Mam bliską mi osobę, u której zdiagnozowano podwyższone ryzyko przedwczesnej śmierci (tu nie chcę wnikać w szczegóły).
Osoba ta zwierzyła mi się, że boi się śmierci. Lęk ten ostatnio utrudnia jej codzienne funkcjonowanie, gorzej śpi, jest poddenerwowana stale. Jest to ateistka, ale wychowana w katolickiej rodzinie. Utrudnia to jakby podwójnie zadanie - z jednej strony ta osoba raczej odrzuca w ogóle możliwość bycia czegoś po życiu, z drugiej strony jeśli już założy, że coś jest, to tylko tak jak w powierzchownym katolicyźmie (czyli tu konieczność sakramentów, spowiedzi, możliwość kary/piekła itd.). W związku z tym w obydwu wariantach ta osoba boi się śmierci. Jest to także lęk nie tylko przed samą śmiercią, ale także możliwym kalectwem (ryzyko paraliżu, wylewu itp.) i koniecznością pomocy ze strony osoby trzeciej.
Jak jej pomóc w zmniejszeniu lęku?
Może ktoś z Was ma tu jakieś doświadczenia albo wskazówki. Dodam, że osoba ta jest skrajną sceptyczką, reaguje raczej uśmieszkiem na teorie i doświadczenia spirytystyczne. Nie chodzi mi o to, żeby ją do czegoś przekonać, ale pomóc w zmniejszeniu lęku przed nagłą śmiercią bądź niespodziewanym atakiem choroby.