Hej,
Piszę, bo mam problem ze zrozumieniem różnicy pomiędzy mną a mną :-/
Kiedy znalazłam to forum czułam się, jakbym nabrała wiatru w żagle.... jakby wszystko, co wydarzyło się do momentu, w którym się tu zalogowałam nagle nabrało sensu. Przez chwilę się udzielałam, przez chwilę czułam się natchniona, przez chwilę czułam, że nic nie dzieje się bez przyczyny....
Potem gdzieś się pogubiłam.... zaczęłam negować to, co mi się przydarza, aż w końcu poziom negacji osiągnął pułap zobojętnienia. Więc się wycofałam. Ze wszystkiego: z forum, ze spirytyzmu, z kontaktów z drugą stroną, które, nota bene, zawsze przypisywałam mojej podświadomości, choć często otrzymywałam dowody, które dla innych byłyby niepodważalne, że moja podświadomość nie ma na nic wpływu.
Whatever...się rozpisałam, ale może zmierzę do sedna. Wróciłam na forum i przeczytałam kilka z moich wcześniejszych postów. I nie odnalazłam w nich siebie. Naprawdę dziwaczne uczucie. To nie tak, że były mi obce... Po prostu czytając to, co napisałam parę lat temu ogarnęło mnie uczucie kompletnego dystansu.
Czytałam swoje wypowiedzi, jakbym czytała opowieści z Narnii.... takie moje, a takie obce.
Czy naprawdę okoliczności życiowe są w stanie wpłynąć na nas do tego stopnia, że przestajemy rozpoznawać samych siebie? Czy to, co nam się przydarza wywiera na nas tak nieodwracalny wpływ, że wracając do samych siebie sprzed lat czujemy się obco? Tęsknię za samą sobą... Można gdzieś zabookować bilet powrotny?