Dzień dobry po raz drugi. Chcąc edytować swój ostatni, "powitalny" post, i ucząc się działania forum, niechcący go usunęłam, więc postanowiłam przywitać się raz jeszcze. Zainteresowania spirytystyczne pojawiły się u mnie w dość młodym wieku, około 13 roku życia. Intuicyjnie zaczęłam odbierać rzeczywistość w sposób, jak to mi się wydawało, dość nowy, inny i już wtedy zaczęłam poszukiwać odpowiedzi na pytania o otaczający mnie świat. Było we mnie wówczas jednocześnie i dużo ciekawości oraz lęku. Lęk (a później nawet i światopoglądowy kryzys) wywodził się z tego, że wychowywana w katolickiej rodzinie wszelkiego kontaktu ze światem poza materialnym się obawiałam sądząc, że ściągnę tym na siebie nieszczęście i popełnię grzech, który stanie się powodem mojego opętania. Jednak z biegiem lat, dojrzewając i uważnie obserwując świat we wszystkich jego aspektach, odrzuciłam lęki. Dziś, jako dorosła kobieta, nie boję się rzeczywistości w żadnym jej aspekcie, jest ona dla mnie raczej intrygująca.
Przez wiele lat (jak mi się zdaje) sfera mojej duchowości była zepchnięta na boczny tor, jakby pozostawała w uśpieniu. Wiązało się to z przeżytymi nieszczęściami i traumami, zakotwiczeniem w codzienności i jej przyziemnych problemach, aż nagle coś się zmieniło, jakbym zbudziła się ze snu. Zresztą, sfera marzeń sennych pozostała tym fragmentem rzeczywistości, w której jednak duchowość dawała o sobie znać. Od zawsze śnię bardzo intensywnie, każdej nocy, dużo w snach podróżuję i nawiązuje w nich niezwykle dużo relacji. Czasem, jak mi się wydaje, zdarza mi się spotkać w śnie człowieka, którego poznaję w świecie materialnym parę lat później. Zdarza się też, że śni mi się coś, co wydaje mi się być pozbawionym sensu zdarzeniem, a nagle po latach, zaczynam rozumieć, co ten sen oznaczał lub też to, co mi się śniło, rozgrywa się w rzeczywistości. Też w snach, jak mi się wydaje, spotykam duchy. Oczywiście nigdy ich nie widzę, ale bardzo mocno odczuwam. Są energią, która ma na mnie działanie. Przechodzącymi emocjami, myślą, jakby obcym wspomnieniem w mojej głowie. Na jawie takie odczucia miewam incydentalnie, ale się zdarzają. Kiedyś byłam tym przerażona, ale dziś już wiem, już czuję, że to nic innego jak normalność. Nawet na etapie, kiedy mój umysł był odurzany a to lekami, a to innymi substancjami o podobnych właściwościach, podróże w snach nie straciły na intensywności. Za każdym razem, kiedy zasnę, gdzieś jestem. Gdzieś zmierzam, coś widzę i odczuwam. Czasem jest tak, jeśli ktoś np. mnie gwałtowanie wybudzi, że mam poczucie, że gdzieś byłam, ale nic nie pamiętam. Ale później, jakiś fragment rzeczywistości albo jakiś człowiek, którego spotkam, o śnie tym mi przypomina. Być może zabrzmi to absurdalnie lub dziwnie, ale śnienie jest dla mnie bardzo ważne, to część mojego życia. Dość często zdarza mi się również zastanawiać, czy dana rzecz mi się śniła czy coś wydarzyło się naprawdę. Tak wąska jest ta granica.
Takim krótkim wstępem opowiedziałam o sobie. Dlaczego tutaj jestem? Bo dwa dni temu usłyszałam w głowie "sięgnij po książkę", której od lat nie miałam w rękach. A teraz sięgnęłam. I oto jestem. Witajcie