Potrzebuję rady, a być może modlitwy. Postaram się w skrócie.
Jest pewna osoba w moim życiu, moja najlepsza przyjaciółka, bratnia dusza, numerologiczna 33 pełna empatii, miłości do ludzi i zwierząt, ale tez niestety naiwna i uległa. Ale dla mnie to po prostu bardzo dobry człowiek.
Trzy lata temu poznała jego X. Znałam go z pracy i juz wtedy podkreslal, że szuka żony bo chciałby juz mieć dziecko. Ale niestety nie znałam go tak dobrze by ją ostrzec. Zaszła szybko w ciążę i wzieli ślub, na który on tak bardzo naciskał. Od początku on narzucał tempo wszystkiemu. Pierwsze awantury, że brudno, ze kurz, naczynia nie umyte itp. Zawsze po awanturze przepraszał(nigdy nie uderzył) mowil, że juz nie będzie. A ona juz będąc w ciąży chciała od niego odejść, ale wierzyła, że się zmieni. Cóż nie zmienił się jest juz tragicznie.
X to człowiek, który nie bije a znęca sie psychicznie. Poprzed slowa typu "nadajesz sie tylko do takiej pracy bo tam myśleć nie trzeba" " twoi rodzice to nieudacznicy tak jak Ty " dochodzą groźby, że zabierze jej dziecko, że w pracy się wszyscy dowiedzą jaka jest (nie wiem co ma na myśli ale podejrzewam ze jest w stanie powiedzieć wiele kłamstw, żeby zniszczyć jej życie i psychikę). Ona mówi, że gdyby nie syn być może już jej by nie było na tym świecie. Że jeszcze troche i zwariuje. Widzę na jej twarzy smutek, szara cera, schudla bardzo. Martwię się o nią. On od progu ma pretensje, że buty stoja nie w tym miejscu gdzie stały rano. Ona mówi, że już wszystko robi to czego on oczekuje aby tylko nie bylo afery. Gdy u niej byłam na błyszczących szafkach nie było odcisku rączki dziecka, a nigdy nie była pedantyczna. Gdy miała wysoką gorączkę poprosiła go o leki, powiedział że nie kupi, gdy poprosiła go aby zajął się troche synem bo źle sie czuje. Powiedział, że nie ma czasu bo idzie do kościoła( tak chodzi co niedziela, nie mam pojęcia po co) Syna nie karmi, nie myje, do lekarza nie jeździ z nim, głównie siedzi w pracy wraca o 20 a po powrocie wpatrzony w telefon. Ale weekendy to dla niej koszmar, bo on jest w domu. Syn jest tez za nim bo się z nim bawi, ale to tylko tyle z jego wkładu w wychowanie. X nie pije, a na rodzinnych spotkaniach to przykladny ojciec i mąż. Nawet żartuje, że cudownie byłoby mieć kolejne dziecko. Z tym, że od narodzin syna nie ma miedzy nimi pożycia małżeńskiego, to wspaniały aktor. Powiedział, ze gdyby nie on zdechłaby z głodu. No po prostu zły czlowiek do szpiku kości. X to numerologiczna 8.
Dlaczego nie odejdzie? po pierwsze ma dość niskiego zarobki. Nie może się wyprowadzić do rodziców, gdyż jest tam inny problem... na wynajem ją nie stać. Zanim dostanie alimenty miną miesiące, a w między czasie on ją zniszczy. Najbardziej boi się o dziecko i nie chce aby bylo wyrywane z rak do rak. Chciałaby sie dogadać z nim, aby rozstali się w zgodzie. Ale on juz zapowiedział, że dziecka jej nie odda. Różnica w ich zarobkach jest ogromna, facet pracuje w korporacji i jak szczur się pnie po szczeblach kariery za kasą. Każe jej płacić za żłobek, prąd, pampersy ubrania mleko nic dla niej nie zostaje.
Ja wiem że każdy niesie swój krzyż, że karma wraca, że on za to wszystko zapłaci, ale nie mogę patrzeć już na jej cierpienie. Już nawet zaproponowalam jej pokój, ale ona nie chce sie tułać po ludziach. Powiedziałam że jezeli znajdzie okazyjnie mieszkanie do wynajęcia to na drugi dzień jej tam nie ma.
Nie wiem juz za kogo mam sie modlić? Czy za nią aby znalazła siłę by odejść czy za niego by się opamietał bo pieniądze przysłoniły mu wszystko. Wiem że może to nie forum na takie rozterki ale wiem, że jest tu wiele mądrych i życzliwych osób, ktore być może cos doradzą. Martwię się o jej zdrowie psychiczne i fizyczne. Być może mogłabym też kupić jej jakis kamień ale kompletnie się na tym nie znam. Proszę Was też proszę o modlitwę...