Postanowiłem od nowa napisać tego posta, bo pojawiły się dwie sprawy. Jedna sprawa świętych a druga owy strach.
Może zacznę od strachu jako rzeczy najpoważniejszej. Strach jest przeciwieństwem miłości, strach krępuje, paraliżuje miłość uskrzydla, rozwija! Jeśli ludzie się boją, są zastraszeni łatwiej dają sobą manipulować, co innego otwarty, światły umysł który jest ponad tym wszystkim. Nie chciałbym tu zabrzmieć antyklerykalnie ale ten pierwotny strach zaszczepia w nas kościół wpajając nam od małego, że jak będziemy źli po śmierci będzie czekał na nas taki wielki, czarny, włochaty z widłami i będzie nas smażył w ogniach piekielnych w nieskończoność. Cóż może wobec tego zrobić człowiek, może jedynie się wystraszyć, skurczyć i ładnie maszerować do kościoła licząc na zbawienie. A co mówi nam spirytyzm i nie tylko spirytyzm? Że los człowieka jest w jego rękach i nikogo innego, że żyjemy wiele razy i mamy szansę na poprawę w kolejnych życiach. Jesteśmy kowalami własnego losu, nie jesteśmy zależni od księży i od ich łaski. Nie znaczy to jednak, że jesteśmy bezkarni, ale czy człowiek musi wierzyć w kata w postaci diabła, żeby wiedział że poniesie konsekwencje swoich czynów? Spirytyzm ładnie to tłumaczy, jako w niebie tak i na ziemi, znaczy to że jeśli na ziemi mamy miejsca piękne, słoneczne iście bajkowe ale tez i slumsy, pustynie, bagna i jaskinie to i w zaświatach jest podobny podział. To gdzie się znajdziesz zależy od Twoich uczynków i nie będzie nikt Cię tam smażył w oleju tylko będziesz tam tkwił w ciemnościach, niewiedzy z dala od Boga, kojącej miłości tak długo aż sam nie postanowisz tego zmienić. Nikt Cię tam nie będzie trzymał na siłę tylko Ty sam. Więc czego się bać wystarczy chęć poprawy, skrucha, prośba do Boga o pomoc i przyjdzie poprawa.
Ja należę do osób które się nie boją, to pozwala mi spokojnie zgłębiać wiedzę duchową a nie skupiać się tylko na tym jak uniknąć ogni piekielnych. Im bardziej zagłębiam się w nauki, czy to Boga czy duchów tym lepiej rozumiem ten cały system a co za tym idzie wiem jak należy postępować w życiu aby po śmierci nie skończyć w jakimś bagnie, nie widząc nic a czując tylko strach.
Wy wszyscy nie zdajecie sobie sprawy, że wolna wola jest przekleństwem jest pułapką, a ja to już wiem
Wolna wola jest przede wszystkim darem od Boga dla ludzi, jest jak zapałki w ręku dziecka, nieumiejętnie użyta może narobić więcej szkód jak pożytku. Dlatego należy ludzi uświadamiać, jakie ze sobą niesie konsekwencje przyzwolenie Boga na robienie wszystkiego co nam się podoba. Można zrobić dużo dobrego ale jeszcze więcej złego, stąd powinien być położony większy nacisk na uświadamianie i edukację ludzi.
Dobra może teraz podejmę kwestię świętych. Ostatnio Benedykt 16 beatyfikował 5 nowych, dołączyli do listy już kilkuset świętych. Ja jestem sceptyczny do tego typu praktyk, bo nie człowiekowi decydować kto był świętym i patronem czego się stanie. Jakim prawem ludzie narzucają duszy która zmarła czego patronem ma się stać, czemu nikt Boga nie pyta o zdanie? Może On ma inne plany wobec zmarłego? A tak człowiek mianował kogoś świętym od złej pogody i teraz tysiące ludzi modli się do niego, przyzywając jego imię aby poprawił pogodę. Przecież ta dusza może ma inne wyznaczone zadania w zaświatach i takie odciąganie jej od swoich zajęć przez błahe sprawy może mieć tylko negatywne skutki. Już nie mówię o tzw "świętych" którzy wcale tacy świeci nie byli i już pewnie dawno są zrodzeni któryś raz na ziemi, ciekawe czy to biorą ludzie pod uwagę modląc się do kogoś. Mamy swojego Anioła stróża to czemu nie modlić się do niego, On jest tylko po to aby nam pomagać w sprawach życia codziennego, po co zawracać głowę innym duchom? Co do Rity to nie znam jej, ale cierpienie niektórym otwiera oczy a niektórych jeszcze bardziej sprowadza na manowce. Twierdzisz, że ona cierpiała aby
wziąć na siebie część cierpienia Jezusa
tylko, Jezus dawno umarł i jego cierpienia cielesne się skończyły 2000 lat temu, a w niebie na pewno nie cierpi. Więc po co ten ból, jaki przeżywała? Ludzie czasem cierpią z własnej woli, ok ich wybór, mają wolną wolę ale niech nie mówią, że to to się Bogu podoba. Bo Bóg nie jest sadystą ani masochistą, żeby popierać takie praktyki umęczania ciała. Ciało jest świątynią ducha i należy o nie dbać.
Nie oceniajmy też ludzi , że skoro cierpią to sobie na to zasłużyli, tak być nie musi. Może chcą się uszlachetnić bardziej, poprzez ambitny plan życiowy, a my stajemy się bezwzględnie szufladkujący - cierpi tzn nabroił poprzednio. To jest właśnie zarzut stawiany spirytystom, nie bądźmy tacy.
Cierpi bo sobie zasłużył i taki plan życiowy wybrał przed urodzeniem, co
nie znaczy że nie można pomagać takim ludziom jeśli o taką pomoc
proszą! Spirytyzm bazuje w dużym stopniu na miłosierdziu i działaniach charytatywnych, więc nie możesz mówić o jakiejś znieczulicy wśród spirytystów. Jednak wszystko musi mieć swoje proporcje, bo jeśli Ty załóżmy jesteś miliarderką i pójdziesz do slumsów, weźmiesz pierwszego lepszego ziomka, umyjesz go, ubierzesz, napoisz, kupisz mu dom i dasz dwa miliony, żeby mógł sobie dożyc do końca życia w luksusie. To jest to jawna ingerencja i zmiana jego planów jakie przyjął sobie na to życie. Ale dajmy na to, kupienie mu płaszcza na zimę i wykupienie karnetu na obiady byłoby już taką bardziej wyważoną pomocą. Skąd to wiem, ano z drugiej strony ale historię mojego upośledzonego wujka opowiem innym razem.
Miało być krótko a zrobił się referat, no ale nie jestem zwolennikiem pisania po łebkach.
pozdrawiam.