Pomimo cieżkich przeżyc nadal potrafię docenić piekne aspekty życia .Kocham dobre jedzenie i kawusię z mlekiem o poranku;kocham piękne zapachy ,kwiaty,ksiązki,krajobraz górski i dziwne miasteczka(Dukla,Supraśl).Kocham tyle rzeczy i nie użalam się nad sobą,pomimo,że:
Od najwczesniejszego dzieciństwa chorowałam i dużo przebywałam w szpitalach i sanatoriach.Mój ojciec był człowiekiem inteligentnym i nałogowym alkoholikiem,mama była osobą znerwicowaną,przez długi czas sparaliżowaną depresją-opiekowałam sie nia.
Mój Rafał urodził się z niepełnosprawnościa ruchowa -znów operacje,szpitale,rehabilitacja,kilkanaście lat temu przeszłam operację mózgu po pęknięciu tetniaka.Długie lata cięzko pracowałam,nawet wykonywałam dość dziwne(ale uczciwe)prace.Pochowałam własne dziecko.
Nie czuję żalu do Opatrzności-traktuję te doświadczenia jako dar ,oczyszczający i wzbogacający moją karme(wiem,nie wszyscy lubią to słowo,ale jest najprostsze).
Tylko smierc syna zbyt jeszcze boli,by traktować ja jako dar.Może z czasem tak się stanie.
Pozdrawiam