Życie wśród dusz

Nasze opowieści, o tym jak Spirytyzm zmienił nasze spojrzenie na życie...

Życie wśród dusz

Postautor: juniperus » 03 sty 2013, 11:55

Witam!
Mam na imię Izabela i mam 29 lat. Cieszę się, że znalazłam Wasze forum, choć trafiłam na nie przypadkiem (albo po prostu miałam je odnaleźć :) ). Przeczytawszy kilkanaście postów postanowiłam podzielić się moimi doświadczeniami., a jest ich sporo. Jak dotąd dzieliłam się nimi tylko z mężem. Choć jest on troszkę sceptycznie nastawiony do świata duchów, opiekunów i zjawisk ogólnie zwanymi paranormalnymi, wiem, że mnie nie wyśmieje. Nie miałam odwagi rozmawiać o tym z innymi, w obawie przed wyszydzeniem. Niestety ludzie, którzy nie doświadczyli pewnych zdarzeń, nie wierzą w nie i uważają je za absurdalne.
Od dzieciństwa miałam styczność z czymś, czego nie potrafię sprecyzować. To szereg różnych doświadczeń. W wieku 4-7 lat posiadałam, jak twierdzą moi rodzice, dar uśmierzania bólu. Kiedykolwiek ktoś z moich bliskich odczuwał ból przykładałam mu dłoń na bolące miejsce i po krótkiej chwili ból znikał. Pamiętam liczne sytuacje, gdy mama prosiła mnie o dotknięcie jej głowy, ponieważ dręczyły ją częste migreny. Dziwił mnie fakt, że trzymając jedną dłoń na jej czole, jednocześnie czułam silną potrzebę dotykania drugą ściany. Do dziś nie wiem dlaczego tak robiłam. Wiedziałam, że muszę. Rodzice robili eksperymenty z innymi członkami rodziny, prosząc, bym uśmierzała ich ból. Podobno u każdego skutkowało. Piszę podobno, ponieważ nie wszystko pamiętam, wiedza moja częściowo wynika z opowieści moich rodziców. Byłam dzieckiem spokojnym i grzecznym, choć zamkniętym w sobie i bardzo wrażliwym. Bardzo ławo można było mnie zranić. Podobno straciłam dar po tym, jak babcia zaprowadziłam mnie do jakiejś znachorki w Szczyrku. Nie wiem jak to ocenić. Mój mąż nie wiedząc o tym darze niejednokrotnie prosi mnie bym dotykała bolącą go głowę w przeświadczeniu, że to mu pomaga. Dziwne jest to, że nadal czuję potrzebę dotykania ściany, choć mniejszą niż przed laty.
Kolejnym doświadczeniem, które pamiętam była wizja, którą miałam jako około 9-letnie dziecko. Będąc u babci w Bielsku położyłam się spać i zanim zasnęłam widziałam Boga. Może w tym miejscu niektórzy mnie oskarżą o bluźnierstwa lub coś w tym rodzaju, ja wiem, że to był On. Czułam jego potęgę i ogromne ciepło i miłość. Trwało to tylko chwilę. Może niektórzy stwierdzą, że to tylko sen... może...
Okres szkoły podstawowej i średniej obfitował w przeczucia, czy jak to nazwać. Wielokrotnie przechodziła mi przez głowę myśl, krótka, trwająca ułamek sekundy, która sprawdzała się po kilku minutach, czasem godzinach. Wiedziałam idąc do domu, że w skrzynce jest list, choć na niego nie czekałam, czy że za chwilę zadzwoni konkretna osoba, choć na telefon z nią nie umawiałam się. Owe przeczucia mam do dziś.
Jako 16-latka miałam kolegę. Bardzo mu się podobałam, ale nie chciałam z nim być. Jakie jego i moje zdziwienie było, gdy siedząc naprzeciwko wiedziałam o czym myśli. Przychodziły mi na myśl konkretne zdania, które chciał wypowiedzieć. Robiliśmy sobie nawet z tego zabawę w stylu „powiedz o czym teraz myślę” . Wtedy nas to śmieszyło. Dziś inaczej na to patrzę, ponieważ czasem patrząc w oczy człowiekowi, odczytuję jego uczucia. Nie zawsze miłe dla mnie... Jedną z tych osób jest moja teściowa. Nie znoszę patrzeć jej w oczy, boję się ich. To osoba, które wniosła do mojego życia wiele cierpienia.
Będąc w szkole średniej na rekolekcjach w kościele widziałam nad głową jednego z księży jasne światło. Myśląc, że wydaje mi się, przecierałam oczy, odwracałam wzrok, patrzyłam na innych. Nikt dookoła tego nie miał, tylko on, a przecieranie oczu nie pomogło, światło nie znikło. Tego samego dnia siedząc w domu doznałam niesamowitej potrzeby napisania czegoś. Nie mogłam samodzielnie się poruszać. Coś jakby sterowało mną. Nie mogłam tak po prostu wstać od biurka i sobie pójść póki nie dokończyłam. Czułam jednocześnie silny ucisk w gardle, jakby coś mnie przyduszało. Napisany tekst zachowałam do dziś. W wolnej chwili przepiszę go do tego postu. Jest tak prawdziwy...
Rok później wiosną śnił mi się kościół, był zamieszkany przez Szatana. Na ołtarzu stał złamany krzyż. Nad nim wisiał obraz Szatana, a przed nim siedzieli ludzie jak w transie. Ziemia dookoła parzyła w dłonie. Próbowałam wyciągnąć ludzi z tego kościoła, ale nie chcieli mnie słuchać. Wtedy Szatan rozzłościł się i krzyczał, że mnie zabije. W kolejnych dniach przed zaśnięciem miałam odrażające wizje. Nie potrafię określić co to było, coś jak demony. Leżąc na łóżku widziałam, jak latały nade mną. Bardzo się bałam, płakałam. Korzystając z sytuacji, że akurat w naszej szkole z okazji rekolekcji byli jacyś zakonnicy, opowiedziałam dwojgu z nich o widzeniach. Następnego dnia podarowali mi medalik św. Benedykta wraz z modlitwą w języku łacińskim z polskim tłumaczeniem. Nosiłam go na szyi. Co wieczór 3 razy odmawiałam nauczoną na pamięć modlitwę tak, by w pełni rozumieć każde jej słowo. 3 pierwsze wieczory były okropne. Odmawiając modlitwę miałam wrażenie, że owe demony na tyle rozwścieczyłam, że chciały mnie zabić. Czułam jak coś zaciska mi się na gardle, miotałam się na łóżku, płakałam, choć nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa, dusiłam się, byłam przerażona. Po trzech dniach wszystko minęło. Z demonami, czy jak ich nazwać nie miałam na szczęście już styczności i nie chciałabym więcej mieć. To bezwarunkowo najgorsze moje doświadczenie z tej sferze życia.
Kolejną, może dziwną rzeczą w moim życiu jest fakt, że ilekroć ktoś zrobił mi krzywdę w taki sposób, że odczuwałam głęboki żal, dotykały go nieszczęścia. Mam wrażenie, że ściągałam na tych ludzi jakieś fatum, zupełnie nieświadomie. Nigdy nie życzyłam im tego. To samo się działo. Dla przykładu podam jednego z moich chłopaków, który zdradzał mnie i oszukiwał prawie przez rok, jednocześnie opowiadając o planach wobec mnie i małżeństwie. Złamał mi serce. Zerwałam z nim kontakt. Po pewnym czasie dowiedziałam się, że w ciągu pół roku od rozstania powiesił mu się ojciec, a on 3-krotnie uległ wypadkowi samochodowemu łamiąc przy tym żebra, rękę i nogę. Jako drugi przykład podam mojego męża, który jeszcze jako narzeczony powiedział coś, co ogromnie mnie zabolało. 2 dni później spadł z dachu. Nie chciałam, by stała mu się krzywda. Bardzo go kocham.
Jest jeszcze jedna osoba, która przez 3 lata nękała mnie, poniżając okrutnie, choć nigdy z moich ust nie usłyszała obelżywego słowa. Wylałam przez nią wiele łez, unikałam jak ognia, nie wdawałam się w zbędne dyskusje. Któregoś dnia szala goryczy się przelała i powiedziałam w płaczu: ona za wszystko zapłaci! Dziś jest alkoholiczką, która zerwała kontakt z całą rodziną, straciła pracę i nie może znaleźć nowej, ponieważ stwierdzono u niej chorobę psychiczną. Grozi jej głód. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że takie same doświadczenia ma moja mama i jej ojciec, a mój dziadek. W przypadku moim i mamy kary dla naszych winowajców mają charakter chorób, biedy i innych nieszczęść, w przypadku dziadka była to zawsze śmierć.
W międzyczasie tj. 7 lat temu zmarł mój ukochany dziadek. Cudowny góral! Sprawiedliwy i dobry, ale stanowczy i restrykcyjny J Bardzo przeżyłam jego śmierć. Zmarł o 4 rano, ale ja poprzedniego wieczoru wiedziałam, że tak się stanie. Stojąc na balkonie poczułam coś okropnego. Czułam ogromny chłód, ciemność, wrażenie, jakbym siedziała w betonowym grobowcu, na cmentarzu. Uczucie tak przenikliwe i okropne, że nie sposób go opisać. Wiedziałam, że coś się stanie. Nie byłam zaskoczona, gdy rano otrzymałam telefon ze smutną wiadomością. Pamiętam jak przez całą mszę pogrzebową stałam przy jego trumnie i trzymałam go za rękę. Od tamtej pory narodziły się moje doświadczenia z duszami. Przez rok po śmierci, za każdym razem kiedy miałam problem, mój dziadek przychodził do mnie we śnie przytulał mnie i pocieszał. Opowiadał, że jest mu Tam dobrze, wszystko ma i niczego nie potrzebuje. Był radosny i uśmiechnięty. Powiedział mi również, że babcię, a swoją żonę zabierze do siebie, a moja siostra zapłaci za krzywdę, którą zrobiła rodzinie. I płaci... już 5 lat. Rok po śmierci przyszedł do mnie znów we śnie (mam wrażenie, że w ten sposób było mu najłatwiej się ze mną skontaktować) i pożegnał się. Czułam wtedy chłód, widziałam otaczające nas chmury. Tak mocno mnie wtedy przytulał i powiedział: muszę już iść. Wiedziałam, że tulimy się ostatni raz. Tulił mnie tak mocno jak wtedy, gdy żegnaliśmy się przed moim wyjazdem do domu (mieszkaliśmy od siebie 250km), ostatni raz przed śmiercią. Chyba wiedział wtedy, że umrze, bo nigdy wcześnie nie tulił mnie tak mocno i długo. Co gorsza ja też czułam, że to ostatni raz.
Od tej pory już mi się nie śnił. Widziałam go na jawie 3 razy przy okazji odwiedzin u babci w jego domu jak stał w progu pomiędzy pokojem, a kuchnią. Patrzył na mnie i uśmiechał się. Czasem gdy tam jadę, czuję jego obecność, czasem przez sekundkę zobaczę go bardzo dokładnie, jakby nadal żył. 2 miesiące temu śniła mi się dusza starszej uśmiechniętej kobiety. Zapytałam ją: jak miewa się dziadziuś? Powiedziała: dobrze, on chce ci coś bardzo ważnego powiedzieć. Na razie czekam, aż się ze mną skontaktuje. Może przekaże mi tę wiadomość osobiście, a może przez inną duszę.
2 lata temu zmarł mój teść. Mieszkałam z nim pod jednych dachem zaledwie pół roku, ale jakaś szczególna nić porozumienia między nami się nawiązała. On opowiadał o wojnie, swoim przeżyciach, dzieciństwie, ja go słuchałam. Lubił, jak częstowałam go grochówką, czy śledziami. Nie wiedzieć dlaczego teściowa miała mi to zawsze za złe. Tego dnia gdy umarł, byłam u rodziców. Wyrabiając ciasto na kluski spojrzałam na mojego 10-ciomiesięcznego wtedy synka i pomyślałam. Szkoda, że Michaś nie będzie pamiętał tego dziadka. Za godzinę otrzymałam telefon od męża, że teść nie żyje. Umarł szybko, przewrócił się, uderzył głową o chodnik na naszej działce. Dziś na niej stoi nasz dom, którego z mężem własnymi rękami budowaliśmy. Teść czasem tu przychodzi. Widzę, jak jego duch stoi na schodach prowadzących na poddasze, uśmiecha się, jest spokojny. Pierwszy raz po śmierci widziałam go jak stał za furtką i patrzył na mnie. Wiem, że po śmierci się błąkał. Czułam, że nie może iść dalej. Nie wiem skąd u mnie takie uczucia, po prostu byłam tego pewna. Od czasu, gdy stanął nasz dom (na którego namówił nas teść, darując część swojej działki), jego duch nie stoi w ogrodzie, ale pojawia się w domu. Nie boję się go. Uważam to za naturalne, oczywiste. Mam wrażenie, że ten dom jest po części zbudowany by on sam mógł tu mieszkać. Wraz z przeprowadzką do nowego domu, czyli od 7 miesięcy, mam większy kontakt z duchami. Często widzę je w moim ogrodzie. Czasem szybko gdzieś przemkną, tak, że zobaczę je kontem oka, czasem widzę je dokładniej. Nie wiem dlaczego, dookoła domu, przy samym murze biega dwoje młodych duchów. Czasem dziewczyna o długich jasnych włosach związanych w kucyk, czasem szczupły wysoki jasnowłosy chłopak. Widziałam ich przez okno, ale nigdy razem. Zawsze biegną wzdłuż domu, mając na sobie białą koszulkę. Głowy mają lekko pochylone, więc nie widzę twarzy. Widzę ich tak wyraźnie, że za pierwszym razem myślałam, że ktoś się wkradł i urządzałam z mężem polowanie na niego wokół domu. Jak okazało się, że nikogo nie ma, mój mąż zaczął mnie namawiać na badanie rezonansem magnetycznym. Ich również się nie boję, są dobrzy, ale dlaczego tak biegają?? Czasami leżąc wieczorem na łóżku czuję, jak ktoś obok mnie stoi, co więcej niejednokrotnie głaszcze mnie po głowie, na tyle mocno, że włosy mi się przesuwają. To bardzo miłe, nie wzbudza u mnie strachu. Czasem widzę tylko twarz zerkającą na mnie zza balustrady na schodach, kryjącą się w ciemności. Nie znam jej ale czuję, ze jest mi bliska. Może to czyjaś dusza, może mój Opiekun. Dusze te nie prześladują mnie, one po prostu są... Z każdym miesiącem widzę je coraz częściej. Dziś w nocy znów ktoś stał obok mnie. Wiem, że mój 4-letni synek również je widzi. Będąc 2-latkiem często spoglądał w róg pokoju (wcześniej mieszkaliśmy w domu teścia), czasem bardzo wnikliwie czemuś się przyglądał przerażony i zaczynał płakać. Teraz jest starszy na tyle, by mi opowiedzieć co widzi. Owe postaci nazywa babami. Mówi, że czasem siedzą u niego w pokoju i myślą. Pokazał dokładnie jaką pozycję przybierają. On sam boi się ich i czasem przybiega do naszej sypialni, mówiąc, że znów do niego przyszły. Twierdzi, że są one złe, ale nie robią mu krzywdy, tylko patrzą. Mówi też, że jest również anioł, który za nim chodzi, jest dobry. Jak poprosiłam by opisał mi jak wygląda doznałam szoku. Opis idealnie odpowiadał duchowi chłopaka, którego ja czasem widzę biegającego dookoła domu, tego o którym wcześniej wspominałam. Pytając synka, czy to jest pan, on mówi: nie to nie pan, to duży chłopak. Ma krótkie żółte włosy. Owy duch jest prawie zawsze przy nim czasem stoi, czasem siedzi. Nic nie mówi. Michaś twierdzi, że anioł broni go przed babami. Dzisiejszej nocy gdy synek przyszedł do naszego łóżka przerażony, jego anioł przyszedł z nim. Michał go widział cały czas, jak stał przy łóżku. Ja bardziej czułam jego obecność, niż widziałam. Synek mówi, że anioł jest z nim zawsze z wyjątkiem chwil spędzanych w przedszkolu. Stwierdził: nie zabieram go do przedszkola, bo dzieci się boją.
Na co dzień nie zwracam większej uwagi co się wokół mnie dzieje, zajęta jestem synkiem, wykańczaniem domu, codziennymi obowiązkami gospodyni domowej. Co jakiś czas przemknię obok któryś z duchów. Nie przeszkadzają mi. Widocznie mają potrzebę bycia obok.
Na koniec dodam, że od czasu śmierci dziadka czuję zbliżającą się śmierć. Jeśli ma umrzeć ktoś z mojej rodziny uczucie jest przenikliwe, smutne, przed oczami przemyka mi obraz cmentarza. Jeśli to tylko ktoś znajomy uczucie jest miłe, jakby moja dusza wędrowała do nieba. Nie potrafię opisać obu dokładnie. To trzeba poczuć, by wiedzieć...
Posiadam wiele przeświadczeń, których nie potrafię wytłumaczyć, a które obecne są każdego dnia. Jednym z nich jest przekonanie, że w poprzednim wcieleniu żyłam w czasie II wojny światowej. Czasami pojawiają mi się przed oczami obrazy z tamtych czasów, które na pewno nie pochodzą z obecnego życia, że zamordowano mi wówczas rodzinę, szukałam ich grobu, uciekam przez łąki nie wiadomo właściwie dokąd. Czuję przy tym rozpacz, ból strach i samotność...
Moje streszczenie doznań może wydawać się nieco chaotyczne. Starałam się pokrótce opisać najważniejsze ze wszystkich zdarzeń. Jest tego dość sporo. Przyzwyczaiłam się, że moje życie ma też inną stronę, taką, która nie jest powszechna, której wielu ludzi nie doświadczyło i nie miało okazji poznać.
Izabela
GG: 42074662


Ulecieć do góry na skrzydłach...
Awatar użytkownika
juniperus
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 852
Rejestracja: 03 sty 2013, 11:50
Lokalizacja: łódzkie

Re: Życie wśród dusz

Postautor: Krzysztoff » 03 sty 2013, 15:55

Piękna opowieść, pełna życzliwości i autentyczności

Przypadek nie istnieje, witaj na forum
Krzysztoff
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 2787
Rejestracja: 05 sty 2012, 21:52
Lokalizacja: Wrocław

Re: Życie wśród dusz

Postautor: 000Lukas000 » 03 sty 2013, 16:17

Z tego co piszesz widać że masz bardzo wrażliwy organizm, jesteś kandydatką na bardzo silne medium jeśli tylko będziesz pracowała nad sobą. Ale pamiętaj, moralność jest najważniejsza.
Poznacie ich po zasadach prawdziwego miłosierdzia, które będą głosić i wcielać w życie; poznacie ich po liczbie osób strapionych, którym przyniosą pocieszenie; poznacie ich po miłości do bliźniego, wyrzeczeniach, bezinteresowności;

Ew. Wg. Spirytyzmu
Awatar użytkownika
000Lukas000
spirytysta
spirytysta
 
Posty: 1687
Rejestracja: 13 kwie 2011, 11:54
Lokalizacja: Bielsko Biała

Re: Życie wśród dusz

Postautor: atalia » 03 sty 2013, 20:27

Twoja wypowiedź zrobiła na mnie duże wrazenie - nie co dzień się takie spotyka.
Pozdrawiam serdecznie. :)
atalia
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 3943
Rejestracja: 17 sty 2010, 12:30

Re: Życie wśród dusz

Postautor: juniperus » 04 sty 2013, 12:14

To bardzo miłe, że przywitaliście mnie tak łaskawie i na dzień dobry nie „przeczytałam: ‘niezła bajeczka’. Wiem doskonale, że znajdą się i tacy, którzy uznają, że mam dużą wyobraźnię, a moja opowieść jest wyssana z palca. Na szczęście każdy ma prawo wierzyć w to, co uważa za słuszne i oczywiste jemu samemu. Nie mam nic przeciwko temu, by negowano moje doświadczenia. Powtarzam: każdy ma do tego prawo, a rzeczywistości i tak nie zmieni. To tylko kwestia wiary, czy zaufa mi, czy nie. Nie pojawiłam się tu po to, by kogokolwiek oszukiwać, czy szukać zainteresowania. Nie leży to w mojej naturze. To tak, dla sceptyków czytających mój post, których serdecznie pozdrawiam. :D
Udało mi się odnaleźć tekst, o którym wspominałam wcześniej, pisane moją ręką, ale jakby nie myślą. Jest nawet data i godzina (11.05.2003 r godz. około 12 w południe). Oto on:
„Łaska moja roztacza cały świat, każdego z osobna i wszystkich razem. Owce swe karmię i prowadzę, czuwam nad każdą z nich. Światłość niech moją zobaczy każdy, dobroć i miłość ogarnie każdego. Ja czuwam nad Wami, choćby ciemność nastała. Podążajcie za mną, a się nie zgubicie. Okryjcie mą dobroć, która jest wszędzie, w Tobie i wokół Ciebie mój Kościół nastanie. Przygarnę Was wszystkich. Niech każda zbłąkana owca przyjdzie do mnie, a ja ją przygarnę, bo miłość moja jest nie zjednana, jest wielka i wszechstronna, bo tak kocham ja. Nie szukaj mnie w świątyniach, nie szukaj w obrazach, figurach, nie szukaj w krucyfiksach. Ja jestem wszędzie i tylko od Ciebie zależy, czy mnie znajdziesz. Podnosząc kawałek drewna, zobaczysz mnie i pod kamieniem też jestem. Jestem w Tobie i Tobą kieruję, bo miłuję każdą z mych owiec ogromnie . Światłość moja niech prowadzi każdego do mnie, niech prowadzi wszystkie owce do Ojca, którego miłość nie ma granic.”

Ktoś mógłby w tym momencie uznać mnie za zagorzałą katoliczkę :) Otóż nic bardziej mylnego. Nie chodzę do kościoła, denerwuje mnie charakter praktykowania wiary w naszym kraju, nie uznaję spowiedzi przed księdzem. W moim mniemaniu msze to odstawiane na pokaz szopki. Jest jeszcze wiele aspektów przyczyniających się do mojej niechęci wobec kościoła jako instytucji, ale nie będę tutaj głębiej wnikać w ten temat. Chyba, że ktoś będzie miał ochotę ze mną o tym porozmawiać. Jeżeli ktokolwiek, czytając moją wypowiedź poczuł się urażony, najmocniej przepraszam. Wypowiedź ta stanowi tylko moją subiektywną ocenę, której absolutnie nikomu nie zamierzam narzucać.
Izabela
GG: 42074662


Ulecieć do góry na skrzydłach...
Awatar użytkownika
juniperus
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 852
Rejestracja: 03 sty 2013, 11:50
Lokalizacja: łódzkie

Re: Życie wśród dusz

Postautor: juniperus » 04 sty 2013, 12:20

A tak na marginesie Krzysztoffie, ja również uważam, że nic przez przypadek się nie dzieje :D
Izabela
GG: 42074662


Ulecieć do góry na skrzydłach...
Awatar użytkownika
juniperus
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 852
Rejestracja: 03 sty 2013, 11:50
Lokalizacja: łódzkie

Re: Życie wśród dusz

Postautor: methyl » 04 sty 2013, 14:08

Witaj na forum juniperus :kardec:
juniperus pisze:Moje streszczenie doznań może wydawać się nieco chaotyczne.

Nic podobnego.
Masz bardzo ładny styl świadczący o porządku panującym w Twojej duszy :P .
Bardzo ciekawe historie - trochę Ci zazdroszczę Twojego daru. Dzięki niemu człowiek nie daje się tak łatwo omotać materii i zawsze ma na uwadze sprawy Świata Ducha.
juniperus pisze:Podnosząc kawałek drewna, zobaczysz mnie i pod kamieniem też jestem.

Zostały Ci najwyraźniej podyktowane słowa Jezusa, które apostoł Piotr umieścił w swoich "pamiętnikach".
Dla mnie to ewidentne fragmenty ewangelii św. Piotra.
Niech ktoś mnie poprawi jeśli się mylę. :?:

Czy próbowałaś ćwiczyć pismo automatyczne?
Czy oprócz tej wiadomości miałaś "natchnienie" aby odebrać kolejne przekazy?

Z tego co piszesz, jesteś medium widzącym i piszącym. :shock: Normalnie kosmos dla mnie!
Życzę Ci abyś wyćwiczyła swój dar do perfekcji i pomogła w przekonaniu tego świata, że istnieje znacznie więcej niż to, co widzą ludzkie oczy.
arecki

"Wiedza to jedyny skarb podążający za swym właścicielem" - przysłowie chińskie
Awatar użytkownika
methyl
 
Posty: 347
Rejestracja: 02 mar 2010, 20:20
Lokalizacja: Pabianice

Re: Życie wśród dusz

Postautor: jario » 04 sty 2013, 14:29

Juniperus ,ciesze sie ze do nas udalo ci sie trafic ,pewnie znajdziesz tutaj wiele zrozumienia w tym co ci towarzyszy od lat a u innych powodowalo niedowierzanie.Wiele z tego co piszesz na forum ,nie tylko w tym temacie jest bliskie filozofi spirytystycznej .Ciekawi mnie czy zetknelas sie juz wczesniej z jakas literatura spirytystyczna lub tez w jakiejkolwiek innej formie z tematem spirytyzm poza oczywiscie swoimi wlasnymi doswiadczeniami.
Mistrz pojawia się tylko wtedy, kiedy uczeń jest gotowy ...
Awatar użytkownika
jario
spirytysta
spirytysta
 
Posty: 464
Rejestracja: 15 gru 2009, 17:09
Lokalizacja: Wedel

Re: Życie wśród dusz

Postautor: juniperus » 04 sty 2013, 16:47

Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Otóż jedyną książką, która nawiązywała do tejże tematyki jest Kurs Magii Psychotronicznej, choć przyznam się, ze przeczytałam tylko 2 rozdziały. Pożyczyłam ją koleżance, gdy leżała w szpitalu, by zamiast czytać tanich romansów, poznała coś ciekawszego, co pomogłoby jej w trudnych chwilach. Nie udało mi się jak dotąd jej odzyskać, więc nie wiem, co jeszcze zawiera. Będę musiała po nią jechać osobiście, ponieważ sama do mnie wrócić nie chce :lol:
Jeżeli chodzi o pisanie innych rzeczy, szukając tekstu, który powyżej cytowałam, natknęłam się na swoje stare wiersze. Już dawno ich nie czytałam. Muszę powiedzieć, że niektóre dość mnie zaskoczyły. Nie do końca potrafię sprecyzować o czym są, jednak chyba już wtedy świtało mi coś w głowie, jeśli chodzi o trend spirytystyczny. Jeżeli macie ochotę poczytać, chętnie je w wolnej chwili przepiszę.
Jeżeli chodzi o moje stałe duszyczki, które od czasu do czasu mnie odwiedzają, muszę o czymś Wam opowiedzieć. Dziś gotując obiad zauważyłam, ze znana mi postać w białej koszulce zajrzała przez okno. Czasem mam wrażenie, że w coś się ze mną bawią. Ponieważ przyzwyczaiłam się do ich obecności postanowiłam zrobić o krok do przodu. I to był chyba błąd... Powiedziałam rozbawiona do niego: no chodź do mnie. Po chwili ogarnął mnie nagły tak potworny ból głowy, że mnie zamroczyło. Jednocześnie poczułam duży ucisk na karku, jakby ktoś na nim siedział. Szczerze mówiąc pierwszy raz poczułam coś takiego. Nie wiedzieć dlaczego od razu przyszło mi do głowy, że to ta duszyczka. Powiedziałam stanowczo: zejdź ze mnie! Ból i ucisk minął w jednej chwili. I co o tym myślicie? Mnie jak na razie odechciało się je zapraszać.
Piszecie, że powinnam pracować nad sobą, pogłębiać dar. Problem w tym, że nie bardzo wiem jak. Nigdy nie wtajemniczałam się w wiedzę spirytystyczną, nie znam jej założeń, ani pojęć. Wszystko jak dotąd postępowało instynktownie i w taki sposób to odbierałam i tłumaczyłam. O wielu rzeczach z tą sferą związanych nigdy nie czytałam, a je po prostu wiem. Samo przyszło.
Cieszę się, że jestem na tym forum, ponieważ nie znam nikogo, z kim mogłabym o tym porozmawiać, kto miałby jakąkolwiek na ten temat wiedzę. Była jedna osoba, z którą mogłabym porozmawiać, ale rok temu zmarła. Nazywano go bioenergoterapeutą i egzorcystą. Przyjmował ludzi, leczył ich rozmawiał, pomagał duszom opuścić domy. Miał dużą wiedzę. Zostaliście mi więc Wy. Jeśli ktoś z Was potrafiłby udzielić mi wskazówek, lub poprowadzić w kwestii mojego rozwoju i zrozumienia pewnych rzeczy to byłabym ogromnie wdzięczna.
Może rozwijając swój dar mogłabym pomóc wielu ludziom. Dziś pomagam najbliższym po stracie członków rodziny. Babci - opowiadam o moich rozmowach z dziadkiem, o tym, że jest mu tam dobrze, że wszystko ma. Przynosi jej to spokój i ulgę. Mężowi zaś o jego ojcu, że go widzę, że jest dumny z syna, ze postawił dom, o którym on sam marzył...
Izabela
GG: 42074662


Ulecieć do góry na skrzydłach...
Awatar użytkownika
juniperus
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 852
Rejestracja: 03 sty 2013, 11:50
Lokalizacja: łódzkie

Re: Życie wśród dusz

Postautor: juniperus » 04 sty 2013, 16:50

PS Mam na imię Iza, więc tak możecie do mnie się zwracać :) Juniperus to tylko login, a oznacza jałowiec. Kocham rośliny..
Izabela
GG: 42074662


Ulecieć do góry na skrzydłach...
Awatar użytkownika
juniperus
spirytystka
spirytystka
 
Posty: 852
Rejestracja: 03 sty 2013, 11:50
Lokalizacja: łódzkie

Następna

Wróć do Nasz Spirytyzm

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości