Strona 4 z 6

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 17:51
autor: kakofonia myśli
To nie był sen, a raczej inny stan świadomości. I dokładnie pamiętam, co się wydarzyło - miałam przepychanki z "przesympatyczna" kreaturą z drugiej strony rzeczywistości. Było tak miło, że aż do dzisiaj swoje przerażenie pamiętam :D
Wiem, że nie da się zracjonalizować Boga, ja go nie racjonalizuje, dlatego ciężko mi uwierzyć.
Jak czytam wpisy niektórych mediów, takie uduchowione, takie pełne miłości i wiary w Boga, to aż się zastanawiam, co ze mną nie tak. Niby z jednej strony zostałam dopuszczony do kontaktów z Duchami, a z drugiej taka niewierna jestem.
Może zostałam dopuszczona, żeby uwierzyć. :roll:
I znów zonk :|

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 19:26
autor: danut
Nie chcę abyś pomyślała, że chcę tu pełnić rolę takiego terapeuty jak Pan Hellinger, ale poniekąd podobieństwo tkwi w tym, że jeśli człowiek przerobi swoje życie w sposób uważny, solidny będąc rzucony na wzburzone fale i uda mu się w nich nie zatopić, to potem o tych wszystkich niebezpieczeństwach, pułapkach niewidocznych dla oczu, ale istniejących chce innym powiedzieć i tylko po to by potrafili je we właściwym czasie także dostrzec. Nie przez przypadek ciągnie Cię w tę podróż 17-ego :D W ustawieniach naprawdę, bez takich eksperymentalnych, bierzemy udział przez całe obecne życie a nawet i tam dalej. Nie zostałaś dopuszczona, żeby uwierzyć wtedy :D Pokazano Ci z czym masz do czynienia i co wpuściłaś w swoje pole. Na szczęście ta myśl, aby to tam przyjąć, pogłaskać nie była taka mocna, by tak też się stało. Od "Ojcze nasz" a właściwie od Twojego Ja to w porę się odbiło, bo było mu niewłaściwe, dlatego huragan przeleciał i uspokoiły się fale. Pomaganie ma swoje plusy i minusy i czasem jest jak widzisz aż tak niewłaściwe. Ja to zęby już zjadłam :lol: na próbie wskazania soldado też na to co wyprawia z tą swoją chęcią niesienia pomocy, ale nielogiczną. Ale jak sama piszesz - ktoś posłucha - nie posłucha, każdego to sprawa osobista, ja czuje się niezaplątana gdy powiem to co powiedzieć powinnam, by nie przyczynić się do ruchu błędu. Pewno zetknęłaś się też z takim moim powiedzeniem "nie właź w moje pole" bo trzeba dbać o swój "dom", czuć się w nim gospodarzem. Nie wiem jakie to były osoby, ale czytam ze z tutejszego forum - zobaczyłaś, co zobaczyłaś, ot. przesympatyczna. ;) Nie powinno to doświadczenie zachwiać Twoją wiarą, chyba że skłaniałaś się wtedy ku ich wierze, to oczywiste jest, że musiał nastąpić ten konflikt.

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 19:36
autor: danut
A jeszcze wróciłam, bo coś mi się przypomniało. Gdzieś dawno czytałam opowieści z takich zapędów ku ceremoniałów satanistycznych, opowiadał jeden z uczestników.. Oczywiście narkotyki, transy, wprowadzenie w przywoływanie , no i zobaczyli świetlistego :D ale ktoś był tam na tyle odważny, że zamiast padać na kolana rzucił się w stronę tego widziadła, przywalił mu, podrapał twarz.. Cisza... emocje opadły, a po otrząśnięciu się okazało się, ze takie ślady podrapania nosi nie kto inny tylko sam "kapłan" przywódca ceremonii :D Dlatego uważać trzeba na obrazy, bo tym co widzimy steruje nasze pojmowanie i nie raz cudze sugestie i te wypowiedziane, wypisane, naprowadzające. ;)

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 20:11
autor: kakofonia myśli
:D
Wszystko nie tak. Mam problem z przelewam iem myśli na "papier". Łatwiej mi idzie w dyskusji tête a tête.
Mediumizm nie zachwiał mojej wiary.. Wręcz przeciwnie, dzięki kontaktom z drugą stroną pewnie parę razy się pomodlilam.
"widziało" było realne, co zweryfikowałam z koleżanką z forum, która tej samej nocy też miała jazdy.
To nie jest tak, że ja od czegoś odeszlam. Wręcz przeciwnie, tak jak pisałam wcześniej, Przyjaciele z drugiej strony zawsze mówili mi "przestań wątpić", "uwierz w końcu".
Widzisz, gdybym to miała przełożyć na mój ton brzmiałoby to "ileż można się z Tobą bujac, tyle dowodów dostałaś, przestań, k.., wątpić". Przepraszam za dosadnosc, ale to byl właśnie ten poziom "upartosci" z mojej strony.
Bo mi żaden dowód do końca nie wystarcza, nic mnie do końca nie przekonuje. W tym jest problem. We mnie.
Nigdy nie miałam zapedow do ceremoniałow satanistycznych, nie lubię zła ani jego manifestacji.
Człowiek nigdy do końca nie przerobił swojego życia. Wiesz, jestem dość świadomą osoba, która widzi mnóstwo implikacji i połączeń między tym kim jest a tym co przeżyła. Problem polega na tym, że brak mi narzędzi, żeby te sytuacje przerobić. Z mojego punktu widzenia, świadomego, nie mam żalu. Ale, co siedzi w głębi duszy? Przypuszczam, że sama mam obawy by tam zajrzeć, bo zrujnowałoby to mój światopogląd :)
Ech, chyba plotę trzy po trzy. :x :lol:

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 20:16
autor: danut
Ależ trzeba zburzyć wieżę, gdy odnosi się wrażenia , że coś z nią jest jednak nie tak. :D I dopiero wtedy spokojnie od początku składamy puzzle we właściwy obraz, taki że nic go już nie ruszy. To odnośnie światopoglądów. Ja kiedyś napisałam "najpierw trzeba zwariować, by móc zmądrzeć" - i wiesz są tacy, którzy to moje zdanie do dziś pamiętają i przy okazji mi je przypominają.
Ps. A propos ceremoniałów satanistycznych - użyłam jako przykład ten najdrastyczniejszy, ale w okół tego modelu i na te same nuty tworzą przywódcy wielu grup, walczący o stołki, normalni ludzie niby z niczym nie związani, dzieje się na co dzień, trzeba się tylko rozejrzeć. Ile razy burzy się nasza wieża, gdy okazuje się coś takiego, że ten przez nas postrzegany, ten piękny, uduchowiony, sympatyczny, złotko niewiniątko to psychopata? :D I czyja to zasługa ze tak wcześniej był postrzegany? Diabeł nas zwodził? - Nie , dlatego trzeba odkryć zakryte.

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 20:45
autor: kakofonia myśli
Wystarczy nie dać się omamic :D
"nie wszystko złoto co się świeci". Właśnie dlatego racjonalizm jest wskazany, trzeźwe ocenianie sytuacji, jasne widzenie rzeczywistości, empatia... Dzięki temu się nie zagubimy, nie damy zmanipulowac..
Wiara, natomiast, to inna bajka :D ja sie ma lub nie :D

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 21:03
autor: danut
Tak uważasz? :D A czy omamienie nie polega na uwierzeniu? To jak to jest inna bajka, czy jednak ta sama? Jedziesz na te ustawienia, a one mają Ci pokazać, że to wcale nie to co uważamy za twardą rzeczywistość odpowiada za nasze życie, że to jak te twarde cegiełki się będą w nim układać podlega sterowaniu. I taki paradoks - gościa który mówi o tym otwarcie a nie wykorzystuje potajemnie tej broni nazywają hochsztaplerem, zdaje się ludzie boją się tam zajrzeć i przez to pozwalają innym sobą sterować dając większy posłuch tym drugim właśnie. Takie wygodne przyzwalanie i zamiatanie ważnego pod dywan. I mamy co mamy.

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 21:11
autor: kakofonia myśli
Cha, I tu cię mam :lol:
Nie jadę tam po to, żeby dać sobą sterować, a po to żeby poczuć czy to ziemskie sterowanie, czy może coś więcej.
Bo całe życie łaknę "czegoś więcej".
Omamienie polega na uwierzeniu. Jestem konsekwentna - nie daje się omamic i nie wierzę :D

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 21:20
autor: danut
Znaczy nie masz mnie :lol: bo przecież potwierdzasz tylko to, co napisałam wyżej.

Re: Pieć lat wstecz...

Post: 05 lis 2018, 21:23
autor: danut
Wczoraj pytałaś mnie - czy rozplątałam. Moich wypowiedzi w necie jest tysiące i w nich krok po kroku opisuje przypadki uwikłania, które musiałam rozplątać. Dlatego moja ustawka do życia trwa wiele lat a nie przez taki jeden seans.