Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzmem.

Nasze przemyślenia na temat filozofii, religii i związków wyznaniowych. Podobieństwa i różnice do spirytyzmu. Co nas intryguje, ciekawi, co budzi wątpliwości...

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzmem.

Postautor: konrad » 07 lut 2011, 16:48

Sigmo, muszę przyznać szczerze, że Twoja postać bardzo wzbogaca nasze dyskusje, bo wyłamuje się z powszechnych kanonów - w końcu łączysz chrześcijaństwo i buddyzm w bardzo ciekawy osób i z pewnością wiele osób od Ciebie się naprawdę dużo nauczyło. Ja sam uwielbiam Twoje posty, w których dzielisz się wspomnieniami swoimi lub z historii swojej rodziny. Czyta się je naprawdę doskonale.

Co do samej Biblii myślę, że do porozumienia nie dojdziemy, bo nasze spojrzenia trochę się różnią, ale akurat to wpisuje się doskonale w temat tego posta i chyba pokazuje istotę różnic między powszechnie rozumianym chrześcijaństwem a spirytyzmem. Ciężko tu jednak wyciągać wnioski ogólne, bo nurtów chrześcijańskich jest multum, a w samym spirytyzmie ludzie również różnie spoglądają na Biblię w oparciu o to, z jakiego środowiska się wywodzą (np. czuć różnicę w interpretacji brazylijskiej, która niesie w sobie znamię nauk jezuitów przekazywanych w Ameryce Południowej od wieków i tę europejską, która jest nieco inna, bo opiera się na doświadczeniach skostniałej religii walczącej z równie skostniałym materializmem).

Choć przez niemal 15 lat chodziłem na lekcje religii, nie mogę uznać się za specjalistę od spraw teologicznych. Trochę wiem, ale nie na tyle, by podejmować tu jakieś gorliwe dyskusje. Napiszę więc o tym, co uznaję ja, a co odpowiada interpretacji spirytystycznej.

Spirytyści przykładają główną wagę do NT. Nie oznacza to, że odrzucają ST całkowicie. Wręcz przeciwnie - uznają, że stanowi pierwszą część Bożego objawienia, którą jednak należy traktować mniej dosłownie. Obok wielu niemalże bajkowych historii, zawiera w sobie wiele prawd, o których nie należy zapominać i które każdy powinien poznać, gdyż Biblia wpisuje się w naszą kulturę od wieków.

Spirytyści w przeciwieństwie chyba do teologów, wolą skupiać się na moralnych lekcjach płynących z Biblii. Pierwszy krok zrobił tu Allan Kardec, a jego motywację można zrozumieć dwojako: 1) część moralna jest jedyną, której bezsprzecznie nie da się zaatakować - ktoś może wątpić w Boskość Jezusa, w jego cuda, ale ciężko mu będzie przeciwstawić się moralnej doskonałości, której uczył - najlepiej potwierdzają to cytaty Gandhiego przytoczone przez C87; 2) wartość moralnych nauk wypływa z informacji, które uzyskujemy od Duchów - te informują nas, że szczęście po śmierci zapewnia nie wiara, zaufanie, nadzieja, a miłosierdzie, czyli okazywanie miłości do bliźniego w praktyce.

Kardec oczywiście analizuje też inne fragmenty NT np. cuda Chrystusa (w książce Geneza), ale i tak najważniejsze dla spirytysty są nauki moralne płynące z nauk Jezusa. I tak naprawdę nie jest ważne tu, jak interpretuje się tu samą postać Chrystusa - czy był Bogiem, człowiekiem, a może w ogóle nie istniał? Nie ma to aż tak dużego znaczenia - przynajmniej dla mnie.

Spirytyzm jest w pewnym sensie powrotem do pierwotnego chrześcijaństwa, które ma moim zdaniem dużo większą wartość niż struktury, które powstały później. Pierwsi chrześcijanie bardzo często byli tymi, którzy osobiście znali Chrystusa, słuchali jego przypowieści, inspirowali się jego słowami. Robili rzeczy fantastyczne i nietypowe jak na tamte czasy - byli "do bólu" pokojowi, pomagali innym, chociażby chorym, trędowatym, których reszta społeczeństwa się wstydziła. Ale mieli też nieustanny kontakt z Duchami... Wystarczy zamienić słowo "prorok" na "medium" w "Dziejach apostolskich" i od razu inaczej to wszystko będzie się czytało :) Wierzyli w reinkarnację, ale przede wszystkim w to, że miłość i miłosierdzie są najważniejsze... Nieco później hierarchowie kościoła zaczęli wprowadzać zmiany, które niestety - moim zdaniem - pokutują do dziś. Usunięto reinkarnację na prośbę cesarzowej, której nie podobało się to, że może odrodzić się jako niewolnica; przeniesiono dyskusję na inne tory i pozostawiono z pierwotnego chrześcijaństwa jedynie szkielet... Był to jednak szkielet tak doskonały, że potrafił utrzymać całość przez długie wieki, bo bez wątpienia wielu wspaniałych rzeczy KK nie można odmówić.
Awatar użytkownika
konrad
spirytysta
spirytysta
 
Posty: 2952
Rejestracja: 15 lip 2008, 13:08
Lokalizacja: Warszawa

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: Krzysiek » 12 maja 2013, 16:11

No ale np. w w Ewangeliach Jezus ostrzega: "Strzeżcie się i miejcie na baczności! Diabeł jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć!" Spirytyzm uznaje Jezusa za człowieka najdoskonalszego na Ziemi, zjednoczonego z Ojcem. Czyli po iluś tam wcieleniach duch Jego przyszedł na ziemię w ostatecznej najdoskonalszej formie. Tylko chyba coś kiepsko poinformowany ten nasz "najdoskonalszy". Tyle razy przebywał u Ojca, a mówi jakieś głupoty o osobowym złu w postaci szatana? I jeszcze twierdzi, że "Ja i Ojciec jedno jesteśmy". Przecież wg spirytyzmu szatan jako zły duch nie istnieje. Może Ojciec Go oszukuje? Swoje najdoskonalsze dziecko? Jakiś taki niefajny ten Bóg, a na pewno nie doskonały...
Krzysiek
 
Posty: 43
Rejestracja: 16 lut 2013, 16:52

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: Luperci Faviani » 12 maja 2013, 17:08

Człowiek mądry rozmawia z prostymi ludźmi tak, aby go zrozumieli, głupi natomiast będzie popisywał się swoją wiedzą i elokwencją. Jezus nauczał prostymi obrazami, bo dla prostego wieśniaka taka forma była najbardziej przystępna. W Nowym Testamencie nie ma dosłownych cytatów z Jezusa - to jest chyba dla wszystkich oczywiste - a gros biblijnych sformułowań narzuciła tradycja nie tylko hebrajska, ale i grecka, więc nie powinniśmy aż tak bardzo zawierzać ewangelistom i traktować ich zapisków jak stenogram z życia Jezusa.
Luperci Faviani - życie jest niczym, wieczność jest wszystkim.
La certitude est une autre dimension de la croyance.
Awatar użytkownika
Luperci Faviani
 
Posty: 2412
Rejestracja: 22 lip 2008, 16:23
Lokalizacja: Polska

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: Krzysiek » 12 maja 2013, 18:15

Luperci Faviani pisze:Człowiek mądry rozmawia z prostymi ludźmi tak, aby go zrozumieli, głupi natomiast będzie popisywał się swoją wiedzą i elokwencją. Jezus nauczał prostymi obrazami, bo dla prostego wieśniaka taka forma była najbardziej przystępna. W Nowym Testamencie nie ma dosłownych cytatów z Jezusa - to jest chyba dla wszystkich oczywiste - a gros biblijnych sformułowań narzuciła tradycja nie tylko hebrajska, ale i grecka, więc nie powinniśmy aż tak bardzo zawierzać ewangelistom i traktować ich zapisków jak stenogram z życia Jezusa.


Ależ On nie mówił o szatanie tylko do wieśniaków albo rybaków, rozmawiał także z faryzeuszami, saduceuszami i uczonymi w Piśmie. Nawet gdyby ideę osobowego Szatana przekazał jedynie tym wieśniakom i rybakom- to bardzo dobrze zdawał sobie sprawę i o tym mówił, że z tych właśnie prostych ludzi zbuduje Swój Kościół i że to, co powie im- zostanie później przyjęte przez jego Mistyczne Ciało. Nie chciał im przekazać całej prawdy, bo zburzyłoby to ich dotychczasowy pogląd na rzeczywistość, ukształtowany przez judaizm? Nie sądzę, żeby to było możliwe. Zupełnie nierozsądne byłoby podejrzewanie Jezusa o konformizm albo bojaźliwość, żeby nie narazić się swoim słuchaczom. Jezus wiele razy powtarzał: "Teraz jeszcze tego nie rozumiecie, ale zrozumiecie to potem". Pełnia zrozumienia Jego przesłania i znaczenia Ofiary miała przyjść dopiero po Zmartwychwstaniu- w dniu Zesłania Ducha Świętego. I bynajmniej w Listach Apostolskich i Dziejach Apostolskich nie odnajdujemy zaprzeczenia istnienia osobowego zła, wręcz przeciwnie- takich określeń jest nawet więcej niż w Ewageliach. W takim wypadku Kościół od samego początku musiałby być zbudowany na fałszu. No i jest jeszcze sprawa wypędzania demonów- Ewangelie relacjonują, że opętani mówili głośno, że On jest Synem Bożym, czyli uwierzytelniali Jego świadectwo. Mówi się czasami, że to były choroby psychiczne itd. Ale jeśli uznamy wiarygodność Ewangelii, nie da się utrzymać takiego stanowiska. Choroby psychicznej nie da się przenieść na stado świń, które rzucają się do rzeki i topią, bo choroba psychiczna jest tylko w głowie chorego.
Na pewno Jezus posługiwał się pojęciami zrozumiałymi dla ludzi z jego kręgu kulturowego- wśród nich były też pojęcia złych osobowych bytów niematerialnych. Jezus wiele z tych pojęć i wyobrażeń zanegował, m. in. pogląd o skuteczności ofiar Starego Przymierza, wyłączności kultu świątynnego, listów rozwodowych itd. Był w pełnym tego słowa znaczeniu rewolucjonistą. Nie zanegował jednak koncepcji osobowego zła, jak gdyby ta koncepcja była z gruntu fałszywa. Sam mówił, że :"Grzech wszedł na świat przez zawiść diabła". Oczywiście jest w tym element nieposłuszeństwa człowieka Boskiemu prawu. Po co jednak to gadanie o diable i straszenie? Czy nie rozsądniej byłoby powiedzieć, że to człowiek jest odpowiedzialny za zło? W jakim celu personifikuje zło? Przecież mógł powiedzieć, że "przez zawiść człowieka". Jezus odnosi się do człowieka jak do zagubionej owcy, kogoś zwiedzionego w pole, oszukanego. Trudno mi przyjąć, że Jezus mógłby uważać człowieka za jedyne źródło zła.
Krzysiek
 
Posty: 43
Rejestracja: 16 lut 2013, 16:52

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: Luperci Faviani » 12 maja 2013, 19:08

Krzysiek pisze:Nie zanegował jednak koncepcji osobowego zła

Spirytyzm też tego nie neguje.

Czy my piszemy o tym samym w dwóch różnych tematach, czy mi się zdaje?
viewtopic.php?f=6&t=1627&start=20
Luperci Faviani - życie jest niczym, wieczność jest wszystkim.
La certitude est une autre dimension de la croyance.
Awatar użytkownika
Luperci Faviani
 
Posty: 2412
Rejestracja: 22 lip 2008, 16:23
Lokalizacja: Polska

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: cthulhu87 » 12 maja 2013, 19:13

Krzysiek - mnie się wydaje, że istotne jest nie tylko to do kogo trafia przekaz na etapie jego powstawania, ale też do kogo trafia przekaz przez długie wieki jego obiegu kulturowego. Niezależnie od uczonych w Piśmie Jezus mówił tak, aby jego nauka rozprzestrzeniła się po całym świecie. Ileż to osób ma dziś pojęcie o poglądach stoików czy neoplatoników? Ile osób wie o zmyślnych, mądrych ideach? Niewielka garstka. Natomiast istota nauki Jezusa tkwi w porywie, który pociągnął ludzkość pod hasłem "kochaj bliźniego jak siebie samego" bądź "czyń innym tak, jak chciałbyś, aby inni czynili Tobie", "Nadstaw drugi policzek", "Nie odpowiadaj złem na zło" itd..
Wszystkie dywagacje o konkretnych aspektach doktryny to zupełnie inna para kaloszy. Francuski filozof Henri Bergson dokonał niegdyś interesującego rozróżnienia na religię statyczną i dynamiczną. Religia statyczna to domena kultu i doktryny, efekt socjalizacji, którego zadaniem jest podtrzymywanie struktur społecznych. Inteligencja u ludzi zastępuje tu instynkt u zwierząt (tym się różni siła spajająca społeczeństwa ludzkie np. od społeczeństw owadów). Do tego właśnie można odnieść sens wpajania ludziom wiary w diabła przez osoby, które spisywały święte pisma (a doświadczać czegoś bezpośrednio, a spisywać na podstawie opowieści świadków to zupełnie inna rzecz) czy straszenie konsekwencjami grzechu.
Ale obok tego istnieje też religia dynamiczna - tej nie da się zamknąć w żadną formułę, jest domeną intuicji, właśnie tego porywu serca, który pozwala człowiekowi poczuć więź nie tylko z rodziną czy środowiskiem, w którym przebywa (do tego wystarczy religia statyczna), ale z każdym człowiekiem - właśnie z tą abstrakcyjną ludzkością. Bez Jezusa i innych duchowych nauczycieli ta idea nigdy nie trafiłaby do miliarda ludzi na świecie. Jest to religia nieznająca żadnych granic, które dzieliłyby ludzi według ich wierzeń.
"Widziałem słynne grody starożytności, spoczywające pod całunem piasku lub kamienia, jak Kartagina, miasta greckie na Sycylii, równinę Rzymu z rozwartymi grobami i śpiące pod popiołem Wezuwiusza snem wieków dwudziestu cmentarze." L. Denis
http://www.ksiazki-spirytystyczne.pl
Awatar użytkownika
cthulhu87
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 4282
Rejestracja: 19 lip 2008, 12:44

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: Krzysiek » 13 maja 2013, 19:26

Cthulhu87- czyli Pismo Święte zostało zmanipulowane w tych miejscach, w których jest mowa o diabłu z przyczyn społeczno- politycznych? Naprawdę byłbym ostrożny z narzucaniem autorom Pisma Świętego właśnie takich niskich motywacji. Wg klasycznej wykładni nauczanej w szkołach na historii(pomijając teorie spiskowe z Racjonalista.pl), proces tworzenia się Ewangelii został ukończony w II wieku. Był to w cesarstwie okres bardzo nieprzychylny dla chrześcijan. Straszyli diabłem dla umocnienia wpływów, władzy i porządku społecznego? Ależ właśnie oni żadnej władzy i wpływów politycznych nie mieli! "Hierarchowie" młodego Kościoła(biskupi, papież) byli przez Rzymian tak samo, a może nawet bardziej od szarej Bożej "owczarni" spektakularnie i brutalnie prześladowani, torturowani i mordowani. Wystarczy popatrzeć ilu męczenników było wśród papieży, aż do V wieku. Więc jak mogło im zależeć na utrwalaniu niekorzystnej dla siebie sytuacji? Prędzej skłaniałbym się ku interpretacji, że "straszenie diabłem" w postaci bóstw pogańskich to był podobny proces jak u Izraelitów w odniesieniu do bóstw czczonych przez otaczające je ludy: Marduk, Baal, Astaroth, Moloch, Belzeebub(Władca Much^^) z mitologicznych postaci stały się realnie istniejącymi demonami.
Nie da się z pełną uczciwością postawić tezy, że Ewangelia została zmanipulowana już podczas pisania(I-II w.), zanim zaczęły się spory dogmatyczne, sobory- w tym pierwszy w 325 r. w Nicei. Ciekawe wiadomości o wiarygodności przekazu Ewangelii można znaleźć w książce anglikanina Nickiego Gumbela(twórcy kursu Alfa) pt. "Życiowe pytania". Gość jest profesorem prawa i teologii Cambridge i Oxfordu. Analizuje w oparciu o metodologię historyczną wiarygodność Ewangelii i zgodność z tekstem pierwotnym. Wniosek z analiz jest taki, że zgodność kopii Ewangelii z tekstem oryginalnym jest około 1000 razy większa niż zgodność zachowanych kopii Etyki Nikomachejskiej Arystotelesa z oryginalnym tekstem Stagiryty. Ale po szczegóły odsyłam do książki.
Krzysiek
 
Posty: 43
Rejestracja: 16 lut 2013, 16:52

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: cthulhu87 » 13 maja 2013, 20:07

Tu nie idzie o rozstrzygnięcie: manipulacja (choć poganie, jeśli się nie mylę - Celsus - krytykowali pierwszych chrześcijan za manipulację tekstem świętym) czy relacjonowanie co do joty jak było naprawdę. W gruncie rzeczy każdy tekst historyczny ma jakąś formę, a w tle zawsze czai się autor, który ma jakieś poglądy i często pragnie je narzucić innym, albo po prostu tą drogą uwalnia się od własnych lęków - czasami wybiera bardziej prostolinijne środki, czasami bardziej subtelne, a jednak odnoszące się do strachu, sumienia, poczucia winy itd. W każdym razie nie nazwałbym koniecznie tego procesu manipulacją, rozumianą jako celowe działanie. To raczej mimowolny rezultat działania w pewnych schematach psychologicznych.

Krzysiek pisze:Prędzej skłaniałbym się ku interpretacji, że "straszenie diabłem" w postaci bóstw pogańskich to był podobny proces jak u Izraelitów w odniesieniu do bóstw czczonych przez otaczające je ludy: Marduk, Baal, Astaroth, Moloch, Belzeebub(Władca Much^^) z mitologicznych postaci stały się realnie istniejącymi demonami.


Myślę, że tak właśnie było :)

Nie da się z pełną uczciwością postawić tezy, że Ewangelia została zmanipulowana już podczas pisania(I-II w.), zanim zaczęły się spory dogmatyczne, sobory- w tym pierwszy w 325 r. w Nicei.


Być może problemem jest sam czas jej napisania. Spójrzmy nawet na historię spirytyzmu - zdarzało się, że relacje z seansów z najbardziej znanymi mediami spirytystycznymi różniły się między sobą, chociaż były spisywane zaraz po zdarzeniach, których dotyczyły...
"Widziałem słynne grody starożytności, spoczywające pod całunem piasku lub kamienia, jak Kartagina, miasta greckie na Sycylii, równinę Rzymu z rozwartymi grobami i śpiące pod popiołem Wezuwiusza snem wieków dwudziestu cmentarze." L. Denis
http://www.ksiazki-spirytystyczne.pl
Awatar użytkownika
cthulhu87
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 4282
Rejestracja: 19 lip 2008, 12:44

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: konrad » 15 maja 2013, 11:23

Krzysiek, widzę, że w pełni ufasz w to, że słowa zawarte w Ewangelii są prawdziwe. Niestety przykra wiadomość jest taka, że nie ma żadnej gwarancji, że którekolwiek słowo zostało wypowiedziane przez Chrystusa. Wbrew pozorom wiele zawartych w Ewangeliach informacji zostało dopisanych dużo później. Np. w pierwszych manuskryptach nie znajdziesz znanej opowieści o kamienowaniu grzesznicy, kiedy do Jezus mówi do ludzi, że kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. Wygląda więc na to, że ta historia akurat miejsca nie miała w rzeczywistości i została dopisana przez kogoś kilka wieków po powstaniu oryginalnych manuskryptów.

Zachęcam tu do wysłuchania wykładów Barta Ehramana, które są naprawdę interesujace i dużo rzeczy tu wyjaśniają.

Powiem jednak przewrotnie, że jeśli zrobimy już takie "tabula rasa" i poddamy w wątpliwość pojedyncze słowa Jezusa, nie będzie to oznaczać, że całkowicie zanegujemy jego postać i przesłanie. Wręcz przeciwnie. Chrystus był najdoskonalszym człowiekiem, który stąpał po Ziemi, więc wiedział doskonale, co stanie się z jego przesłaniem. Jaka jest różnica między nim a wieloma filozofami? Jezus przemawiał do ludzi poprzez przypowieści. Czasem ich znaczenie ciężko jest zrozumieć, ale ludziom łatwiej w pamięci zostają właśnie bajkowe opowiadania, więc cel swój osiągnął. Moim zdaniem nie należy analizować pojedynczych słów Jezusa. Np. gdy mówi o Duchu Świętym, możecie być pewni, że słowo "święty" zostało dopisane przez średniowiecznych skrybów, którzy chcieli poprzeć tezę o istnieniu trójcy świętej... Chodzi raczej o to, by wydobyć ze wszystkich jego opowieści myśl przewodnią, ogólne przesłanie, które w nich wciąż się znajduje, nawet jeśli poszczególne słowa uległy zmianie... Chrystus np. mówił raczej o tym, że prędzej lina rybacka przejdzie przez ucho igielne, a dziś w popularnym powiedzeniu mówimy o wielbłądzie przechodzącym przez ucho igielne, co ma niezbyt wielki sens. Chodzi o to, że słowo "gamla" w języku aramejskim oznaczało i wielbłąda, i linę zrobioną z wielbłądziego włosia. Ponieważ liny tej używali m.in. rybacy, Chrystus zapewne odwołał się właśnie do niej, gdyż rozmawiał z rybakami właśnie... Ale czy to ma większy sens? Można kłócić się o pojedyncze słowa, ale ważne jest przesłanie, które za nimi stoi: bogactwo jest trudną próbą.

Kardec doskonale zdawał sobie z tych wyzwań sprawę i właśnie dlatego "Ewangelia wg spirytyzmu" jest tak wyjątkowa. Kardec skupia się tam właśnie na przesłaniu moralnym Chrystusa, a nie poszczególnych słowach. W rozdziale o dziwnej doktrynie mówi jasno, że wiele fragmentów, które są ze sobą sprzeczne, trzeba po prostu odrzucić, bo raczej nie pochodzą od samego Jezusa, a zostały dodane później, błędnie je przepisano albo przetłumaczono.

Weźcie zawsze pod uwagę jeden fakt: Chrystus rozmawiał z ludźmi po aramejsku, być może też po hebrajsku, Nowy Testament został spisany w większości po grecku, choć istnieją też aramejskie manuskrypty. Następnie trafił do ludzi w Europie za pośrednictwem tłumaczeń łacińskich, a następnie przekładów w narodowych językach, które z początku bazowały na łacinie. Dziś np. polska Biblia Tysiąclecia odwołuje się do tłumaczenia manuskryptów, ale pamiętajmy, że nie mamy żadnego oryginału, który by się zachował. Mamy do dyspozycji setki manuskryptów, które trzeba ułożyć w całość, a które różnią się między sobą w tak wielu szczegółach, że wspomniany przeze mnie Bart Ehrman mówi nawet, że różnic jest więcej niż słów w Nowym Testamencie... Weźcie również pod uwagę to, że kopiowanie tekstów, tłumaczenie było robione metodą chałupniczą, bez zważania na jakiekolwiek standardy... Tłumacze nie mieli do dyspozycji słowników, w tekście greckim nie było "spacji" między słowami ani znaków przestankowych, co dodatkowo utrudniało zrozumienie prawdziwego sensu danego tekstu...

Biorąc pod uwagę to wszystko, przestałem analizować pojedyncze słowa Chrystusa :) Skupiam się tylko na ogólnym przesłaniu, które płynie z jego nauk, w tym przede wszystkim przypowieści.
Awatar użytkownika
konrad
spirytysta
spirytysta
 
Posty: 2952
Rejestracja: 15 lip 2008, 13:08
Lokalizacja: Warszawa

Re: Istota kontrowersji między chrześcijaństwem a spirytyzme

Postautor: Krzysztoff » 30 gru 2014, 23:39

dr.jimmy pisze:Nie sądzę, aby oficjalna nauka Kościołów chrześcijańskich kiedykolwiek zbliżyła się do spirytyzmu kardecjańskiego. Mam tu na myśli oficjalną teologię, nie zaś poglądy poszczególnych księży np. w Brazylii czy świadomość ogółu wiernych. Nie mam też na myśli eksperymentów parapsychicznych, bo te np. popierał - według jednej z relacji - tak konserwatywny papież jak Pius XII, po to aby udowadniać nimi prawdy wiary chrześcijańskiej.

Moim zdaniem nieprzekraczalne różnice, które nie pozwolą na "pojednanie" chrześcijaństwa i spirytyzmu kardecjańskiego są takie:

1. (Wbrew temu co sądzą niektórzy) Podstawą chrześcijaństwa nie jest etyka seksualna czy przyjmowanie księdza po kolędzie. Nie jest nią jednak także pomoc biednym czy wypełnianie nawet najwznioślejszych nauk Jezusa. Podstawą chrześcijaństwa jest wiara w to, że cieśla - wędrowny nauczyciel żyjący w okupowanej przez Rzymian Judei za panowania Augusta i Tyberiusza, nie był takim człowiekiem jak każdy z nas, tylko Bogiem, który zstąpił na świat dla zbawienia ludzi i po swojej śmierci na krzyżu powstał z martwych. Spirytyzm kardecjański, o ile rozumiem - jak się mylę, poprawcie - uważa Jezusa za człowieka, wcielenie bardzo wysoko rozwiniętego Ducha, który dał pozytywny przekaz moralny innym, ale sam nie jest Bogiem. Dla Kościołów chrześcijańskich jest to odrzucenie podstawy wiary. Chrześcijanin to ten, który wierzy że Jezus z Nazaretu jest Bogiem. Za zakwestionowanie tego np. wyleciał z Kościoła ks. prof. Tomasz Węcławski (obecnie po zawarciu ślubu i przyjęciu nazwiska żony Tomasz Polak).

2. Drugą z postaw wiary chrześcijańskiej jest przekonanie że istnienie człowieka wygląda tak: jednokrotne wcielenie, śmierć, potem sąd szczegółowy: niebo/piekło/czyściec (ten ostatni odmiennie interpretowany w prawosławiu, odrzucany w protestantyzmie). A na końcu czasów zmartwychwstanie ciała. Pomijam tu problemy i dyskusje teologiczne dotyczące statusu osoby pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem ciała: tu często brak jednoznaczności.

Te dwa powody, które stanowią moim zdaniem nie jakieś marginesy tylko "twarde jądro" wiary chrześcijańskiej powodują moim zdaniem fakt, iż jest mi bardzo ciężko sobie wyobrazić akceptację dla spirytyzmu w oficjalnej nauce Kościoła. Zwłaszcza, iż mam wrażenie iż pontyfikat konserwatywnych Jana Pawła II i Benedykta XVI i ich potencjalnego następcy (ów) [ Kolegium Kardynalskie obecnie jest przeważająco konserwatywne] i zmiany społeczne, sprawiające iż przy Kościele zostają osoby silniej wierzące, a te "letnie" się laicyzują, sprawiają iż perspektywa otwarcia się Kościoła na te głosy jest co raz mniej prawdopodobna. Przykładem może być np. potępienie spuścizny o. Anthony de Mello a nawet wciąż niechętna postawa (55 lat po śmierci!) kościelnej "prawicy" wobec dorobku o. Teilharda de Chardin.

Nie wiem co Wy myślicie na ten temat, jeśli przedstawiłem coś inaczej niż u Kardeca czy jego następców, to przepraszam, moja znajomość ich dzieł ogranicza się na razie do materiałów przeczytanych na tej stronie i postów z forum.


Jak czytam ten post , to wydaje mi się bardzo trafnie ujęty, choć są księża którzy w punkcie 1. się zbliżają do koncepcji spirytystycznej choć faktycznie ciężko sobie wyobrazić żeby te kanony wiary zostały zmienione oficjalnie
Krzysztoff
Moderator forum
Moderator forum
 
Posty: 2787
Rejestracja: 05 sty 2012, 21:52
Lokalizacja: Wrocław

PoprzedniaNastępna

Wróć do Religia i filozofia

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości