Strona 1 z 4

Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzmu

Post: 26 mar 2013, 01:38
autor: cthulhu87
Myślę, że jednym z najbardziej praktycznych, i tym samym najważniejszych fragmentów Ewangelii według spirytyzmu jest poniższy (znajdujemy go w części poświęconej modlitwom, na stronie 372.):

"Gdy jesteśmy w niepewności, czy coś zrobić lub nie, powinniśmy przede wszystkim zadać sobie następujące pytania:
1) Czy to co waham się zrobić, może komuś zaszkodzić?
2) Czy może to być dla kogoś użyteczne?
3) Czy gdyby ktoś uczynił to wobec mnie, byłbym zadowolony?
Jeśli dana rzecz dotyczy tylko nas samych, można sprawdzić, czy przeważają korzyści czy nieprzyjemne konsekwencje, które mogą z niej dla nas wyniknąć
"

Wydaje mi się, że zastosowanie się do tych rad, a także do następnych, których już tu nie zacytowałem, może pomóc niejednej osobie w dokonaniu trudnego wyboru.

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 18:05
autor: kakofonia myśli
Święte słowa. Aczkolwiek wydaje mi się, że powinniśmy się taką ideologią kierować stale, a nie tylko kiedy jesteśmy w niepewności. Znane nam wszystkim słowa 'nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe' powinny na zawsze wyrzeźbić się w naszych umysłach. Jakież to proste, a jednocześnie głębokie :)

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 18:42
autor: dharma
Wydaje się proste, często jednak w życiu spotykają nas sytuacje w których trudno je zastosować. Czy np. zgoda na permanentne wykorzystywanie przez kogoś naszej dobroci i chęci pomocy i brak sprzeciwu własnym kosztem żeby ktoś nie poczuł się urażony jest właściwe czy nie, w myśl przytoczonych przez Was słów?

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 18:56
autor: kakofonia myśli
Dobre pytanie, dharma :) Niestety nie umiem Ci na nie jednoznacznie odpowiedzieć, ponieważ całe moje życie przebiega w myśl tej zasady. Ostatnio kobieta na pewnym szkoleniu powiedziała mi, że to brak asertywności :lol: Ja natomiast patrzę na to troszkę inaczej. Wydaje mi się, że dopóki robię to świadomie, to znaczy świadomie daję się wykorzystywać, świadomie pozwalam ludziom na pewne rzeczy wiedząc, że chodzi im tylko o zaspokojenie własnego egoizmu, świadomie pakuję się w sytuacje, o których z góry wiem, że nic dobrego mi osobiście nie przyniosą, ale może pozwolą komuś osiągnąć iluzję szczęścia jest to swego rodzaju 'poświęcenie dla ludzkości' :lol: Ale sobie ideologię dorobiłam, niech mnie licho :) Po prostu uważam, że czasem lepiej sprzedać duszę diabłu niż samemu być diabłem :?

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 19:26
autor: dharma
Podobnie i moje życie Maju, ale nie ukrywam że zaczyna budzić to we mnie pewną frustrację gdy owo dobre samopoczucie i jak to ładnie nazwałaś” iluzja szczęścia” prowadzi do samozadowolenia , zupełnego braku refleksji i poczucia totalnej bezkarności w większości przypadków. Czy to jest dla nich dobre??

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 20:14
autor: kakofonia myśli
dharma pisze:Czy to jest dla nich dobre??


Z Twojego punktu widzenia nie jest dlatetgo, że starasz się żyć tak, by nikogo nie krzywdzić. Natomiast uważam, że ich punkt widzenia w tej kwestii jest zgoła inny. Bo czy ktoś kto depcze cudze uczucia, kto jest wyrachowany, kto wykorzystuje ludzi i buduje swoje iluzoryczne szczęście na ich cierpieniu potrafi rozróżnić, co jest dobre, a co złe? Albo jest skrajnie głupi (bo i takie przypadki się zdarzają), albo po prostu okrutny. Problem polega na tym, że tacy ludzie są oporni na tłumaczenia. Jak ładnie powiedziałaś, zamknęli się w bańce samouwielbienia i kompletnej bezkarności. Choć to błędne koło, bo ową bańkę wytworzyli wokół siebie za Twoim milczącym przyzwoleniem. Wiesz, z jednej strony mamy tylko jedno życie i wydaje mi się, że nie powinniśmy go marnować na zatracanie siebie w toksycznych sytuacjach (łatwo się mówi :)). Z drugiej strony nie zbawisz ludzkości. Każdy musi dojść sam do własnych wniosków. Z trzeciej strony do wniosków nie dojdzie, bo nie ma ku temu żadnego impulsu, gdyż wszystko, co robi jest akceptowane i daje mu/jej poczucie 'prawidłowej postawy'. Strasznie to pokręcone :)
Najlogiczniejsze byłoby wylanie kubła zimnej wody na jednego, czy drugiego delikwenta. Stanowcze przeciwstawienie się jego/jej chorym stereotypom i zadbanie o siebie, bo może to zmusiłoby go/ją do refleksji (albo i nie :)). Myślę jednak, że trzeba by postawić sobie podstawowe pytanie: co jest większą krzywdą? Pozwolić komuś pławić się w iluzji, czy rozbić iluzję w której się pławi?

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 20:40
autor: Voldo
Ja na przykładzie mojej pracy w szkole (i w sumie nie tylko) widzę, że nie można pozwalać ludziom na wszystko i dać się im wykorzystywać, żeby się dobrze czuli.
O czym mówię... Pierwsza klasa szkoły zawodowej - dałem im luz na początek, ponieważ chciałem, żeby nie przychodzili na moje zajęcia jak na jakąś egzekucję, tylko żeby się tam dobrze bawili (w końcu nie tak dawno sam skończyłem szkołę i wiem, czego bym chciał i gdzie się lepiej czułem - czy jak miałem siedzieć cicho i notować, czy jak można było porozmawiać czasem z nauczycielem, jednak bez przesady). Jednak nie uszanowali tego - więc dałem im lekki regulamin, którego prawie nie stosowałem, bo znowu - nie chciałem być ich wrogiem.
Po czym co się okazuje? Że oni czując się jak panowie świata (połowa klasy praktycznie), oświadczają w piśmie do moich przełożonych, że ja uczyć nie potrafię (wg nich mam ich nauczyć jak oni siedzą na ławce i nic nie chcą robić - niczym w Matrixie mam im wgrać wiedzę do głów - której nauka poniekąd zajmuje niecały miesiąc, ale), że ja ich źle traktuję, że ja to, że ja tamto (oczywiście to wszystko jest bzdurą, jak to mi przełożeni mówią - uczeń nie może tego ocenić, zresztą nie od tego jest).
Krótko mówiąc - muszę im skrócić "smycz", bo czują się zbyt ważni i uważają, że za wiele mogą. Inaczej - powoli wchodzą mi na głowę.
I tak jak mówiłem jednemu uczniowi z 1. klasy (który akurat chce być zbrojarzem - jest takich może ze 3/4 na 11 - klasa o profilu zbrojarz-betoniarz - czyli to, co zamierzają robić całe życie, przynajmniej po to przyszli do szkoły (no, reszta została zmuszona - minus naszego systemu oświaty)), że ja mam cierpliwość (którą on od pierwszego miesiąca uważał za bardzo mocno przesadzoną). Jednak do czasu. I czas ten właśnie się dla nich skończył.

Więc, do czego zmierzam - ludziom nie można pozwalać na zbyt wiele.
W imię powiedzenia - dasz mu palec, będzie chciał całą rękę.

To też widać w dzisiejszych czasach - gdzie dzieci nie mają żadnego szacunku dla rodziców czy starszych od siebie - rodzice im POZWALAJĄ NA WSZYSTKO - i tak to się kończy.
Mi (i wielu innym) rodzice ustanowili pewne granice - granice, których się po prostu nie przekracza, bo się to źle skończy.
I wg mnie tak powinniśmy postępować w całym życiu - być dobrym dla ludzi - jednak do pewnego stopnia. Bo niektórzy owszem są w stanie uszanować naszą dobroć i z nami "współpracować" - jednak raczej większość będzie próbowała wziąć od nas więcej i więcej, tym samym powoli "zatruwając" nasze życie.

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 20:50
autor: dharma
"Myślę jednak, że trzeba by postawić sobie podstawowe pytanie: co jest większą krzywdą? Pozwolić komuś pławić się w iluzji, czy rozbić iluzję w której się pławi?"
Ot Pytanie :) !

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 20:56
autor: Voldo
kakofonia myśli pisze:co jest większą krzywdą? Pozwolić komuś pławić się w iluzji, czy rozbić iluzję w której się pławi?

Pytanie - na dłuższą metę, czy na krótszą metę...
Na krótszą - drugie.
Na dłuższą - pierwsze.

Re: Gdy jesteśmy w niepewności... ewangelia według spirytyzm

Post: 26 mar 2013, 21:06
autor: Krzysztoff
nie ma co relatywizować tylko trzeba umieć szczerze odpowiedzieć na przytoczone tutaj 3 pytania

1) Czy to co waham się zrobić, może komuś zaszkodzić?
2) Czy może to być dla kogoś użyteczne?
3) Czy gdyby ktoś uczynił to wobec mnie, byłbym zadowolony?

Ja natomiast uważam że najważniejszym fragmentem z ewangelii wg. spirytyzmu jest ten fragment o miłosierdziu i miłości; rozpoczynający się hymnem o miłości z listu do Koryntian; jak będę miał chwilę to przepiszę ten fragment