W naszym stowarzyszeniu od dawna w zakulisowych dyskusjach przewija się temat ujawniania przed światem naszych akcji charytatywnych. Mamy tu do czynienia z pozornym dylematem moralnym, gdyż wydaje się, że Jezus zalecił, aby dobre uczynki zachować w tajemnicy przed innymi. Lecz w jaki sposób wyjaśnić metaforę Nowego Testamentu, gdzie dobrego człowieka porównuje się do płomienia dającego światło w ciemności? Jest tam napisane (o ile pamięć mnie nie myli), że dobry gospodarz umieści świecę tak, aby w ciemności jej światło wszystkim wskazywało drogę.
Uważam, że do zagadnienia należy podejść od strony moralnej, a nie na zasadzie obserwatora, który patrząc z boku wystawia ocenę. Wszystko jest subiektywne.
Biblijna metafora podająca, iż lewa dłoń nie powinna wiedzieć o tym, że prawa dłoń czyni dobro odnosi się - według mnie - do naszej próżności. Jeśli czyjaś pochwała naszej dobroczynności mogłaby nakarmić naszą próżność, wówczas rozsądnym jest nie ujawniać dobrych uczynków, jeśli jest się świadomym własnej słabości.
Kolejna wspomniana przeze mnie metafora o świeczniku odnosi się do ludzi nie cierpiących na próżność. Takie osoby ujawniają swoją dobroczynność aby dać przykład życia w Chrystusie - jak powiadają chrześcijanie - bez obawy, że ich dobroć może mieć także drugie podłoże.
A jakie jest wasze zdanie? Ukrywać dobroć, czy nie?