Chyba nie za bardzo rozumiem co masz na myśli.
W życiu rzadko zdarzają się wybory kiedy masz jasno określone, że jak pójdziesz w prawo, to zrobisz dobrze, a jak pójdziesz w lewo, to źle. Często podejmuje się wybór na czuja, nie znając całkowitych konsekwencji swojej decyzji. Podam ci mój przykład. W moim małżeństwie bardzo źle się działo. Nie będę wchodzić w szczegóły, fakt faktem że miałam do wyboru: albo odchodzę i rozwodzę się z mężem, albo z nim zostaję. Nie mogłam przewidzieć konsekwencji żadnego z tych wyborów. Robiłam sobie porównania:
rozwód
+ koniec kłótni, spokojny dom, uspokojenie siebie, uspokojenie dzieci,
- muszę się wyprowadzić, znaleźć dom dla mnie i dzieci, znaleźć pracę taką by wyżyć i zapewnić byt dzieciom, dzieci bardzo to przeżyją
zostanie z mężem
+ mam dach nad głową, wikt i opierunek, dzieci mają zapewniony byt, nie muszę walczyć o wszystko w sądzie,
- muszę wytrzymać złe traktowanie, zastanowić się jak je przezwyciężyć, jak się stać silniejszą psychicznie, dzieci będą narażone na słuchanie kłótni.
Tu nie było prostego wyboru. A moja decyzja miała wpływ na życie moich dzieci, mojego męża i moje. Żadna z tych dróg ani nie była łatwa, ani dobra, ani zła. Każda miała plusy i każda miała minusy. Wybrałam pozostanie z mężem, ale dopiero teraz po 6 latach mogę powiedzieć, że chyba wybrałam dobrze. Nie była to łatwa droga i jeszcze nie jest sielankowo, ale źle już też nie jest.
Brutal Kołolsky pisze:Dodam że chodzi mi tylko o te przypadki kiedy macie różne drogi a najcięższą jest ta najlepsza i najbardziej miłosierna i współczująca.
Zostałam z mężem też z tego powodu, że uświadomiłam sobie, iż tak naprawdę mój mąż też jest ofiarą własnych toksycznych rodziców. Trudno było mi zobaczyć w moim własnym oprawcy ofiarę, zacząć mu współczuć i wybaczyć wszystko złe co mi uczynił. Udało mi się, a pomogły mi w tym książki "Toksyczni teściowie" i "Toksyczni rodzice". To one pokazały mi jak się zachowywać, jak reagować. To były moje "znaki". Większość kobiet, którym opowiadałam co mnie spotyka, radziło mi rozwód, że one by tego nie wybaczyły i nie wytrzymały. Najbliższa moja rodzina pozostawiała decyzję całkowicie mnie, mówili, że poprą mnie cokolwiek wybiorę, ale nie chcieli mieć wpływu na moją decyzję. I tak właściwie to podjęłam tą decyzję w imię "dobra" dzieci. A czy mi się udało, czy raczej rozwaliłam im całe życie, to się jeszcze okaże...