Coś mi na ten temat świta w głowie, ale trudno mi to sprecyzować. Zawsze uważałam, że świat duchów to również nasz ziemski świat, oraz wszystko, co istnieje poza nim. Duch opuszczając ciało błąka się chyba w tym znaczeniu, że najpierw przechodzi szok pośmiertny, później zostaje w czymś w rodzaju zawieszenia, bez przyporządkowania do dalszych wcieleń, być może bez całkowitej świadomości swojego położenia. Może pozostawać na Ziemi wśród bliskich i nie zdawać sobie sprawy ze stanu rzeczy, choć może przebywać gdzieś pomiędzy światami (jako miejscem wcieleń). Błąkanie może trwać myślę krótko, lub bardzo długo. Wydaje mi się również, że ważną rolę odgrywają tu intencje ducha, jego wolna wola i postanowienia odnośnie chęci dalszego rozwoju, bądź tkwienia w tym samym punkcie. Te tkwiące można by nazwać błąkającymi się. Nie posiadają bowiem żadnego osobistego postanowienia, nie widzą potrzeby rozwoju z braku dobrej woli ku temu, bądź tymczasowego zaślepienia. Myślę również, że szczególnie takim duchom potrzebna jest modlitwa. One niby już są w "Naszym Domu", a jakby miały na oczach opaskę.
Na tym skończę, ponieważ zaczynam filozofować i chyba jeszcze bardziej Ci to zagmatwałam