Cześć Wam,
Waszą stronę znalazłem wczoraj dzięki artykułowi o Opiekunach Duchowych, który doczytałem do końca dzisiaj. Wiąże się to ze zmianami w moim życiu, które powoli staram się wprowadzać, choć muszę uczciwie powiedzieć, że na razie jeszcze więcej jest optymistycznego myślenia o zmianach, takiego wewnętrznego przygotowywania się do konkretnych działań, niż właśnie tych ostatnich. Wynika to z trudności stojących na mojej drodze, które w moim odczuciu są ogromne.
Zainteresowanie ezoteryką i szukanie miłosiernego Boga poza religiami doprowadziły mnie niedawno do katolicyzmu. Po wielu latach znowu zacząłem uczęszczać do Kościoła i zauważyłem, że moje jeszcze trochę niechętne nastawienie wobec tej religii bierze się stąd, że nie umiem połączyć tego, co odnalazłem poza katolicyzmem, z tym, co zaczynam odnajdywać w nim obecnie. Ale faktem jest, że obecność na Mszach ma na mnie uzdrawiający wpływ, podobnie jak ogromne znaczenie ma dla mnie wylosowanie Matki Syna Bożego jako patronki na rok 2017. Gdybym przedtem, interesując się ezoteryką, nie zapoznał się z pojęciem synchroniczności, w to losowanie nie uwierzyłbym, a tak sporo może mi to dać w moim procesie oczyszczania czy uzdrawiania, ponieważ miłość matki to kwintesencja moich problemów życiowych. Właśnie. Czytałem również artykuł o kompleksach i właśnie ta lektura skłoniła mnie do napisania wątku, bo pomyślałem, że może otrzymam od kogoś istotne wskazówki, gdy przedstawię pokrótce tematy moich obecnych lekcji życiowych.
Wygląda to tak, że przez około pięć lat uciekałem od siebie, ale w ciągu owych pięciu lat wzrastającego, nabierającego coraz większej intensywności bólu, wzrosła mi tolerancja na dochodzące do głosu wyparte emocje. Obecnie czekam na wykonanie telefonu do psychoterapeutki pracującej metodą poznawczo-behawioralną i po zapoznaniu się z teorią tej szkoły terapeutycznej pomyślałem, że monitorowanie myśli i praca nad przekonaniami oraz, w późniejszym czasie, konfrontacja z trudnymi sytuacjami, jest czymś, co na obecny moment wydaje się najlepszym krokiem do przodu. Terapia psychoanalityczna w moim przypadku zawiodła, aczkolwiek być może w przyszłości ponownie się jej podejmę. Aha, z wykonaniem telefonu czekam, bo terapeutka ta jest na urlopie.
Problemy moje są następujące:
- wręcz chorobliwie intensywne zauroczenia, w tym także internetowe, kończące się bardzo bolesnymi odrzuceniami,
- życie na utrzymaniu rodziców, co ma związek z niemożnością zbudowania życia na samodzielnym gruncie, bo mam potworne lęki przed powtórnym przeżyciem pewnych sytuacji, jakie są nieuniknione w pracy
- chorobliwie niska samoocena, połączona z skłonnością do destrukcyjnego obwiniania samego siebie (ciągłe "poczucie grzeszności" własnych myśli i uczuć, blokujące mnie na kontakt z ludźmi)
- silna blokada seksualności i związana z tym bezsilność wynikająca z niezaspokojenia seksualnego, z niemożności zaspokojenia tych swoich potrzeb
- niemożność rozeznania się co do tego, co pragnę robić w życiu
Od ponad tygodnia zażywam leki, których działanie mogę ocenić pozytywnie, tzn. mam dużo energii oraz "postacie wewnętrzne" powoli stają się moimi sojusznikami, tzn. mnóstwo fantazjuję z racji braku kontaktów międzyludzkich i zauważyłem, że od czasu brania leków i chodzenia do Kościoła kreowane przez moją wyobraźnię osoby są cieplejsze dla mnie. Powoli ulega również poprawie moja relacja z tatą, w której wcześniej byłem głęboko wycofany, uwięziony za gęstą, zatrutą chmurą poczucia krzywdy.
Nie wiem, czy prośba o wskazówki w wątku powitalnym jest na miejscu, ale jeśli nie i temat ten zostanie usunięty, to oczywiście zrozumiem to.