autor: allithea » 17 lut 2020, 14:32
Nie wiem dlaczego, ale trochę mam takie odczucie, jakby ktoś sobie z Ciebie drwił. Te cienie, one czują Twój strach i momenty, w których jesteś bardziej podatna na sygnały. Dostrzegasz je i czujesz wyraźniej. Odbieram to w ten sposób, taką mam intuicję.
Swoim postem przypomniałaś mi wizyty cieni sprzed jakiś 15 lat. Budziłam się, a delikwent siedział na fotelu przy moim łóżku, żeby zaraz się rozproszyć. Im bardziej dostrzegałam, wyczuwałam obecność tych postaci, tym było ich więcej. Doszło do tego, że bałam się spać w nocy sama, włączałam radio, żeby mieć chociaż pozorne wrażenie obecności kogoś namacalnego w pokoju. Myślałam, że wariuję albo że zaraz czeka mnie opętanie.
Cienie przychodziły, nawet czasem przybierały formy fantazyjnych zwierząt, żerując na moim strachu. Doszło nawet do tego, że jeden z nich (tak to czuję), próbował mnie przestraszyć tak bardzo, że w śnie przekazał mi komunikat, że jestem duszona. Przebudziłam się w lekkim amoku, ale dalej nie mogłam oddychać. Widziałam tylko ręce wydostające się z ciemności i obejmujące moją szyję. Pamiętam, że wieża radiowa działała (wyświetlały się wizualizacje), ale ja nie słyszałam żadnego dźwięku. Czułam walące w klatce piersiowej serce, dociśnięcie do własnego ciała. Byłam przerażona jak nigdy dotąd.
I wtedy przyszła pomoc, która cienie przegoniła. Jestem pewna, że to był mój Opiekun. Przybył jakby zza mnie, z energią tak czystą i spokojną, jaśniejącym ciepłem, że ten złośnik, który próbował wywołać we mnie wrażenie, że mnie naprawdę udusi, uciekł natychmiast. Pamiętam, że poderwałam się wtedy do pozycji siedzącej natychmiast. Radio było już wyłączone a ja słyszałam jak cień tłucze się wewnątrz, schodząc coraz niżej, ścian manifestując swoje niezadowolenie, że został przepędzony i wrócić nie może.
A mnie opiekun objął swym ciepłem i uspokoił. Pamiętam ten stan błogości, spokoju. Zasnęłam natychmiast choć jeszcze przed chwilą byłam pewna, że umieram (wtedy jeszcze nie miałam wiedzy, pewności siebie, które dziś sprawiają, że odganiam cienie, że wiedzą, że się ich tak naprawdę nie boję).
Jeżeli czujesz się niepewnie, martwisz o dzieci - postaraj się skontaktować z opiekunem, poprosić o wsparcie. Warto mieć kogoś po swojej stronie, żeby swobodniej się czuć i przy tym więcej odbierać.
Ja cienie też nadal spotykam. W ostatnim czasie miałam dwa spotkania z nimi. Jeden w śnie, i muszę przyznać, że dawno nie czułam tak negatywnej energii. Kiedy w śnie rozpostarły się z hukiem drzwi (cień je otworzył myślami), to uderzyła we mnie złość, zawiść, zazdrość i wściekłość. Nie wiedziałam jakie mają źródło, ale czułam je wyraźnie. Na początku trochę się przestraszyłam, czułam jakby te emocje próbowały mnie naznaczyć, bałam się, że nimi przejdę. Ale zaraz potem odsunęłam to od siebie. Dosłownie w śnie przekazałam nadawcy, że się go nie boję, że dam sobie z tym radę. Oczywiście odczuwałam szereg nieprzyjemnych wrażeń, ale odepchnęłam od siebie te złe emocje, a cień odszedł. Stąd wiem, że nie chciał mojej pomocy, ale żeby mnie zarazić tym, co negatywne, wywołać we mnie strach i podporządkowanie.
A drugi cień przyszedł pewnego wieczoru do mojego mieszkania. Nie byłam wówczas w pełni trzeźwa (zapaliłam sobie) i przez chwilę myślałam, że to efekt mojej nietrzeźwości, ale reakcja psa utwierdziła mnie w przekonaniu, że to nie projekcja mojego mózgu i nie jesteśmy sami. Pies nagle stracił całą pewność siebie, rozglądał się w przestrzeni przestraszony, ale nieagresywny. Był nieustannie blisko mnie, ale kiedy energia gościa była bardziej wyczuwalna, wycofywał się i zastygał jak sparaliżowany stracgem i niepewnością. Jakby nie wiedział jak reagować. Przejęłam ten strach przez moment, było to uczucie okropne, paraliżujące umysł i ciało. Emocje naszego wizytatora na mnie zaczęły wpływać jeszcze mocniej przez to, że sobie zapaliłam, więc byłam wyciszona, bardziej skupiona na szczegółach, z inną głową. Chwilę mi zajęło zanim otrząsnęłam się z tych negatywnych emocji.
I, ostatecznie, ten cień niczego ode mnie nie chciał. Chyba wpadł do nas przypadkiem, ale był napełniony tak silnie złymi emocjami, że go zauważyliśmy. Później po prostu sobie poszedł. Pies zaczął zachowywać się normalnie (tzn. swobodnie i bez widocznego stresu), ja też się uspokoiłam, wzięłam kąpiel i poszłam spać.
Opisałam Ci własne przeżycia, żeby podzielić się spostrzeżeniem, że czasem te cienie przychodzą, żeby czerpać radość z naszych lęków i naszego niezorientowania w rzeczywistości, spowodowanego materią i tym, jak nas wychowano. Czasami czegoś od nas potrzebują a czasem są po prostu zawistni i zazdrośni i robią nam na złość, czerpiąc później satysfakcję z powodzenia swoich intryg.
Nie wiem dlaczego, ale chodzi mi teraz po głowie myśl, że to wkładanie dzieciom szaty z chrzcin za główki, nic nie da. Że to jest część spektaklu do którego Cię zmuszają.
Ja mam wrażenie, że jesteś po prostu teraz jakoś bardziej widoczna, wyczuwalna i sama jesteś wrażliwsza, więc dlatego jest ich takie natężenie. Modlitwa to zawsze dobre wyjście, poproś o pomoc Opiekuna. Ja też będę o Tobie ciepło myśleć, przesyłać otuchę.