Kochani, bardzo dziękuję Wam za wsparcie, tak na forum, jak i w prywatnych wiadomościach. Od razu mi się jakoś tak lżej zrobiło, choć nadal czuję, że moja energia jest rozklekotana
Jasne, opisuję. Mieliśmy spotkanie, gdzie czytaliśmy KD i 'Ewangelię wg spirytyzmu'. Koncentrowałam się na tym, co prowadzący odczytywał i nagle poczułam, że muszę wziąć kartkę i pisak. Nadal wsłuchując się w słowa wychodzące z moich słuchawek poczułam, że ręka zaczyna mi pisać. Najpierw wychodziły jakieś głupoty, nawet nie bardzo umiem powtórzyć. Coś jak 'olowkowicznie (?)', 'jesteś bytem, jesteś z nami' - właściwie nie przywiązywałam do tego uwagi, bo pomyślałam, że to znów moja chora wyobraźnia zaczęła pracować. Później ręka zdrętwiała mi jeszcze bardziej i napisała: 'Mamo jesteś tutaj, brakuje mi Ciebie mamo', po czym 'Mamo, boję się'. 'Zawołałam' na czacie Izę, ale mi nie odpowiadała, więc siedziałam dalej z tą ręką, słuchałam Ewangelii i czekałam, co dalej nastąpi. Ostatnia informacja, jaką otrzymałam brzmiała: 'Mamo, jestem Marta'. Więc przesłałam wiadomość, żeby owa Marta skontaktowała się z Izą, która też jest obecna na spotkaniu, i żeby się nie bała. Nie ukrywam, że zrobiłam to z pobudek czysto egoistycznych (zamiast poratować biedną duszę kazałam jej kolejnych kontaktów szukać
), ale pomyślałam, że nie będzie lepszej okazji, żeby w końcu mieć 100% pewności, że nie jestem chora psychicznie
Potem nastąpiła modlitwa końcowa, więc poprosiłam prowadzącego, żeby odmówił ją też w intencji Marty (tak na wszelki wypadek) - do tej pory jeszcze nikogo nie poinformowałam o tym, co mi się przydarzyło. Gdy skończyliśmy zapytałam Izy, czy mówi jej coś imię "Marta". Powiedziała, że imię nie, ale, że wyczuwa kogoś, kto stoi nad swoim grobem i rozpacza (o ile dobrze pamiętam), po czym powiedziała, że zapyta Opiekuna. (Ja z moim nie chciałam się kontaktować, bo byłam przekonana, że Marta jest wytworem mojej wyobraźni, więc pewnie opiekun też
). I wtedy Iza mi powiedziała, że owszem, że Marta jest, że jest zagubiona i nie bardzo wie, co się dzieje (to samo wyczułam ja podczas kontaktu). Więc zaczęłyśmy razem się na niej koncentrować i uzyskałyśmy informację, że nie wie gdzie iść, że jest zagubiona, że prosi o wsparcie. Wyczułyśmy, że jest raczej młodą dziewczyną. Gdy 'zapytałam', co się z nią stało 'powiedziała': 'nie wiem, spadam w otchłań...wypadłam'... I Iza to potwierdziła. Potem pomodliliśmy się wspólnie w intencji tej biednej duszy i jedyne, co czułam w trakcie tej modlitwy to niesamowity wewnętrzny lód. Tak, jakby wszystkie moje wnętrzności zamarzły. I już nie dałam rady dalej siedzieć. Pożegnałam się, zgasiłam komputer, a z mojej duszy wyszła automatycznie, tak żarliwa i intensywna modlitwa o opiekę nad tą zagubioną istotą, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie odmówiłam (interpelująca Opiekuna i dobre duchy)
I wszystko się uspokoiło. Dzisiaj mam wrażenie, że sytuacja została opanowana. Sytuacja Marty, bo moja to się całkowicie poprzewracała...