza dlatego ze jesteśmy otoczeni egocentrykami.
W skrajnych sytuacjach miłość leczy myślenie.
Może nie natychmiast, ale warto nad sobą pracować...

Mój przyjaciel - ezoteryczny badacz - twierdzi ze najwyższa wartość mają dobre uczynki, czynione drugiemu człowiekowi, nieznajomemu... Skutecznie rozpuszczają czarną energię, złogi, urządzenia zwane "grzechami".
Trzeba je czynić jak najczęściej

Polecam tez ładowanie serca miłością - ćwiczenie takie opracował ś.p. Bruce Moen.
Bruce wspaniały człowiek, idealista. Jego literatura i podpowiedzi bardzo mi pomogły.
Polecam
ole
 
Posty: 64
Rejestracja: 25 wrz 2015, 11:24

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: Krzysztoff » 11 mar 2018, 19:17

ole pisze:Boli mnie dzisiaj noga, bo grałem wczoraj w piłkę w hali sportowej. I to jest cierpienie ;)
Ortopeda mi mówi ze już mi nie wolno, ale ja oddaję się temu bez reszty. Bo to jest miłość !


Jest taka choroba, przy której człowiek nie odczuwa bólu. Efektem tej choroby jest - bardzo często przedwczesny zgon, człowiek nie wie że coś jest nie tak z jego ciałem i albo się wykrwawia albo jego choroba staje się zbyt zaawansowana żeby coś zrobić. Ból naszego ciała jest mechanizmem wbudowanym który mówi nam że coś jest nie tak z naszym ciałem.

Podobnie cierpienie mówi nam że jest dysharmonia w naszym życiu moralnym i duchowym, więc ten "dyskomfort" zmusza nas żeby coś ze sobą zrobić i coś zmienić

ole pisze:Czy miłość i cierpienie są nierozłączne ?
Czy istnieje jakaś magiczna granica za którą cierpienie już nie dociera ? Nie mówię o używkach ;)

Uważam ze trzeba żyć pełnią życia, nie chować się przesadnie. By poznawać siebie w doświadczeniu.


Podzielam Twoją opinię. Uważam że trzeba żyć i kochać nie zważając na ryzyko cierpienia. Tak naprawdę każdy kontakt z 2 gą osobą jest ryzykowny a jednak bezwarunkowa miłość i poszukiwanie dobra może nas zaprowadzić do życia w harmonii
Krzysztoff
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 2787
Rejestracja: 05 sty 2012, 21:52
Lokalizacja: Wrocław

Re: cierpienie a rozwój duchowy

Postautor: ronald73 » 11 mar 2018, 20:45

Krzysztoff pisze:Podobnie cierpienie mówi nam że jest dysharmonia w naszym życiu moralnym i duchowym, więc ten "dyskomfort" zmusza nas żeby coś ze sobą zrobić i coś zmienić


Bóg nie pozwoli że jedno z Jego dzieci niepotrzebnie cierpi. My jako człowiek sami do tego doprowadziliśmy przez nasze czyny z przezłosci
tylko czasami coś czytam
ronald73
 
Posty: 305
Rejestracja: 25 sty 2018, 21:08

PoprzedniaNastępna

Wróć do Pytania i odpowiedzi

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Google [Bot] i 18 gości