autor: Xsenia » 05 gru 2020, 16:06
I mnie też nie ominęło.
Ponieważ u mnie w firmie pojawił się pozytywny przypadek szef zdecydował, że wszyscy się przebadają. W czwartek 19,11 zaczęło mnie boleć gardło i mięśnie, ogólne osłabienie organizmu. W piątek, poniedziałek i wtorek byłam jeszcze w pracy ale czułam się tak źle (doszedł ogromny ból głowy od zatok i ciągle łzawiły mi oczy), że poprosiłam szefa o pracę zdalną, na którą się zgodził. No i w środę 25.11 przyjechałam do firmy tylko na te badanie. Były to testy antygenowe (te co wynik jest po 15 minutach). No i okazało się, że mam pozytywny wynik. Na następny dzień umówiłam się na teleporadę i poprosiłam lekarkę o test PCR, który zrobiłam w tym samym dniu. I zaraz po teście straciłam węch i smak. Do dziś ich nie odzyskałam. Wynik był w piątek, oczywiście pozytywny. Izolacja do 05.12.
Gorączki nie miałam wcale. Zaatakowało mi tylko zatoki, które u mnie są zawsze na pierwszej linii frontu, gdy chodzi o grypę. Bardzo silny ból głowy od zatok, leki nie pomagały na ten ból. Osłabienie organizmu. Ból oczu. Mnóstwo witamin, cynk, i leki przeciw gorączkowo-zapalne i lek z pseudoefedryną na zatoki.
No i najdziwniejszy objaw, o którym wcześniej w ogóle nie słyszałam - rollercoaster. Od poniedziałku 30.11 w jeden dzień mam siłę, dobrze się czuję, nic mnie nie boli. Na drugi dzień nie mogę wstać z łóżka, boli mnie głowa, brzuch, na nic nie mam siły. Następny dzień jestem pełna energii, nic nie boli. Następny ledwie żyję.
Stan na dziś: ponieważ ciągle mam objawy izolacja przedłużona do środy 09.12. Dziś jest słabszy dzień, ale głowa tylko mnie ćmi, nie jest to ostry ból taki jak był tydzień temu. Oczy to samo. Mogę oddychać, nie mam kataru. Kaszlu nie miałam wcale. I chyba zawdzięczam mój stan ogromnym ilościom witaminy C i D, cynkowi i lekom ziołowym, które łykam. I ogromnym ilościom miodu z mlekiem, rosołowi, cynamonowi, kurkumie, świeżemu imbirowi, czosnkowi jakie dodaję do potraw. Czyli wszystkimi lekami naturalnymi na grypę jakie znam.
I dodam tu tylko, że w szczepionkę nie wierzę. To znaczy wierzę, że uchroni przed zarażeniem na kilka miesięcy, ale nie na dłuższy czas. To po pierwsze. Po drugie by zadziała całkowicie, to znaczy byśmy sie pozbyli koronawirusa całkowicie, musieliby sie zaszczepić wszyscy ludzie. A jak wiadomo, to nigdy nie będzie miało miejsca.
Dlatego uważam, że wszyscy zachorują, wcześniej lub później. I koronawirus covid-19 zostanie z nami już na zawsze. Jedyna szansa, to zmutowanie koronawirusa na odmianę mniej śmiertelną.
Wyznaję zasadę Sokratesa - "wiem, że nic nie wiem".