autor: ada7 » 12 gru 2015, 23:55
tak tak kiedys dużo płakałam do poduchy teraz juz zaczynam rozumiec. szczególnie po ostatniej smierci bardzo bliskiej dla mnie osoby- to na prawde otworzyło mi kolejne drogi, sadze ze to ze tu jestem tez. Jakby to powiedziec juz zauwazyłam ze zaczełam przezywać ta smierc zupełnie inaczej niz kiedyś i inaczej niż inni ktrzy tez w tym są teraz ... moge to ując tak strata jest to dla mnie ogromna ale fizyczna bo na poziomie energetycznym od samego poczatku to było jakies nadzwyczajne połaczenie wiec teraz to jest jak rozłąka ale nie forma dramatu. oczywiscie łatwo nie jest ... no i mam poczucie że jest on jeszcze lekko zagubiony czy smutny chwilami ( okolicznosci + sprawy ziemskie nadal trwaja itd ) rozmawiam z nim i tłumacze jak mogę wydaje mi sie że dużą robote wykonałam nad tym uparciuchem, no zobaczymy daję mu czas....,