Wszystko nie tak. Mam problem z przelewam iem myśli na "papier". Łatwiej mi idzie w dyskusji tête a tête.
Mediumizm nie zachwiał mojej wiary.. Wręcz przeciwnie, dzięki kontaktom z drugą stroną pewnie parę razy się pomodlilam.
"widziało" było realne, co zweryfikowałam z koleżanką z forum, która tej samej nocy też miała jazdy.
To nie jest tak, że ja od czegoś odeszlam. Wręcz przeciwnie, tak jak pisałam wcześniej, Przyjaciele z drugiej strony zawsze mówili mi "przestań wątpić", "uwierz w końcu".
Widzisz, gdybym to miała przełożyć na mój ton brzmiałoby to "ileż można się z Tobą bujac, tyle dowodów dostałaś, przestań, k.., wątpić". Przepraszam za dosadnosc, ale to byl właśnie ten poziom "upartosci" z mojej strony.
Bo mi żaden dowód do końca nie wystarcza, nic mnie do końca nie przekonuje. W tym jest problem. We mnie.
Nigdy nie miałam zapedow do ceremoniałow satanistycznych, nie lubię zła ani jego manifestacji.
Człowiek nigdy do końca nie przerobił swojego życia. Wiesz, jestem dość świadomą osoba, która widzi mnóstwo implikacji i połączeń między tym kim jest a tym co przeżyła. Problem polega na tym, że brak mi narzędzi, żeby te sytuacje przerobić. Z mojego punktu widzenia, świadomego, nie mam żalu. Ale, co siedzi w głębi duszy? Przypuszczam, że sama mam obawy by tam zajrzeć, bo zrujnowałoby to mój światopogląd
Ech, chyba plotę trzy po trzy.