Iluminacja
: 15 kwie 2020, 09:17
Kurczę, czuję, że się otworzyłam i aż muszę o tym napisać wątek. Przeczuwałam, przeczuwałam wyraźnie, że świat się zmieni. Zmiany tej wyczekiwałam z jednej strony z ekscytacją, a z drugiej - w lęku nie wiedząc przecież, co z sobą przyniesie i czym będzie. Od kilku tygodni jestem w domu. Nie zamknięta całkowicie, ale jednak - jak wszyscy - z mocno ograniczoną wolnością. I choć absolutnie mi się ta kwarantanna nie podoba i wolałabym, żeby jej nie było, to ktoś zaczął mi chyba sygnalizować, że to jest dobry czas, aby się znów uwrażliwić. Teraz już mało rzeczy rozprasza mnie z zewnątrz.
Po raz kolejny sięgnęłam po literaturę, ale tym razem czułam, że przeczytam sobie raz jeszcze (ale znacznie dokładniej) KM. I zaczęłam czytać. Przy lekturze zaczęło we mnie narastać to poczucie, że należy spróbować pisać. Usiadłam wczoraj do pisania choć zrobiłam to trochę wbrew sobie w tym sensie, że nie czułam dobrze łączących się wibracji. Nic z tego nie wychodziło. Wydałam się sobie nawet przez chwilę śmieszna. Coś jak z wadliwym popłączeniem z wifi - niby jest połączony, ale brak sygnału. Pomodliłam się w myślach, poprosiłam Boga o pozwolenie na kontakt i opiekuna o wsparcie, myślałam ciepło o twórcach KM prosząc ich o wsparcie i pomoc w nauce. Wyrażałam myśli otwierając się tak, by były jak najbardziej wyraziste. Ale wczoraj efekt wydawał mi się mizerny.
Z jednej strony mam poczucie, że w swobodnym kontakcie przeszkadza mi brak wyćwiczonej metody i wiedza na temat tego, jak w ogóle zacząć komunikację co do której będę miała pewność, że żaden z przekazanych komunikatów nie pochodzi ode mnie.
Dziś obudziłam się z poczuciem, jakby coś się zmieniło. Może wczorajsze myśli, studia nad KM i przywołanie opiekunów oraz darzących mnie sympatią innych osób, jakby odniosły efekt. Czuję to otwarcie, ale nie wiem co robić z nim dalej. Trochę Was wołam w tym stanie, takie mam wrażenie jakbym wysyłała sygnał, świeciła się. Głupie to, ale muszę napisać, że może mnie zobaczycie.
Po raz kolejny sięgnęłam po literaturę, ale tym razem czułam, że przeczytam sobie raz jeszcze (ale znacznie dokładniej) KM. I zaczęłam czytać. Przy lekturze zaczęło we mnie narastać to poczucie, że należy spróbować pisać. Usiadłam wczoraj do pisania choć zrobiłam to trochę wbrew sobie w tym sensie, że nie czułam dobrze łączących się wibracji. Nic z tego nie wychodziło. Wydałam się sobie nawet przez chwilę śmieszna. Coś jak z wadliwym popłączeniem z wifi - niby jest połączony, ale brak sygnału. Pomodliłam się w myślach, poprosiłam Boga o pozwolenie na kontakt i opiekuna o wsparcie, myślałam ciepło o twórcach KM prosząc ich o wsparcie i pomoc w nauce. Wyrażałam myśli otwierając się tak, by były jak najbardziej wyraziste. Ale wczoraj efekt wydawał mi się mizerny.
Z jednej strony mam poczucie, że w swobodnym kontakcie przeszkadza mi brak wyćwiczonej metody i wiedza na temat tego, jak w ogóle zacząć komunikację co do której będę miała pewność, że żaden z przekazanych komunikatów nie pochodzi ode mnie.
Dziś obudziłam się z poczuciem, jakby coś się zmieniło. Może wczorajsze myśli, studia nad KM i przywołanie opiekunów oraz darzących mnie sympatią innych osób, jakby odniosły efekt. Czuję to otwarcie, ale nie wiem co robić z nim dalej. Trochę Was wołam w tym stanie, takie mam wrażenie jakbym wysyłała sygnał, świeciła się. Głupie to, ale muszę napisać, że może mnie zobaczycie.